Jodorowsky to Jodorowsky. Mieszanka geniuszu oraz naprawdę porytych pomysłów. Przynajmniej tak to wygląda z mojej perspektywy, bo choć nie jestem fanem tego scenarzysty, to poznałem dość sporą liczbę jego dzieł. No ma jakiś taki wewnętrzny magnes, który mimo wszystko mnie przyciąga do komiksów jakie wyszły spod jego reki. Szczególnie, ze współpracuje z genialnymi artystami, zatem jego prace często są okraszone fenomenalnym rysunkiem. W przypadku Rycerzy Heliopolis jest podobnie, choć tutaj dochodzi również element umiejętnego mieszania fikcji z faktami historycznymi, dzięki czemu naprawdę przyjemnie czyta mi się tą serię.
Trzeci z czterech tomów skupia się na szaleństwie trawiącym umysł Napoleona Bonaparte oraz pełnej przemianie głównego bohatera, hermafrodyty imieniem Asiamar. Bonaparte nie może zapomniec pocałunku kobiety, którą spotkał podczas swej kampanii w Egipcie. Tam też w jego ciało przeniknął mistyczny artefakt, który dał Cesarzowi nieśmiertelność. Teraz ogarnięty gorączką pychy oraz szaleństwa, pragnie podbić cały świat i zdobywa kolejne kraje Europy. Asiamar ma jednak inne plany co do Korsykanina, a dzięki manipulacji zwraca go przeciw Rosji.
Muszę przyznać, że bardzo zgrabnie połączono kampanię Napoleona, uwielbienie przez Francuzów, które ostatecznie stały się jego zgubą, z czystym mistycyzmem oraz alchemią. Zatem element fantastyczny miesza się tutaj płynnie z realizmem, dając nam zupełnie inny obraz wielkiego zdobywcy, którego pochłonęła ostatecznie własna ambicja oraz egoizm. I ten element bardzo mi się podoba. Podobnie jak tłumaczenie pewnych zasad alchemii, choć tutaj akurat autor bardziej popuścił wodze fantazji, niż trzymał się tego, co było ogólnie przyjęte w księgach poświęconych tej dziedzinie. Z drugiej strony wielu rzeczy zapewne nie wiemy, gdyż sporo alchemików działało na własną rękę, a instytucje kościelne ostatecznie zagrabiły lub zniszczyły ich dokonania. Nie twierdzę, że zawsze były to dzieła naukowe, bowiem sporo znajdowało się w takich pracach absurdów. Z drugiej strony dysponują dzisiejszą wiedzą oraz technologią z pewnością wiele z ówczesnych tez dałoby się wyjaśnić logicznie.
Tak czy inaczej seria zbliżą się ku końcowi. Finał tego tomu mnie nie rozczarował i zachęcił, aby dobrnąć do końca. Będzie to w moim wypadku jednorazowa przygoda, bowiem nadal nie jestem jakimś wielkim fanem Jodorowsky'ego, ale przynajmniej tą serię czytało mi się ze smakiem. Głównie z powodu nawiązań do życiorysu Bonapartego oraz świetnego rysunku. Zatem jeśli lubicie tego typu luźne podejście do historii z domieszką fantastyki, to śmiało sięgnijcie po Rycerzy Heliopolis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz