Od jakiegoś czasu wydawnictwo Egmont wypuszcza albumy zbiorcze komiksów Zbigniewa Kapsrzaka. Innymi słowy sentymenty na pełnych obrotach i człowiek siedzi nad takim albumem wspominając dzieciństwo. Z tego powodu bardzo trudno jest mi ocenić tego typu prace, bo z jednej strony czuć, że mocno się zestarzały, z drugiej to nadal kawał solidnego komiksu oraz ogromny element naszej rodzimej sztuki. Dziś postaram się do tego podejść nieco na chłodno, choć do obiektywizmu pewnie będzie mi daleko, gdyż sięgając po ten gruby album, już sama okładka wywaliła mi w twarz sentymentem.
Album można niejako podzielić na trzy grupy komiksów, które wzajemnie się przenikają. Jest to dobry pomysł, bo wypada to estetycznie ciekawiej i czytelnik, szczególnie młodszy, nie przeskoczy ot tak nad krótszymi, głównie czarno-białymi, historyjkami. Oczywiście wszystkie są mi dobrze znane, bowiem komiks towarzyszył mi od zawsze i to na nim uczyłem się czytać. Jednak miło było wrócić do tych opowieści, bowiem niektórych za dobrze nie pamiętałem.
Pierwszą grupą są tytułowe "Wielkie wyprawy", czyli komiksy historyczno-edukacyjne, opisujące losy Krzystofa Kolumba, Magellana oraz Jamesa Cooka. Pamiętam te opowieści doskonale, bowiem w dzieciństwie wałkowałem ten album notorycznie, na zmianę z "Hernan Cortes i podbój Meksyku" oraz "Legendy wyspy labiryntu". Wręcz zaczytałem moje albumy doszczętnie, przez co kupiłem sobie kolejne, a później następne. Ot jak a dzieciaka się do tego podchodziło. A jak to wypada dzisiaj? Wydaje mi się, że dla dzieci to nadal będzie wartościowa lektura. Mamy tutaj dość skrótowy opis poszczególnych wypraw geograficznych, jednak idealnie nada się dla uczniów szkoły podstawowej, do której zasadniczo jest skierowany. Mi natomiast czytało się to przyjemnie, ale w dużej mierze dzięki sentymentom.
Pozostając pośrednio w tym temacie dostajemy już bardziej dojrzałą opowieść, skierowaną raczej do licealistów, czyli "Podróżnicy". Jest ona poświęcona grupie traperów oraz pewnym Indianom, opisująca burzliwą walkę z siłami natury, innymi łowcami skór czy dzikimi zwierzętami. Od razu przed oczami stanęło mi kilka westernów, jednak komiks sam w sobie nadal mocno się borni. Jak wspomniałem wcześniej - jest dużo dojrzalszy i dzięki temu, przynajmniej dla mnie, lepiej zdał próbę czasu. Nadal świetnie narysowany, z fenomenalną paletą barw oraz solidnym scenariuszem. Szkoda, że w Polsce jest mniej znany i nigdy nie doczekał statusu tak kultowego, jak choćby "Wielkie wyprawy" czy "Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa".
Drugą grupą, są krótkie komiksy historyczne i narodowe. Mamy tutaj odniesienia do okresu II Wojny Światowej, PRL-u, ale także dawniejszych czasów, w tym okresu rządów Piastów. Większość tych prac jest czarno-biała i dość specyficzna, przeznaczona raczej dla konkretnego odbiorcy. Dokładniej fana kultury słowiańskiej oraz historii Polski. W mojej opinii prace te najbardziej się zestarzały, jednak warto zaznaczyć, że nigdy nie byłem ich wielkim fanem. Wolałem bardziej rozbudowane opowieści.
Ostatnią pracą jest historia tragicznego życia prywatnego Marilyn Monroe, a raczej Normy Jeane. Kobiety, która, przynajmniej w moim odczuciu, była wyjątkowo utalentowaną aktorką, ale producenci za długo obsadzali ją w rolach głupiutkiej blondynki. Miała potencjał i ambicje na role dramatyczne, co zdążyła udowodnić, ale niestety jej życie złamane prywatne, depresja oraz liczne używki ostatecznie ją zabiły. Kasprzak świetnie to zilustrował, do scenariusza dwóch francuskich autorów.
I tak prezentuje się ten album. Dla mnie była to miła wycieczka sentymentalna, ale nic więcej. Najlepiej bawiłem się na historii o Monroe oraz opowieści o traperach, ale reszta jakoś już mnie tak nie wciągnęła. Ciekawie wypadł natomiast szkicownik i kilka akapitów posłowia od autora. Również wstęp Adama Ruska warto przeczytać, gdyż interesująco przedstawia historie polskiego komiksu i jego roli w naszej kulturze. Zatem jest to bardziej album dla sentymentalnych kolekcjonerów, ale mimo wszystko warto spróbować zachęcić do niego młode pokolenie.
Materiał powstał przy współpracy z Wydawnictwem Egmont.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz