Zapisane w kościach jest drugą powieścią o
kryminalnych przygodach antropologa sądowego Dawida Huntera. Tym razem
los rzuca go na małą, skalistą wysepkę o nazwie Runa, która znajduje się
na najdalszym krańcu Szkocji w Hebrydach Zewnętrznych. Słowem,
wygwizdowie zabite dechami na krańcu świata. Na nieszczęście naszego
drogiego doktora, właśnie na tej zapomnianej przez Boga skale odkryto
niemal całkowicie spopielone zwłoki w jednej z opuszczonych chat.
Niestety miejscowa policja rzuciła swe wszystkie siły do badania sprawy
strasznej kraksy kolejowej, więc dowiedziawszy się, że znany antropolog,
akurat jest w okolicy, proszą go o pomoc. Mimo początkowych oporów
doktor Hunter zgadza się pomóc policji, co omal nie kończy się ostrą kłótnią
telefoniczną z jego ukochaną Jen. Niestety po przyjeździe na Runę
wszystko błyskawicznie się komplikuje. Zaczyna szaleć potężny sztorm,
który uniemożliwia powrót Hunterowi na stały ląd, skąd mógłby wrócić do
domu, pada wszelka łączność telefoniczna ze światem, wścibska
dziennikarka węszy zacieklej niż stado głodnych psów gończych, a na
dodatek okazuje się, że ktoś sabotuje całe śledztwo. Antropologowi nie
pozostaje nic innego, jak przy pomocy dwóch policjantów z którymi
przybył oraz mieszkającym od lat na Runie starym detektywem będącym w stanie zasłużonego spoczynku, zmierzyć się z chytrym mordercą oraz złowieszczą pogodą.
Na pierwszy rzut oka fabuła wygląda bardzo prosto i wręcz niemal
znajomo. Jeśli ktoś jest fanem kryminałów oraz thrillerów policyjnych,
szybko odnajdzie wiele nawiązań do klasyki tego gatunku. Mimo to Beckett
wyśmienicie lawiruje w akcji, którą sukcesywnie przyspiesza, po czym
trochę spowalnia, aby nagle ponownie nadać jej szaleńczego tempa. Do tego
dodał coś, czego brakowało w Chemii śmierci,
a mianowicie zaskakujące zwroty akcji. Nie ma ich tutaj co prawda zbyt
dużo, jednak są ulokowane w takich momentach, że potrafią naprawdę łatwo
zaskoczyć czytelnika. Bardzo umila to czytanie całej książki, bo w
zasadzie do samego finału czuje się dreszcz emocji, który ostatecznej kulminacji daje nam masę odpowiedzi, równie zaskakujących co nieprawdopodobnych.
Przyznaję, że kompletnie spudłowałem typując mordercę, co nie zdarzyło
mi się w przypadku pierwszego opowiadania z przygodami Dawida Huntera.
Tym razem byłem mocno zaskoczony kiedy odkryłem kto jest sprawcą, choć
było to bardzo miłe zaskoczenie.
Co do samego stylu, to uległ on lekkiej poprawie. Dalej mamy do
czynienia z szczegółowymi opisami badań ludzkich szczątek, co autor
opisał skrupulatnie, jednak wykorzystał do tego zarówno język naukowy
jak i "pospolity", co znacznie ułatwia czytelnikowi zrozumienie
sytuacji. Dużym plusem jest skupienie się tym razem bardziej na akcji
oraz samym śledztwie niż przeżyciach głównego bohatera. Właśnie ten
szczegół potrafił wynudzić czytelnika w pierwszej książce Becketta,
który opisywał skrupulatnie każdą rozterkę swego literackiego
antropologa. Tym razem uniknął tego błędu, choć oczywiście nie pominął
kompletnie jego rozważań. Poskutkowało to
zwiększeniem tępa akcji, co tylko wyszło całości na plus.
Innym świetnym motywem w książce, jest klimat osamotnienia oraz
rezygnacji. Zawdzięczamy to głównie dzięki zręcznym opisom pogody, a
konkretniej szalejącego sztormu. Autor bardzo umiejętnie rozłożył owe
opisy w całym tekście, urozmaicając je rzeczowymi oraz zwięzłymi opisami
samej wyspy. Zabieg ten zaowocował stworzeniem atmosfery przygnębienia,
która płynnie komponuje się z akcją książki i tokiem prowadzonego
śledztwa, co bezpośrednio wpływa na wyobraźnię czytelnika. Podczas
lektury wielokrotnie czułem na plecach zimno, odrętwienie, samotność i
kompletną rezygnację beznadziejności sytuacji, w jakiej znaleźli się
bohaterowie opowieści. To wszystko jeszcze bardziej spotęgowało
niesamowity finał tej historii, który naprawdę potrafi ściąć z nóg. Choć
wydaje mi się, że co bardziej uważna osoba, mogłaby go w połowie
przewidzieć, posiadając na to dowody w postaci argumentów.
Podsumowując, Zapisane w kościach jest
rewelacyjną kontynuacją pierwszej części przygód doktora Huntera i
zdecydowanie ciekawiej napisaną. Książkę czyta się dużo przyjemniej,
jest idealnym połączeniem kryminału z rasowym thrillerem oraz pokazuje
jaki naprawdę potencjał drzemie w Simonie Beckett'cie. Jest to idealna
pozycja na inteligentny relaks czy długą podróż, do którego po pewnym
czasie warto wrócić.
OCENA - 8,5/10