Tak się jakoś złożyło, że ostatnio szukałem wraz z żoną prezentu, dla córeczki przyjaciół z dawnych lat. Dziewczynka ma dwa latka, a koleżanka lubi czytać jej do snu, zatem pomysł narodził się jakoś samoistnie. W księgarni natrafiłem na stos książeczek mających po 3-5 grubych, tekturowych stronic, na których widniała zwięzła, barwna opowieść. To jakaś księżniczka, to wesołe zwierzątka, to nauka słówek w języku angielskim. Słowem - wszędzie ten sam zestaw, tylko w innej oprawie graficznej. Wtedy naszą uwagę przykuła seria ustawiona na tylnej ścianie. Były to baśnie i bajki dla dzieci, przeznaczone dla pociech od 3 do 6 lat. Każdy rocznik miał swoją księgę, okraszoną inną grafiką i kolorem tła. Okładka zachęcała, obiecując naprawdę baśniową przygodę, zatem bez większego oporu sięgnąłem po książkę i... dałem się ponieść magii. Z dzieciństwa rzecz jasna.
Książka zawiera 23 pozycje, z których część to wierszyki czy piosenki, oznaczone jako "Wesołe rymy". Reszta natomiast stanowi skróconą wersję znanych baśni lub też zupełnie nowych, współczesnych opowiadań. Znajdziemy zatem tutaj takie klasyki jak "Żabi król", "Muzykanci z Bremy" lub "Brzydkie kaczątko", ale też nowe projekty pokroju "Dino i Dina", opowiadające przygodę dwóch niesfornych dinozaurów. Wypada to naprawdę dobrze, choć czasem te "nowsze" baśnie troszkę psują magiczny klimat. Są, jakby to ująć, za mało "bajkowe" i zbyt nowoczesne. Z drugiej strony nie głupie, niosąc ciekawą puentę.
W przypadku klasycznych baśni, autorzy z wiadomych przyczyn poszli mocno na skróty w ilości tekstu. Wyszło to dobrze, choć mi osobiście nie do końca pasowały sporadyczne zmiany fabularne względem oryginalnych wersji. Dobrym przykładem jest tutaj "Brzydkie kaczątko", które dla mnie osobiście jest jedną z najważniejszych prac, jakie napisał Andersen. Zresztą sam autor przykładał do niego ogromna wagę. Tutaj siła tej baśni jest w moim odczuciu za bardzo spłycona. Owszem, czyta się to dobrze, dziecko dostanie miłą opowieść, ale czy tak powinno się postąpić z tym konkretnym dziełem? Wszak mamy całe mrowie baśni, które spokojnie mogłyby wejść w to miejsce.
Jeśli idzie o warstwę wizualną, to tutaj ciężko byłoby się do czegokolwiek przyczepić. Nad rysunkiem pracowało w sumie siedmiu rysowników i ich projekty wypadają świetnie. Książka jest różnorodna, zawiera kilka stylów, a przy tym każda z baśni ma swój wydźwięk, które małe dziecko spokojnie zapamięta. Bardzo cieszy też paleta kolorów oraz śliczna okładka, wykonana przez Gemmę Roman. Tak naprawdę, to za jej sprawą zwróciłem bowiem uwagę na tą pozycję. "Opowieści dla 3-latka" to naprawdę porządny kawał, zbiorowej pracy, mogący dostarczyć mamom i ich pociechom wielu przyjemnych chwil. Z chęcią sięgnę w przyszłości po kolejne pozycje z tej serii, chcąc zobaczyć jak ona ewoluuje.
Książka zawiera 23 pozycje, z których część to wierszyki czy piosenki, oznaczone jako "Wesołe rymy". Reszta natomiast stanowi skróconą wersję znanych baśni lub też zupełnie nowych, współczesnych opowiadań. Znajdziemy zatem tutaj takie klasyki jak "Żabi król", "Muzykanci z Bremy" lub "Brzydkie kaczątko", ale też nowe projekty pokroju "Dino i Dina", opowiadające przygodę dwóch niesfornych dinozaurów. Wypada to naprawdę dobrze, choć czasem te "nowsze" baśnie troszkę psują magiczny klimat. Są, jakby to ująć, za mało "bajkowe" i zbyt nowoczesne. Z drugiej strony nie głupie, niosąc ciekawą puentę.
W przypadku klasycznych baśni, autorzy z wiadomych przyczyn poszli mocno na skróty w ilości tekstu. Wyszło to dobrze, choć mi osobiście nie do końca pasowały sporadyczne zmiany fabularne względem oryginalnych wersji. Dobrym przykładem jest tutaj "Brzydkie kaczątko", które dla mnie osobiście jest jedną z najważniejszych prac, jakie napisał Andersen. Zresztą sam autor przykładał do niego ogromna wagę. Tutaj siła tej baśni jest w moim odczuciu za bardzo spłycona. Owszem, czyta się to dobrze, dziecko dostanie miłą opowieść, ale czy tak powinno się postąpić z tym konkretnym dziełem? Wszak mamy całe mrowie baśni, które spokojnie mogłyby wejść w to miejsce.
Jeśli idzie o warstwę wizualną, to tutaj ciężko byłoby się do czegokolwiek przyczepić. Nad rysunkiem pracowało w sumie siedmiu rysowników i ich projekty wypadają świetnie. Książka jest różnorodna, zawiera kilka stylów, a przy tym każda z baśni ma swój wydźwięk, które małe dziecko spokojnie zapamięta. Bardzo cieszy też paleta kolorów oraz śliczna okładka, wykonana przez Gemmę Roman. Tak naprawdę, to za jej sprawą zwróciłem bowiem uwagę na tą pozycję. "Opowieści dla 3-latka" to naprawdę porządny kawał, zbiorowej pracy, mogący dostarczyć mamom i ich pociechom wielu przyjemnych chwil. Z chęcią sięgnę w przyszłości po kolejne pozycje z tej serii, chcąc zobaczyć jak ona ewoluuje.