Od dawna nie ukrywam, że Doktor Chelli Aphra, to jedna z moich najukochańszych postaci w całym uniwersum Gwiezdnych Wojen. Ostatnio Pani Archeolog wybrała się na interesującą wycieczkę, której finał okazał się śmiertelny w skutkach dla jednego z jej mocodawców. A konkretniej bratanka Dominy Tagge. Innymi słowy zadarła przez przypadek z osobą, która trzęsie połową galaktyki. Domina ma jednak wobec narwanej dziewczyny własne plany, zatem wynajmuje jej usługi, aby zdobyła artefakt z czasów Wielkiej Republiki -moduł silnika Nihilów. Dziewczyna przyjmuje zlecenie, zresztą nie ma innego wyboru, stawiając warunek. Chce współpracować ze swoją dawną kochanką, najemniczką Saną Starros. Szybko się okazuje, że ta para potrafi ładować się w masę kłopotów.
Niby to wszystko już było, ale tutaj wypada jakoś lepiej i przyjemniej. Po pierwsze zarówno Aphra jak i Starros nie są postaciami kobiecymi zrobionymi na siłę. Mają swoją historię, wspólną przeszłość, różne doświadczenia z tymi samymi frakcjami, co finalnie przekłada się na wiarygodność obu pań. Zatem mamy narwaną Aphrę, która kłamie, oszukuje, dba tylko o własną skórę, ale też czasem okazuje ludzkie odruchy. Nie jest postacią szlachetną, nie ma w niej też jednak samego zła. Dziewczyna sporo przeszła i ciężko się dziwić, że jest bardziej wyrachowana od Hana Solo. Na drugiej szali stoi Sana Starros, która z jednej strony jest twarda, ale z drugiej ma kręgosłup moralny i silny kodeks. Kocha Aphrę, ale też doskonale zdaje sobie sprawę, że to zdradziecka i nieodwzajemniona miłość, dlatego stara się trzymać od niej z daleka. Niestety los płata figla i obie muszą z sobą współpracować, gdyż inaczej zginą.
Prawdziwymi antagonistami są Domina Tagge oraz najemniczka Vukorah, będąca generałem w Klanie Niepokonanych. Obie nie boją się wykorzystywać wszelkich kart, aby osiągnąć swój cel. Nie ważne czy zabija przy tym kilkadziesiąt istnień, jednak Domina rozgrywa swą grę o wiele bardziej subtelnie. Tymczasem Vukorah po prostu morduje, jedynie czasem zadając pytania. Niemniej obie też są unikalne na swój sposób, mają własną historię i charakter.
Nie oznacza to, że zabrakło postaci męskich, choć te są na drugim planie i świetnie się tam odnajdują. Co więcej, płynnie uzupełniają poszczególne wątki, łącząc je ostatecznie w finale w jeden obraz. Już nie mogę się doczekać lektury kolejnego tomu, bowiem zapowiada się wręcz kapitalnie, a patrząc po jego okładce będzie się działo. Jeśli cała seria zostanie tak solidnie poprowadzona, to z chęcią będę do niej wracał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz