Gier opartych na mechanice Patchworka jest całe mrowie. Jedne lepsze inne gorsze, choć z totalnym crapem nigdy się nie spotkałem. I tym razem również wyszła całkiem ciekawa łamigłówka, nieco ubogacająca nieco standardową mechanikę tego typu gier. W Nowej Gwinei przyjdzie nam bowiem rozwiązywać łamigłówkę na czas. Tak, łamigłówkę, bowiem jest to bardziej gra logiczna niż klasyczne układanie kafelków na planszy w celu zebrania punktów z konkretnych kombinacji.
Cena sugerowana tej gry to 130 zł, ale spokojnie wyhaczymy ją za stówkę. Posiada standardowej wielkości pudełko, w którym na szczęście nie ma za dużo powietrza. Co jednak ważniejsze zadbano o dobrze przemyślaną wypraskę, dzięki czemu nic wewnątrz się nie wala bez ładu i składu. Nie ważne jak łazimy z grą, komponenty pozostają na miejscu, a przynajmniej tak było w wypadku mojego egzemplarza. Natomiast elementów mamy troszkę, choć dominuje tektura:
* 32 dwustronne plansze zadań
* 48 kafelków chat (po 12 na gracza)
* plansza z torem punktacji
* 4 żetony mnożnika punktów (dwustronne)
* 4 pionki
* kostka z unikalnymi nadrukami
* instrukcja
Zacznijmy od tego, że instrukcja jest krótka, a zasady banalnie proste. Dzięki temu próg wejścia jest niemal zerowy, choć sama rozgrywka potrafi zmusić nasze szare komórki to mocniejszej pracy. Przynajmniej u osób nie bawiących się na co dzień w rozwiązywanie łamigłówek logicznych, bo dla nich gra faktycznie może okazać się bardzo prosta. Inną ważną informacją jest to, że każdą stronę planszy zadań da się rozwiązać przynajmniej na kilka sposobów, o czym za chwilę. Niemniej znacznie zwiększa to regrywalność, bowiem daje nam sumarycznie prawie 400 możliwych kombinacji przy raptem 32 planszach.
Celem zabawy jest zgromadzić jak najwięcej punktów w trakcie 9 rund gry. Na początku każdy gracz dostaje swój zestaw domków, przypisany do nich pionek kładzie na torze punktacji na polu "zero", po czym tasujemy plansze zadań. Gracze wspólnie decydują czy rozgrywka toczy się na łatwiejszej (żółty znacznik) czy trudniejszej (czerwony) stronie. Każdy dostaje jedną plansze zadań po czym jeden z graczy rzuca kostką. Symbol na niej określa pole startowe na planszy, czyli miejsce, które musi zostać zakryte w pierwszej kolejności przez dowolny kafelek chaty.
Cała sztuczka polega na tym, że gracze jednocześnie próbują rozwiązać łamigłówkę. Ten kto uczyni to pierwszy zatrzymuje całą rundę. A dzieje się tak gdy ktoś zasłoni wszystkie pola źródeł swoimi chatami. Jest jednak kilka pomniejszych zasad, które znacząco to utrudniają:
* chaty nie mogą zakrywać innych pól zwierząt (czarne) oprócz startowego
* chaty muszą stykać się ze sobą kantami
* chaty nie mogą stykać się ze sobą krawędziami
* chaty mogą, ale nie muszą, zasłaniać pól z drzewkami, które generują dodatkowe punkty
Po każdej takiej rundzie zliczamy uzbierana punktację za zakryte źródła oraz drzewka i nanosimy ją na torze punktów. Jak widać jest to banalne w nauce, ale już trudniejsze w rozgrywce. Szczególnie jeśli zależy nam na uzbieraniu maksymalnej liczby punktów.
Nowa Gwinea to zatem solidna gra. Nic szczególnie wyróżniającego się na obecnym rynku gier planszowych, ale jednocześnie potrafiąca dać dość zabawy, aby przyciągnąć niedzielnych lub familijnych graczy. Solidnie wykonana, z niskim progiem wejścia, a przy tym nieco wymagającą pomyślunku rozgrywką. Jeśli zatem lubimy tego typu gry lub szukamy czegoś czym możemy łatwo wprowadzić w ten świat nowe osoby, to ten tytuł nada się wyśmienicie.
NA PLUS:
+ jakość komponentów
+ niski próg wejścia przy nieco wymagającej rozgrywce
+ oprawa graficzna
+ dobrze pomyślana wypraska
+ cena (jak na dzisiejsze czasy)
+ regrywalność
NA MINUS:
- w zasadzie niczym nie wyróżnia się jakoś szczególnie na tle konkurencji
- za prosta dla fanów łamigłówek
uwielbiam gry planszowe, mam ich całe mnóstwo,ale tą także chyba przetestuje, ale na pewno wyczaję jakąś okazję cenową jak to ja :D
OdpowiedzUsuń