Często spotykałem się z narzekaniem na dziewczęcą wersje Smerfów. Że to nie to samo, że to feminizacja i takie tam pierdoły. Dla mnie osobiście, to bardzo fajna i ciekawie napisana odnoga głównej serii i mam nadzieję na jej dynamiczniejszy rozwój. Póki co otrzymaliśmy cztery albumy i najnowszy strasznie przypadł mi do gustu. Nasze małe Smerfy w sukienkach, po stracie swej wioski zawieszonej między drzewami (patrz album "Kruk") szukają nowego miejsca aby się osiedlić. Docierają do pięknej magicznej polany nad rzeką, jednak i tam szybko natrafiają na odwiecznego wroga - wredne i złośliwe wryczołki. Sytuacja się jednak komplikuje gdy odnajdują dziwne perły.
Komiks bardzo ciekawie porusza temat nie oceniania czegoś po pozorach. Z jednej strony mamy tajemnicze perły, zaginięcia smerfów i podejrzenie kto za wszystkim stoi oraz dlaczego. Jednak z każdą kolejną sceną nic już nie jest takie jasne. Pojawiają się nowe poszlaki prowadzące do nowych miejsc i zagadka się gmatwa. Gdy natomiast odnajdujemy jej większy kawałek i wydaje się nam, że wiemy już wszystko okazuje się jak łatwo potrafimy oceniać po pozorach. Tylko dlatego, że nie rozumiemy drugiej strony lub zwyczajnie się jej boimy.
I właśnie za takie umiejętne zagrywki kocham tą serię. W każdym tomie dostaję wartościową lekcję, którą w przystępny sposób mogę przedstawić najmłodszym czytelnikom. Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie to szalenie ważne. I mimo ogromnego sentymentu do oryginalnej wersji napisanej przez Peyo oraz pierwszego serialu, nad którym miał przez pewien czas pieczę, to jestem zdania, że obecnie Smerfy doczekały się godnych następców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz