Przygody samotnego kowboja, które wyszły spod ręki duetu Morris-Goscinny są w zasadzie nie do podrobienia. Dwaj wielcy, Francuscy rysownicy na wiele lat połączyli siły dając światu unikalne przygody Daltonów, Jolly Jumpera, Lucky Luka, Rintinkana i wielu, wielu innych postaci. Nie bez powodu wymieniłem akurat tą czwórkę, bowiem to oni dominują w tym albumie, będącym istną beczką, a raczej tipi, śmiechu oraz humoru. Mimo lat, komiks nic nie stracił na swej sile oraz uroku, dając czytelnikom tonę frajdy.
Daltonowie wychodzą z więzienia, gdyż nowy prezydent USA objął niemal wszystkich lokatorów więzień amnestią z okazji rozpoczęcia swej kadencji. Nasi milusińscy na wstępie wykręcają żart swemu odwiecznemu nemezis, po czym planują wznowić swój bandycki proceder, jednak udając uczciwych ludzi. Niedługo potem grupa Indian pod wodzą Małego Byka wkracza na wojenną ścieżkę i Daltonowie trafiają w sam środek całej zawieruchy. Oczywiście ich śladem, od pewnego momentu, podąża najgłupszy pies Dzikiego Zachodu, czyli Rintinkan, u nas znany bardziej jako Bzik. Dopiero wtedy zaczyna się totalna karuzela śmiechu.
Czuć tutaj rękę mistrzów zarówno w dialogach, jak i samym rysunku. Gagi są po prostu mistrzowskie. Mamy tutaj poziom z najlepszych odsłon Asteriksa, gdzie Goscinny bawi się słowami jak mało kto. Określenia: Mów szybko, tylko powoli; są tutaj na porządku dziennym. Do tego odzywki naszego psiaka - o mój Boże, toż to czyste złoto. Stworzenie takiego imbecyla, do tego logicznie wpisującego się w cały scenariusz, nie należało do zadań łatwych. sami Daltonowie również robią to co zwykle, ale dzięki położeniu w jakim się znajdują, nieraz wypada to o wiele bardziej komicznie. Dlatego polecam zaznajomić się z tym albumem każdemu, nawet jeśli nie jest wiernym fanem serii. Szczególnie, jeśli mamy gorszy dzień, bowiem Morris z Goscinnym umieją rozbawić nawet największego ponuraka.
Materiał powstał przy współpracy z Wydawnictwem Egmont.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz