Czas na kolejne odświeżenie klasyka literatury, czyli kryminał Agathy Christie w komiksowej odsłonie. Tym razem trafiłem na przygodę Miss Marple, której nie czytałem wcześniej ani nie pamiętam abym natrafił na jej ekranizację. Muszę przyznać, że to jeden z krwawszych epizodów w życiu słynnej emerytki, bowiem trup ściele się tutaj gęsto od pierwszych stron. Natomiast tytułowy Hotel Bertram szybko staje się nie tylko sceną zbrodni, ale również swoistym wehikułem czasu.
Mamy rok 1967 i Miss Marple jest świadkiem dość niecodziennego napadu na lokalny bank, z którego dopiero co odebrała swoją emeryturę. Otóż osobą odjeżdżającą ze zrabowaną gotówką jest poważany sędzia, którego twarz jest doskonale znana lokalnym mieszkańcom oraz służbom mundurowym. Co dziwniejsze, sędzia spędza obecnie czas poza granicą kraju, a wszelkie tropy za rabusiami szybko się urywają. Miss Marple pragnąc uspokoić nerwy wyjeżdża do Hotelu Bertram, gdzie nieraz spędzała swą młodość. Szybko się jednak okazuje, że w natłoku wspomnień pojawiają się tajemnicze osoby, a krajem wstrząsa fala brutalnych napadów na konwoje przewożące bankową gotówkę.
Jak wspomniałem, trupów jest tutaj sporo, ale sceny te nie zostały ukazane w sposób makabryczny czy przesadnie brutalny. Zachowano stonowane sceny, tak aby jak najlepiej przenieść styl pisarki na kadry komiksu. Zatem czuć tutaj Londyn, Anglię z tamtego okresu oraz ostry kontrast pomiędzy różnymi grupami społecznymi. Dobrze ukazano też transformację kulturową tamtych czasów. Jedyne co mi nieco nie pasowało to dość sztywne twarze postaci, które nieraz kompletnie nie wyrażały emocji. Pasowało to do głównej bohaterki i jeszcze jednej, no może dwóch, postaci, ale przy pozostałych wypadało mocno sztucznie.
Natomiast sama zagadka, przynajmniej częściowo, jest raczej łatwa do rozwiązania. Komiks ma prawie 70 stron, ale i tak w połowie można spokojnie połączyć wiele nitek tworząc tym samym sensowny obraz, który na końcu się trochę uzupełnia o pewne fakty. Czy mi to przeszkadzało? Szczerze, to niezbyt. Zawsze wolałem książki z Poirotem, ale tutaj bawiłem się nawet dobrze. Głównie z powodu samej intrygi oraz kilku barwnych postaci. Fani komiksowych adaptacji książek Christie mimo wszystko powinni być w miarę usatysfakcjonowani, natomiast osoby nie ma jace dotąd z jej twórczością do czynienia powinno zachęcić do sięgnięcia po książki. Innymi słowy, komiks w pełni spełnił swoją powinność, choć nadal uważam linię z Poirotem za dużo ciekawiej narysowaną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz