Postać Feniksa w uniwersum X-Men jest ciekawa, choć nie miałem z nią za często do czynienia. Wiem kim jest, jaką rolę pełni w całym uniwersum i dlaczego upatrzył sobie Jean Grey. To ciekawy byt, o monstrualnej sile, potrafiącej pożerać całe planety. Jednak Jean ma przyjaciół, kochanków, ludzi na których jej zależy. I dla nich jest gotowa walczyć, choć nie zawsze jej się to udaje. Czasem ognisty byt przejmuje kontrolę, a wtedy na planecie rozpętuje się prawdziwa pożoga. Tym razem jednak X-Men mają szansę ją powstrzymać w zarodku, ale nie będzie to łatwe.
Zaletą tego komiksu jest to, że nie trzeba znać szczegółowo wydarzeń z ostatnich serii o X-Menach. Wystarczy ogólna wiedza o uczniach Xaviera i ich losach, aby połapać się w całej przygodzie. Co prawda lepiej być na bieżąco, jednak wiadomo jak to bywa. Wychodzi tego tyle, że czasem coś się przegapi. Tutaj historia stanowi zamkniętą całość, dzięki czemu łatwo się połapać w jej zawiłościach. Na Ziemi ma miejsce seria dziwacznych anomalii z udziałem mutantów, jednak Cerebro nie umie ich do końca sklasyfikować. Rozpoczynają się więc poszukiwania źródła problemu i tak oto X-Men natrafiają na ślad Feniksa. Boskiego bytu, który jakimś cudem powrócił na Błękitną Planetę. Pytanie tylko - Po co?
Co prawda odpowiedź nasuwa się sama, a okładka bardzo dużo zdradza, jednak komiks czyta się całkiem przyjemnie. Nie ma mowy tutaj o jakimkolwiek zaskoczeniu, zaś wszystkie zwroty fabularne są łatwe do przewidzenia, szczególnie dla fana serii. Jednak nie odbiera to przyjemności płynącej z lektury. Może nie jest to nic wyszukanego, ale jak lekkie, niedzielne popołudnie z X-Men nada się idealnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz