Oto gra bawiąca się mechaniką licytacji. Nie mamy tutaj klasycznego zabiegu znanego z Pokera, gdzie dorzucamy walutę do puli. Zamiast tego staramy się przelicytować przeciwnika wartością punktową, ale w tym wszystkim jest pewien kruczek. A mianowicie taki, że należy uważnie patrzeć do jakiego pola przypisana jest konkretna wartość. Tak, Fiesta Mexicana to niecodzienne połączenie mechaniki licytacji z czymś na kształt Bingo. Co z tego wyszło? Cóż, ciekawa gra, choć nie dla każdego.
Może nie tyle co nie dla każdego, co nie dla wariantu dwuosobowego, gdzie zabawa potrafi przeistoczyć się w przepychankę. To tytuł świetnie spisujący się w rancie 3-4 graczy, bo wtedy naprawdę musimy wysilić mózgownicę. A ta będzie poddana ostrej próbie. Sama zasady są banalne i do wyłożenia w kilka minut. Sztuczka polega na tym, aby dobrze poznać grę. Wiedzieć ile kart (oraz jakich) mamy w puli, kiedy warto spasować i bacznie obserwować plansze przeciwników. To wymaga już pewnych umiejętności oraz sporych pokładów cierpliwości.
Co do zasad, to jak wspominałem są banalne. Każdy z graczy otrzymuje plansze stołu, na którym będzie układać różne karty dań. Stół składa się z 16 pól tworzących kwadrat 4x4. Pojedyncze pole posiada cztery różne wartości i to właśnie one będą służyć nam do licytacji. Teraz każdy losuje po dwa dania z puli startowej, umieszcza je swojej planszy w polach oznaczonych piniatą (wygląda jak lama) i dobiera 5 kart gość, z których musi zostawić sobie 3, z czego każdą innego typu (kolor tła). W razie czego odrzuca dobrane karty gości i dobiera nowych na rękę. Te karty punktują na koniec rozgrywki o ile spełnimy opisane na nich warunki. Obok kładziemy w dogodnym miejscu żetony punktów (czaszek), tasujemy talię dań i zaczynamy zabawę.
W swojej turze gracz dobiera kartę dania i jako pierwszy musi ją zalicytować. Tutaj pojawia się właśnie kruczek - wartość jaką poda musi odpowiadać wartości z pola stołu, ale aktywne są tylko te zwrócone "górą" do górnej krawędzi pola. Co więcej, jeśli wygra licytację, to właśnie na tym polu musi postawić zdobytą kartę. Ma to swoje konsekwencje, bowiem karty mają, choć nie muszą, nadrukowane połówki dipów. Jeśli źle ułożymy kartę (można ją dowolnie obracać) to możemy stracić punkty. Gdy ktoś zgarnie kartę inni gracze mogą obrócić swój stół w lewo lub prawo co dam im inne wartości na niezajętych polach. Zabawa kończy się gdy ktoś zastawi całą plansze potrawami.
Jak widzicie manewrowanie stołem oraz odpowiednie zarządzanie jego polami to klucz do wygranej. Do tego należy obserwować stoły przeciwników i pamiętać za co dostaniemy bonusy z przypisanych do nas kart gości. Zatem układanie tutaj kart na oślep nie ma za grosz sensu. Aby wygrać należy dobrze planować własne ruchy i czasem opłaca spasować kilka licytacji, by następnie móc zebrać oraz ustawić odpowiednią kombinację. Oczywiście mamy tutaj ładunek losowy, bowiem nie wiemy jaka karta dania zostanie wylosowana w kolejnej turze. Znając jednak dobrze talię, możemy obliczyć prawdopodobieństwo wystąpienia danej karty.
Fiesta Mexicana jest zatem grą łatwą w nauczeniu się podstawowych zasad, jednak trudną w umiejętnym opanowaniu całej gry. Wymaga sporej dawki uwagi, spostrzegawczości, kalkulacji oraz odrobiny szczęścia. Dlatego najlepiej sprawdza się w większym gronie, choć na dwie osoby też jako tako się sprawdza. Dużą zaletą jest zdecydowanie czas gry zwykle nie przekraczający 30 minut. Zatem jeśli szukacie lekkiej familijnej odskoczni, a przy okazji lubicie się bawić w licytacje, to ten tytuł może się wam spodobać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz