Iluzja wolności wypowiedzi w mediach oraz kreowania USA jako kraju, który walczy o dobro innych, jest podtrzymywana od wielu dekad. Dziś w dobie zaawansowanej cyfryzacji, gdzie ogromna część społeczeństwa Europy, Ameryki Północnej, Australii i Azji posiada telefony z dostępem do globalnej sieci, ten miraż jest jeszcze silniejszy. Ileż to razy słyszymy o blokowaniu możliwości zarabiania na reklamach w kanałach niezależnych poświęconych tematom polityki. Do tego wiele stron znika, a duże media bombardują nas nierzetelnymi informacjami, nieraz będącymi dalekich od prawdy. Owszem, ktoś kto wie jak się w tym poruszać jest wstanie sprawdzić wiele rzeczy, ale i tak najcenniejsze informacje są zarezerwowane tylko dla elit. Dla ludzi faktycznie rządzących światem i walczących o wpływy oraz kontrolę nad poszczególnymi krajami. W tym całym tyglu istnieje pewne magiczne słowo. Klucz otwierający drogę do "egzekwowania prawa" w imię dobra interesów państwa. To słowo brzmi - terroryzm.
Od wielu lat uważam CIA, choć to moja osobista opinia, za jeden z bardziej zbrodniczych tworów, zaś politykę USA za jedną z najbardziej krwawych. To ile wojen rozpętali w XX i XXI wieku wręcz przeraża. Tak samo ilość krwi jaką mają na rękach, ci głosiciele "praworządności i demokracji". Nie mam tutaj na myśli zwykłych żołnierzy, bowiem ci często po zakończeniu służby są rolowani przez własny rząd i struktury którym służyli. Idealnym tego przykładem jest książka "Komandos" Roberta O'Neill, gdzie opisuje swoją historię i karierę w Navy Seal. Moją recenzję jej audiobooka, który szczerze polecam, znajdziecie TUTAJ. Nie. Mam na myśli ludzi pracujących dla agencji, dla CIA, które w imię walki z terroryzmem może w zasadzie wszystko. Ma prawo torturować, porywać, mordować, wszczynać rebelie i podpalać całe kraje. To jedno magiczne słowo, odpowiednio ubrane w mediach i podparte ładunkiem wybuchowym umieszczonym w publicznym miejscu, sprawia że społeczeństwo się boi, przyzwalając tym samym na "akcje pokojowe".
Dokładnie ten sam scenariusz robi Izrael usprawiedliwiając swoje mordy w Strefie Gazy. Tam również słowo "terroryzm" to zielone światło do rozpoczęcia prześladowań, które nieraz kończą się masakrą. W tym całym tyglu nie może zabraknąć oczywiście banków, bo każda wojna to ogromne koszta. Ekonomia jest jednak bardzo delikatnym obiektem, o czym przekonaliśmy się już wielokrotnie. Wystarczy spojrzeć na Wenezuelę, przypomnieć sobie krachy na giełdzie, spojrzeć na siłę spekulacji. Kto wie jak działają te mechanizmy, a przy tym posiada odpowiednie środki i wpływy polityczne, ten może nieźle zarobić na "przypadkowej" tragedii, która nie powinna mieć miejsca. Na przykład gdy runą wieże WTC. Taka kasa, ulotna, cyfrowa kasa, potrafi zasilić portfele osoby, która potem jest wstanie kupić (dosłownie) cały kraj.
Właśnie o takich matactwach jest "Ghost Money", a finał tego komiksu zaskoczył mnie całkowicie. Zresztą podczas jego lektury, którą uważam za jedną najprzyjemniejszych w przeciągu ostatnich dwóch dekad, wiele razy nie przewidziałem scenariusza. Nagłe zwroty akcji, wychodzące na wierzch kolejne elementy, wyjątkowo skomplikowanej układanki, niewygodne trupy i świadkowie. To wszystko budowało niesamowitą atmosferę, składając się przy tym na rewelacyjną opowieść. Rasowy thriller polityczny, mocno podszyty futurystyczną technologią. Przy czym mowa tutaj o technologii, w tym robotyce, która raczej nie będzie istnieć na takim poziomie w 2028, czyli wtedy, kiedy toczy się akcja tego komiksu. No może nie całkowicie, bowiem mam tutaj na myśli suborbitalne odrzutowce pasażerskie, zaawansowane chipy pozwalające sterować równie zaawansowanymi dronami oraz maszynami, albo wyjątkowo zwinne oraz opancerzone roboty bojowe. Pomijam już system kamer w gałkach ocznych. Z drugiej strony jeśli idzie o sprzęt do komunikacji to powoli się już do niego zbliżamy.
Zatem "Ghost Money" czyta się niczym typowe science fiction, ale więcej tutaj z pierwszego członu tego gatunku niż drugiego. Jeśli dołożymy do tego autentyczne wydarzenia z przeszłości, rozgrywki polityczne i spekulacje od tego, jak w przyszłości może wyglądać rząd USA, Chin czy kilku innych krajów, to otrzymamy, o zgrozo, bardzo realny obraz. I to mnie przeraża. Póki cała historia jest tylko wymysłem autorów, póty mówimy o rozrywce, ale co jeśli ta artystyczna wizja miałaby się ziścić? Co wtedy się stanie z globalną gospodarką i ekosystemem geopolitycznym? Ta myśl mnie naprawdę przerażała podczas lektury tego komiksu. Bowiem dzieło powstające blisko 8 lat, może okazać się zapowiedzią koszmaru, który może, ale nie musi, mieć miejsce jeszcze za naszych czasów.
Tak, "Ghost Money" to świetny thriller. Celowo nie przedstawiam wam szczegółów fabuły, ani postaci. Zrobiłem to w prezentacji tego komiksu, a resztę najlepiej odkryć samemu. Czemu? Bo to naprawdę złożona zagadka i każdy dodatkowy element może popsuć zabawę. Po przeczytaniu opisu komiksu znacie imiona głównych bohaterek, sytuację w jakiej się poznały i skąd spływa na jedną z nich zagrożenie. Wiecie też, że chodzi o tragedię z 11 września 2001 roku i w całość jest zamieszane CIA, a słowem kluczem jest "Terroryzm". To wystarczająca ilość elementów na start, ale aby złożyć cały obrazek będzie trzeba wgryźć się samemu bardzo głęboko w zaprezentowany tutaj scenariusz. Choć nie wiem czy uda wam się rozszyfrować zagadkę nim przeczytacie finałową stronę. I to jest w tym komiksie najlepsze :)
Od wielu lat uważam CIA, choć to moja osobista opinia, za jeden z bardziej zbrodniczych tworów, zaś politykę USA za jedną z najbardziej krwawych. To ile wojen rozpętali w XX i XXI wieku wręcz przeraża. Tak samo ilość krwi jaką mają na rękach, ci głosiciele "praworządności i demokracji". Nie mam tutaj na myśli zwykłych żołnierzy, bowiem ci często po zakończeniu służby są rolowani przez własny rząd i struktury którym służyli. Idealnym tego przykładem jest książka "Komandos" Roberta O'Neill, gdzie opisuje swoją historię i karierę w Navy Seal. Moją recenzję jej audiobooka, który szczerze polecam, znajdziecie TUTAJ. Nie. Mam na myśli ludzi pracujących dla agencji, dla CIA, które w imię walki z terroryzmem może w zasadzie wszystko. Ma prawo torturować, porywać, mordować, wszczynać rebelie i podpalać całe kraje. To jedno magiczne słowo, odpowiednio ubrane w mediach i podparte ładunkiem wybuchowym umieszczonym w publicznym miejscu, sprawia że społeczeństwo się boi, przyzwalając tym samym na "akcje pokojowe".
Dokładnie ten sam scenariusz robi Izrael usprawiedliwiając swoje mordy w Strefie Gazy. Tam również słowo "terroryzm" to zielone światło do rozpoczęcia prześladowań, które nieraz kończą się masakrą. W tym całym tyglu nie może zabraknąć oczywiście banków, bo każda wojna to ogromne koszta. Ekonomia jest jednak bardzo delikatnym obiektem, o czym przekonaliśmy się już wielokrotnie. Wystarczy spojrzeć na Wenezuelę, przypomnieć sobie krachy na giełdzie, spojrzeć na siłę spekulacji. Kto wie jak działają te mechanizmy, a przy tym posiada odpowiednie środki i wpływy polityczne, ten może nieźle zarobić na "przypadkowej" tragedii, która nie powinna mieć miejsca. Na przykład gdy runą wieże WTC. Taka kasa, ulotna, cyfrowa kasa, potrafi zasilić portfele osoby, która potem jest wstanie kupić (dosłownie) cały kraj.
Właśnie o takich matactwach jest "Ghost Money", a finał tego komiksu zaskoczył mnie całkowicie. Zresztą podczas jego lektury, którą uważam za jedną najprzyjemniejszych w przeciągu ostatnich dwóch dekad, wiele razy nie przewidziałem scenariusza. Nagłe zwroty akcji, wychodzące na wierzch kolejne elementy, wyjątkowo skomplikowanej układanki, niewygodne trupy i świadkowie. To wszystko budowało niesamowitą atmosferę, składając się przy tym na rewelacyjną opowieść. Rasowy thriller polityczny, mocno podszyty futurystyczną technologią. Przy czym mowa tutaj o technologii, w tym robotyce, która raczej nie będzie istnieć na takim poziomie w 2028, czyli wtedy, kiedy toczy się akcja tego komiksu. No może nie całkowicie, bowiem mam tutaj na myśli suborbitalne odrzutowce pasażerskie, zaawansowane chipy pozwalające sterować równie zaawansowanymi dronami oraz maszynami, albo wyjątkowo zwinne oraz opancerzone roboty bojowe. Pomijam już system kamer w gałkach ocznych. Z drugiej strony jeśli idzie o sprzęt do komunikacji to powoli się już do niego zbliżamy.
Zatem "Ghost Money" czyta się niczym typowe science fiction, ale więcej tutaj z pierwszego członu tego gatunku niż drugiego. Jeśli dołożymy do tego autentyczne wydarzenia z przeszłości, rozgrywki polityczne i spekulacje od tego, jak w przyszłości może wyglądać rząd USA, Chin czy kilku innych krajów, to otrzymamy, o zgrozo, bardzo realny obraz. I to mnie przeraża. Póki cała historia jest tylko wymysłem autorów, póty mówimy o rozrywce, ale co jeśli ta artystyczna wizja miałaby się ziścić? Co wtedy się stanie z globalną gospodarką i ekosystemem geopolitycznym? Ta myśl mnie naprawdę przerażała podczas lektury tego komiksu. Bowiem dzieło powstające blisko 8 lat, może okazać się zapowiedzią koszmaru, który może, ale nie musi, mieć miejsce jeszcze za naszych czasów.
Tak, "Ghost Money" to świetny thriller. Celowo nie przedstawiam wam szczegółów fabuły, ani postaci. Zrobiłem to w prezentacji tego komiksu, a resztę najlepiej odkryć samemu. Czemu? Bo to naprawdę złożona zagadka i każdy dodatkowy element może popsuć zabawę. Po przeczytaniu opisu komiksu znacie imiona głównych bohaterek, sytuację w jakiej się poznały i skąd spływa na jedną z nich zagrożenie. Wiecie też, że chodzi o tragedię z 11 września 2001 roku i w całość jest zamieszane CIA, a słowem kluczem jest "Terroryzm". To wystarczająca ilość elementów na start, ale aby złożyć cały obrazek będzie trzeba wgryźć się samemu bardzo głęboko w zaprezentowany tutaj scenariusz. Choć nie wiem czy uda wam się rozszyfrować zagadkę nim przeczytacie finałową stronę. I to jest w tym komiksie najlepsze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz