W końcu miałem okazję przeczytać kolejny, już czwarty, tom z Batman Detective Comics. Jak wspominałem przy poprzednich - jest to moja ulubiona seria w DC Odrodzenie i naprawdę chętnie śledzę losy jej bohaterów. Trzeci album był niezwykle krwawy i często przypominał slasher, ale tutaj już wracamy na stare tory. Owszem, krwi nie brakuje, trupa też jest sporo, niemniej dominuje narracja, rozwój relacji postaci i wygrzebywanie przeszłości jednej z nich. Tym razem padło na Azraela, czyli Jean-Paila Valley. Żywą broń, zaprojektowaną, a w zasadzie wyhodowaną przez Zakon Świętego Dumasa. Dawny wróg Batmana, obecnie należący do jego drużyny złożonej pierwotnie z byłych przestępców, ma bowiem spore kłopoty z swą przeszłością. Wielu rzeczy nie pamięta, jego strój jest z nim na swój sposób scalony, dzięki sztucznej inteligencji i bardzo zaawansowanej genetyce, a co gorsza na arenie pojawia się nowy przeciwnik. Swego rodzaju żyjąca i w pełni samoświadoma maszyna. Gniew Boga - Ascalon.
Na okładce tego tomu widać bardzo ważną postać - Zatannę. Nasza czarodziejka będzie miała bowiem niezwykle istotny wkład w rozwój historii oraz jej finał. Nie będę zdradzał na tym polu więcej szczegółów, bo zepsułbym wam zabawę przed lekturą, ale osoby które nie siedzą szczególnie mocno w świecie Batmana mogą zostać niejednokrotnie zaskoczone. Oczywiście pozytywnie. Samo wejście naszej iluzjonistki, parającej się jednocześnie realną magią, jest dość mocne. Choć głównie za sprawą głównego antagonisty tego tomu. Ascalon to rasowy rzeźnik, zaś kulisy jego historii dla mnie okazały się dość ciekawe. Nie miałem opadu szczęki, czy czegoś w tym stylu, ale i tak przyjemnie było poznawać sekret jego pochodzenia i co go łączy z Azraelem. Co do samej Zatanny, to muszę przyznać, że bardzo ciekawie przedstawia ona naturę prawdziwej magii, podczas swych rozmów z Brucem. Oczywiście zaskoczy to tylko tych, co nie znają dobrze tej postaci, bowiem w przeszłości sprawa magii była poruszana wielokrotnie w innych komiksach. Szybko polubiłem jej wystąpienie, choć to nie było trudne, gdyż ze wszystkich kochanek Mrocznego Rycerza, nasza iluzjonistka jest, dla mnie, najciekawsza. I najbardziej ludzka, a to się liczy. Zawsze żałowałem, że scenarzyści postanowili ostatecznie, aby to z Talią al Ghul Bruce Wayne miał potomka. No cóż, takie życie.
Na drugim planie mamy oczywiście watek z Azraelem i Ascalonem. Każdy z nich próbuje poznać prawdę o sobie, zwalczyć część swej natury i pokazać kto jest lepszy. Maszyna czy człowiek. A w zasadzie anioł czy człowiek, patrząc na naturę ich pochodzenia i to w jakim celu oraz przez kogo zostali stworzeni. Ten wątek bardzo przypadł mi do gustu, choć miejscami był nieco zbyt sztampowy. Niemniej mi to nie przeszkadzało. Finał zaś starcia tej dwójki jest ciekawy. Jestem ciekaw czy w przyszłych tomach Ascalon jeszcze się pojawi, bo Azrael jest nieodłącznym elementem nowej drużyny Batmana. Warto dodać też wzmiankę o nowej postaci, która pojawia się w ostatnim rozdziale. Jest to jeden z moich ulubionych przeciwników Mrocznego Rycerza, który niestety bardzo rzadko gościł na łamach komiksów jakie wpadły w moje ręce. Fani Batmana być może domyślają się kogo mam na myśli :)
Podsumowując - czwarty tom bardzo przypadł mi do gustu. Zostało zatem czekać do czerwca na tom piąty, zatytułowany "Życie w samotności". Na jego okładce widać osobnika odpowiedzialnego za porwanie Red Robina, który jest gdzieś uwięziony. Osobiście mam już od dawna pewne podejrzenia co do natury tajemniczego jegomościa i jestem ciekaw czy się potwierdzą. Zaznaczam przy tym, że nie jestem znawcą uniwersum DC, a raczej nieco bardziej oczytanym laikiem. Dlatego mój entuzjazm może dziwić osoby, mocno zakorzenione w Batman Detective Comics. Niemniej takim osobom jak ja, polecam sięgnąć po tą serię i kilka wcześniejszych, np. Wieczny Batman, Wieczni Batman i Robin oraz Batman scenariusza Scotta Snydera.
Na okładce tego tomu widać bardzo ważną postać - Zatannę. Nasza czarodziejka będzie miała bowiem niezwykle istotny wkład w rozwój historii oraz jej finał. Nie będę zdradzał na tym polu więcej szczegółów, bo zepsułbym wam zabawę przed lekturą, ale osoby które nie siedzą szczególnie mocno w świecie Batmana mogą zostać niejednokrotnie zaskoczone. Oczywiście pozytywnie. Samo wejście naszej iluzjonistki, parającej się jednocześnie realną magią, jest dość mocne. Choć głównie za sprawą głównego antagonisty tego tomu. Ascalon to rasowy rzeźnik, zaś kulisy jego historii dla mnie okazały się dość ciekawe. Nie miałem opadu szczęki, czy czegoś w tym stylu, ale i tak przyjemnie było poznawać sekret jego pochodzenia i co go łączy z Azraelem. Co do samej Zatanny, to muszę przyznać, że bardzo ciekawie przedstawia ona naturę prawdziwej magii, podczas swych rozmów z Brucem. Oczywiście zaskoczy to tylko tych, co nie znają dobrze tej postaci, bowiem w przeszłości sprawa magii była poruszana wielokrotnie w innych komiksach. Szybko polubiłem jej wystąpienie, choć to nie było trudne, gdyż ze wszystkich kochanek Mrocznego Rycerza, nasza iluzjonistka jest, dla mnie, najciekawsza. I najbardziej ludzka, a to się liczy. Zawsze żałowałem, że scenarzyści postanowili ostatecznie, aby to z Talią al Ghul Bruce Wayne miał potomka. No cóż, takie życie.
Na drugim planie mamy oczywiście watek z Azraelem i Ascalonem. Każdy z nich próbuje poznać prawdę o sobie, zwalczyć część swej natury i pokazać kto jest lepszy. Maszyna czy człowiek. A w zasadzie anioł czy człowiek, patrząc na naturę ich pochodzenia i to w jakim celu oraz przez kogo zostali stworzeni. Ten wątek bardzo przypadł mi do gustu, choć miejscami był nieco zbyt sztampowy. Niemniej mi to nie przeszkadzało. Finał zaś starcia tej dwójki jest ciekawy. Jestem ciekaw czy w przyszłych tomach Ascalon jeszcze się pojawi, bo Azrael jest nieodłącznym elementem nowej drużyny Batmana. Warto dodać też wzmiankę o nowej postaci, która pojawia się w ostatnim rozdziale. Jest to jeden z moich ulubionych przeciwników Mrocznego Rycerza, który niestety bardzo rzadko gościł na łamach komiksów jakie wpadły w moje ręce. Fani Batmana być może domyślają się kogo mam na myśli :)
Podsumowując - czwarty tom bardzo przypadł mi do gustu. Zostało zatem czekać do czerwca na tom piąty, zatytułowany "Życie w samotności". Na jego okładce widać osobnika odpowiedzialnego za porwanie Red Robina, który jest gdzieś uwięziony. Osobiście mam już od dawna pewne podejrzenia co do natury tajemniczego jegomościa i jestem ciekaw czy się potwierdzą. Zaznaczam przy tym, że nie jestem znawcą uniwersum DC, a raczej nieco bardziej oczytanym laikiem. Dlatego mój entuzjazm może dziwić osoby, mocno zakorzenione w Batman Detective Comics. Niemniej takim osobom jak ja, polecam sięgnąć po tą serię i kilka wcześniejszych, np. Wieczny Batman, Wieczni Batman i Robin oraz Batman scenariusza Scotta Snydera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz