5 stycznia 2017

Predators

Kosmiczny tropiciel wszelkich drapieżników, znany jako Predator, zadebiutował po raz pierwszy w 1987 roku. Ojcem tego nienasyconego łowcy jest John McTiernan, reżyser wielu znakomitych filmów akcji, jak choćby Szklana PułapkaSekcja 8Trzynasty wojownik czy legendarne już dzieło Polowanie na Czerwony Październik. Predator stał się z miejsca ulubieńcem rzeszy ludzi i po kilku latach zaczęto łączyć jego postać z innymi sławnymi zabójcami srebrnego ekranu. Najsłynniejszą mieszanką jest oczywiście AvP, który doczekał się serii komiksów, gier komputerowych oraz ekranizacji. Predators, w reżyserii Nimróda Antala, to oderwana od całości pojedyncza historia, która nie wypadła najgorzej, choć od klasyków dzieli ją gigantyczna przepaść.

Akcja filmu dzieje się w tropikalnej dżungli znajdującej się na bliżej nie określonej planecie, będącej areną łowiecką dla Predatorów. Trafiają na nią wszelkiej maści drapieżniki, które mają być zwierzyną łowną dla tytułowych łowców. Widz ma możliwość obserwowania jednej z takich grup, w skład której wchodzą bojownicy, żołnierze, członkowie organizacji przestępczych, morderca oraz lekarz. Aby przeżyć cała grupa musi nauczyć się współpracować, co przy ciągle wybuchających konfliktach nie jest łatwym zadaniem. Zwłaszcza że łowców jest wielu i są bardzo spragnieni nowych trofeów. 

Scenariusz nie zaskoczy widza dosłownie niczym. Zresztą reżyser raczej nie planował tworzyć oszałamiających zwrotów akcji i wolał skupić się na widowiskowości swego dzieła. Co prawda w trakcie seansu natrafimy na kilka zakrętów w fabule, ale nie są one szczególnie niespodziewane. Od strony technicznej natomiast nie jest źle. Predatorzy prezentują się naprawdę świetnie, ich komputerowo stworzone "psy", również wypadają nie najgorzej, a kamera jest dynamiczna. Zdjęcia plenerów również są wykonane pieczołowicie i przyznaję, że prawie cała scenografia, poza kilkoma lokacjami, jest porządnie zrobiona. Zdecydowanie gorzej wypada muzyka, która po prostu wylatuje z pamięci zaraz po zobaczeniu napisów końcowych. Obejrzałem ten film kilka razy i po dziś dzień nie pamiętam ani jednego utworu jaki w niej występował.


Jeśli idzie o aktorstwo, to jest ono w zasadzie poprawne. Nie natrafimy tutaj na nic rewelacyjnego czy mizernego. Ot jest ono jak cały film – niezłe. Co prawda Adrien Brody, który wcielił się w postać żołnierza Royca, ni cholery nie pasuje mi do takiej produkcji, to muszę przyznać że spodziewałem się czegoś gorszego. Niemniej trochę śmiesznie wygląda tytułowy "Pianista" z wielkim karabinem w rękach i w podartym mundurze, biegający po dżungli niczym sarenka i tłukący się na pięści z Predatorem. Zdecydowanie większą uwagę przyciąga postać Isabelle zagrana przez Alice Bragę. Pomijając już fakt, że jest to jedyna postać żeńska w całej produkcji, Braga zagrała naprawdę dobrze i chyba najbardziej ciekawie z całej ekipy. Jej postać nie jest kolejną laseczką, kręcącą tyłkiem tylko twardą kobietą z zasadami, która nie zawaha się pociągnąć za spust, jeśli uzna to za konieczne. Cała reszta obsady robi w sumie za tło, a raczej zwierzynę łowną, z mniej lub bardziej ostrymi pazurkami. Większość z nich nawet nie zapadła mi w pamięć, no może poza wybitnie kiepsko zagranym kryminalistą.


Do Predators należy podejść z dużą dozą rezerwy. Jest to typowo lekkie kino akcji, przy którym można spokojnie wypić piwko i pogadać z kumplami o nie istotnych sprawach. Jedyne czego żałuję to że wybrałem się na tą produkcję do kina w czasie premiery filmu. Spokojnie mogłem poczekać aż ukaże się na DVD, gdyż nie ma tutaj niczego co zasługuje na wielki srebrny ekran. Ani aktorstwa, ani zwariowanej fabuły, ani super efektów specjalnych (choć dżungla prezentuje się naprawdę świetnie). Film jest po prostu poprawny i tylko tyle, a przy pierwszych dwóch częściach przygód Predatora, raptem ciężkostrawny. Jeśli ktoś chce obejrzeć coś kompletnie niezobowiązującego do śledzenia fabuły i nacieszyć oko walkami ludzi z kosmitami to może śmiało sięgnąć po Predators, choć na rynku mamy wiele ciekawszych produkcji tego typu.