To już przedostatni album Dona Rosy, który w mojej opinii przebił prace Barksa wrzucając Kacze Opowieści na nowe tory. Wmontował je bowiem w linię historyczną naszego świata, nadając całej opowieści swoistego charakteru, wiarygodności, a jednocześnie zachował unikalny styl Barksa. Do tego rysunki Rosy są obłędne, pełne drobnych szczegółów nawiązujących do popkultury, literatury, filmów i sztuki. To jest po prostu arcydzieło. Cała seria wypada znakomicie i nie inaczej jest w tym wypadku, gdzie koło zwariowanych przygód Donalda i jego siostrzeńców otrzymujemy garść nostalgicznych wspomnień Sknerusa.
I ten element w nawiązaniu do historii bardzo mi się podoba. Zresztą od zawsze mnie on fascynował, ucząc jak mam wpisywać do własnych opowiadań i książek fikcję historyczną wykorzystując do tego fakty. Don Rosa robi to po mistrzowsku, co widać szczególnie mocno we wspomnieniach starego Sknerusa McKwacza. Historia budowy Kanału Panamskiego i związane z nią zawirowania polityczne, sekrety Templariuszy czy tajny dziennik Krzysztofa Kolumba. Zresztą od samego początku Rosa umiejętnie połączył fakty historyczne z życiorysem starego zawadiaki i jego rodziny. Przy okazji jest to pretekst dla młodych czytelników, aby zgłębiali przeszłość, bowiem nie brakuje w komiksie przypisów. Zatem dla chcącego nic trudnego.
Oprócz tego mamy oczywiście garść przygody i związanej z tym gagów z Braćmi Be, Diodakiem i obsesją McKwacza na punkcie jego skarbca. Świetnie wypadł odcinek z Magiką de Czar, gdzie szło się popłakać ze śmiechu. Podobnie wątek z Donaldem z historii przedstawionej na okładce, mocno nawiązującej do pewnych wydarzeń z XVII wieku rozgrywających się w Meksyku oraz znanych westernów opisujących Dziki Zachód. Bracia Be to Bracia Be i oni zawsze sami wpakują się w kłopoty. Natomiast wątek z Diodakiem był o tyle ciekawy, że w końcu poznaliśmy historię powstania jego mechanicznego towarzysza imieniem Wolframik, czyli małej żaróweczki na nóżkach. No, jednej z wersji, bowiem Kacze Opowieści jako uniwersum nie są spójne i każdy scenarzysta miał swoją wizję powstania Wolframika.
Szkoda, że Don Rosa nie rozwinął bardziej swego dzieła, ale w zupełności go rozumiem. Studio Disney, choć stworzyło wiele ponadczasowych dzieł, jako pracodawca nie posiada zbyt dobrej reputacji. Zresztą sam Walt Disney jej nie miał, a dziś ta korporacja potrafi rozszarpać nerwy nie jednemu twórcy. Nie zmienia to jednak faktu, że Don Rosa stworzył coś, przynajmniej z mojego punktu widzenia, nieśmiertelnego i ponadczasowego. Jego komiksy nigdy się nie zestarzeją, a ja chętnie będę do nich wracał. Zostało mi zatem wypowiedzieć się o ostatnim, dziesiątym albumie, ale to za jakiś czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz