Po ten serial sięgnąłem nieco z przypadku, ponieważ moja żona redagowała książkę "Loveless" tej samej autorki, czyli Alice Oseman. I muszę przyznać, że jej pióro bardzo trafiło w mój gust, jednak obecnie mam dość ograniczone zasoby wolnego czasu. Dlatego najpierw zdecydowałem się obejrzeć serial na podstawie jej chyba sztandarowej serii, czyli "Heartstopper". Porusza on tematy jak najbardziej ważne, w sposób ciekawy, a Netflix udowodnił po raz kolejny, że potrafi (jak mu się chce i nie przegina za bardzo z poprawnością polityczną) stworzyć coś naprawdę solidnego. Przy czym muszę zaznaczyć, ze nie czytałem wcześniej serii komiksowej, choć mam zamiar to nadrobić. Zatem w tym materiale skupię się na serialu z punktu widzenia osoby nie znającej literackiego pierwowzoru, co też może być użyteczne.
Zacznijmy od "plusów ujemnych" bo tych jest mało, a w zasadzie jeden, który najbardziej ubódł moje serduszko. Chodzi o pewną dozę, że tak to ujmę, naiwności. Mianowicie w serialu jest pokazana nietolerancja, ale w sposób tak łagodny, że miałem wrażenie, jakby w Anglii niemal wszyscy byli otwarci, liberalni oraz uprzejmi, a jedynie małe grupy siedziały w zamkniętym, konserwatywnym światku. No... nie. Jest z goła inaczej. Najbardziej chyba zapadłą mi w tym wypadku scena szkolnej bójki, gdzie to ten "zły" dostał finalnie baty i dyrektorka go ukarała, a ten słaby oraz "dobry", swoją drogą przyjaciel jednego z głównych bohaterów, wyszedł na bohatera i otrzymał ułaskawienie. W realnym życiu nie miałoby to miejsca. Serio, wiem z autopsji jak to się kończyło, szczególnie jeśli napastnik był dobrym uczniem, z dobrego domu, gdzie rodzice byli szanowanymi, majętnymi ludźmi. W takich wypadkach zawsze ofiara miała, mówiąc dosadnie, przejebane. I nie uwierzę w tą angielską solidarność, słysząc od ludzie mieszkających tam latami, ile jady się na nich wylewało choćby za samo pochodzenie czy kolor skóry. Przy czym nie mowa o prowincji, a dużych miastach.
Natomiast jest to tak naprawdę jedyna wada tego serialu. Czyli ten nadmierny optymizm, że na pewno wszystko się uda. Że mimo trudności i nieraz srogich sytuacji ostatecznie zatryumfuje sprawiedliwość. Słodki obraz, na pewno pocieszający i na swój sposób potrzebny, ale nadal mocno naciągany. Z drugiej strony chciałbym, aby tak to wyglądało. Bo przecież o to walczymy. prawda? O t, aby w końcu kiedyś było lepiej, żeby ludzie nie bali się swej orientacji seksualnej, żeby w szkołach ten temat był czymś po prostu normalnym.
I mam wrażenie, że to właśnie stara się pokazać nam serial. To jak być powinno, a nie jak jest. Tutaj ciekawym zabiegiem jest odkrywanie swej seksualności przez różne osoby. Homo-seksualność, bi-seksualność, tran-seksualność - wszystko ma swoje miejsce i wypada wiarygodnie. Nie miałem poczucia, ze jakiś temat jest wciśnięty na siłę. Wręcz przeciwnie. Wszystko się spójnie zazębiało, działając w jak dobrze naoliwionym zegarze.
Nie byłoby to możliwe bez dobrze napisanego scenariusza oraz świetnej pracy aktorów i aktorek. Ekipa młoda, ale naprawdę dali z siebie wszystko, co cieszy bo widać, że rośnie nam nowe pokolenie naprawdę utalentowanych osób. Ekipa dała z siebie wszystko i nawet aktorzy grający wredne postacie tak dobrze wczuli się w swoje role, że jako widz z całego serca ich nienawidziłem. To jest faktyczny talent, aby umieć pokazać dobrze antagonistę. Dodajmy do tego naprawdę solidną charakteryzację i dużo młodzieńczej ekspresji, a otrzymamy przepis na sukces.
Dodatkowym plusem są zdjęcia oraz montaż. Tutaj świetnym elementem jest wprowadzenie animowanych liści, które przewijają się w scenach romantycznych. Kadry żywcem wyjęte z serii komiksowej miodnie wręcz wkomponowane w filmowy obraz. Naprawdę czapki z głów, za ten element. Nawet wyszukiwarka Google pokusiła się o ten motyw, który w komiksach był bardzo charakterystyczny, teraz szerzy się w całej sieci.
Pierwszy sezon kończy się tak, jak obstawiałem. Czy to źle? No nie. Nie każdy serial czy film musi być zaskakujący. Heartstopper to pogodne kino młodzieżowe uczące tolerancji oraz przezwyciężania własnych lęków. Jest potrzebne, aby młodym pokazać, że nie powinni się bać i muszą nauczyć się stawiać czoła wyzwaniom, nawet jeśli będzie się to wiązać z bólem. Starszych natomiast uświadomią, że bycie "innym" to tak naprawdę bycie normalnym. I nie ma w tym nic złego, że szczerze oraz odpowiedzialnie okazujemy uczucie innej osobie. Oczywiście w zdrowej relacji.
Tak czy inaczej czekam niecierpliwie na kolejny sezon, a ten czas umilę sobie komiksami. Bowiem warto sięgać po takie tytuły, bo jeśli nie będą powstawały, a my nie będziemy o nich mówić, to raczej nie za szybko cokolwiek się zmieni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz