Śledzę uważnie tą serię, która ma swoje gorsze i lepsze chwile. Czasem autorzy pójdą w scenariuszu za bardzo na skróty innym razem rysunek koli oko. Jednak "A.B.C." Wyszło idealnie i szkoda, ze cała seria nie wygląda w ten sposób. Kreska i kolorystyka perfekcyjnie oddają ducha książki, scenariusz wiernie trzyma się oryginału, a całość wręcz kipi od akcji. To jest świetne. Dla mnie jako fana komiksów i książek Agathy Christie.
Jeśli komuś jest obca historia tej dość popularnej książki, to już spieszę z prezentacją. Herkules Poirot otrzymuje zagadkowy list od mordercy, nim ten popełni jeszcze swój czyn. Przestępca podpisuje się jako A.B.C. i chce wystawić detektywa na próbę podając mu nazwę miejsca i dzień, w którym dojdzie do zbrodni. Gdy policja odnajduje pierwsze zwłoki Poirot i jego wierny przyjaciel Hastings ruszają na łowy nie zdając sobie sprawy, że to dopiero początek prawdziwego koszmaru.
Sposób prowadzenia czytelnika w zawiłościach tego śledztwa jest skonstruowany rewelacyjnie. Osoba nie znająca książki będzie miała problem w odgadnięciu kto i dlaczego zabija, a liczba fałszywych tropów jest dość spora. Do tego na poszczególnych kadrach komiksu nie zdradzono żadnych kluczowych dla finału sprawy wskazówek. Wszystko tak umiejętnie przełożono z książkowego oryginału, aby czytelnik musiał użyć, jak to Poirot mówi, swoich małych, szarych komórek.
Do tego całość wizualnie to istna perełka. Czuć tutaj międzywojenny Londyn. Kulturę oraz zachowanie Anglików z tamtego okresu, w zależności z jakiej grupy społecznej się wywodzą. Widać to też w języku oraz formie ich wypowiedzi. Szkoda, ze w dwóch miejscach pomylono dymki (narratora z wypowiedzią), ale to doprawdy detal. W mojej opinii to, póki co, najlepszy komiks z tej serii i szkoda, że od samego początku nie jest ona tak prowadzona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz