Sięgając po ten tom przygód Lucky Luke'a należy mieć na uwadze fakt, że ma on na karku ponad 70 lat. Zatem prezentuje on czasy, gdy pewne zagrywki humorystyczne były dopuszczalne, a dziś patrzy się na nie krzywo. Do tego całość prezentuje zupełnie inny styl graficzny, technikę rysowania oraz zawiera dość mało tekstu w dymkach. Tak, to jest stary komiks i tym samym pozwala czytelnikowi doświadczyć swoistej podróży w czasie.
Całość składa się z dwóch pełnometrażowych opowieści oraz dwóch jednostronicowych historyjek. Jednak konstrukcja całego komiksu sprawia wrażenie, jakby składał się z części. Jest to prawda, bowiem w latach gdy powstawał, a zatem 1949-1950 był publikowany właśnie we fragmentach w jednym z francuskich czasopism. Dopiero w 1951 roku pojawiło się wydanie albumowe, które tutaj możemy przeczytać. Z tego powodu całość czyta się miejscami troszkę dziwnie, jakby była zbiorem różnych gagów. To tak jakby oglądać maraton animacji z kojotem i strusiem, gdzie ten pierwszy zbiera masowe baty.
Z tego powodu fabuła gra tutaj raczej marginalną rolę. Ot tworzy linię główną przygody, ale same gagi są powtarzalne i przez to przewidywalne. Dopiero za kilka lat seria zacznie zyskiwać kształt, który dziś jest tak dobrze znany czytelnikom na całym świecie. Z tego powodu młodsi odbiorcy mogą czuć się zawiedzeni faktem braku Daltonów, psa Rintinkana czy faktu, że Jolly Jumper jest zwykłym koniem nie obdarzonym ludzką mową. Z drugiej strony to całkiem ciekawa podróż w przeszłość. Możliwość zobaczenia, jak kiedyś powstawały komiksy tego typu i ile się przez te 70 lat zmieniło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz