Jeszcze ćwierć wieku temu Polska dopiero wyłaniała się z okowów komunizmu. Sam pamiętam doskonale ten okres gdyż urodziłem się w 1983 roku, zatem w mej pamięci wyrył się obraz karteczek oraz braków towarów. Jednak to moi rodzice przeżyli koszmar stanu wojennego i Grudnia 70, zaś Profesor Andrews pokazuje nam jak w tych warunkach musiał czuć się cudzoziemiec, nie znający realiów PRL.
Komiks powstał na podstawie opowiadania Olgi Tokarczuk, noszącego ten sam tytuł. Zadania tego podjęli się Grzegorz Pawlak (rysunki) i Dominik Szcześniak (scenariusz), a było ono z pewnością nie łatwe. Jak bowiem umiejętnie przelać na formę obrazkową, poważne dzieło psychologiczne, obrazujące rzeczywistość PRL z dnia jednego z najważniejszych wydarzeń tamtego,okresu - Stanu Wojennego. Panowie jednak wyszli z tego wyzwania obronną ręką, tworząc pracę na swój sposób unikatową.
Historia tu przedstawiona jest prosta oraz zwięzłą. Tytułowy profesor trafia do Polski na dzień przed wspomnianym wydarzeniem. Z lotniska w Warszawie odbiera go para ludzi z zaprzyjaźnionej uczelni i wprowadzają go w tygodniowy plan odwiedzin oraz podróży. Po kolacji odstawiają profesora do wynajętego mieszkania, pozostawiając mu numer telefonu do nich. Gdy rano Andrews się budzi, za oknem spostrzega czołg na ulicy oraz niemal brak żywego ducha. nie znający języka polskiego, nie rozumiejący całej sytuacji, przy braku możliwości kontaktu z kimkolwiek, pozostaje sam w zupełnie obcym dla niego świecie.
Pierwsze co przykuło moją uwagę to kreska. Cała oprawa graficzna jest prosta, utrzymana w konwencji czarno-białej, genialnie oddająca ducha PRL-u. Mam tu na myśli zarówno fizyczny obraz otoczenia jak i stan umysłu Polaków, którzy walczyli o wolność, prześladowani przez organa władzy. Profesor robi za mocny kontrast dla tego obrazu, jako człowiek wykształcony, wychowany w zupełnie innych warunkach oraz będący wybitną postacią w dziedzinie psychologii. Teraz sam musi zderzyć się z odmienną dla niego rzeczywistością, która bombarduje go na każdym kroku. Ludzka prostoduszna dobroć, braki towarów w sklepach, wojsko na ulicy - obraz rodem jak z powieści wojennej.
Poza tym staje przed największym wyzwaniem - barierą językową. Nie uznaje Polski za zacofany kraj, jednak zdaje się rozumieć, że jego ojczysty język, jakim jest angielszczyzna, nie ma za wiele do powiedzenia po wschodniej stronie Europy. W okresie odłączonych linii telefonicznych, gdy telefony komórkowe nie były jeszcze popularne, Andrews musi sam zmierzyć się z otaczającą go rzeczywistością, próbując znaleźć inny sposób komunikacji.
Profesor Andrews urzekł mnie prostotą formy oraz dosadnością przekazu. Z pewnością warto sięgnąć po tą krótką, jednak bardzo ważną lekturę. Opisuje wszak wydarzenia, które miały miejsce raptem kilka dekad temu i są nadal bardzo żywe w społecznej świadomości Polaków. Choć niestety w dobie cybernetyki i pośpiechu, powoli zaczynają zanikać w młodym pokoleniu.
Ocena - 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz