13 czerwca 2022

Projekt Adam (Netflix)

Jako osoba urodzona na początku lat 80 czuję ogromny sentyment do wszystkiego związanego z latami 90 ubiegłego stulecia. W tym oczywiście filmów, a tych było mrowie. "Projekt Adam" to w moim odczuciu swego rodzaju hołd dla kina tamtych lat, albo raczej końcowego okresu tamtych lat. Jest wesoło, głośno, sporo akcji, ale przy tym fabuła, mimo kilku głupotek, ma sens i trzyma pewien poziom. Ten film jest troszkę specyficzny, jednak kompletnie się z tym nie kryje i świadomie nawiązuje do czasów z mojego dzieciństwa. Za to go kocham, choć widzę jego wady, które młodsze pokolenie mogą nieco odstraszyć.

Scenariusz jest bardzo prosty i na swój sposób wykorzystuje wszelkie możliwe ograne schematy kina akcji. Adam Reed to pilot eksperymentalnego myśliwca czasoprzestrzennego, który próbuje odszukać swoją żonę. Trafia w przeszłość do czasów, gdy miał dwanaście lat i starał się pozbierać po stracie ojca. Od tej chwili dorosła wersja Adama współpracuje, w dużej części z przymusu, z swoją młodszą wersją, a na karku siedzą im żołnierze pewnej wpływowej bizneswomen. Sprawy komplikują się znacznie bardziej, gdy na scenę wkracza kolejna osoba.



Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa, ale tutaj to pasuje. Wręcz idealnie współgra z całym światem przedstawionym. Bałem się, że Reynolds, grający dorosłego Adama, będzie kopią z Free Guy albo Deadpool, ale na szczęście tak nie jest. Nadaje swej postaci własny charakter, trochę irytującego nerda, troszkę bojówkarza. Świetnie współgra to z młodym Adamem, granym przez Walkera Scobell. Dzieciak naprawdę wszedł w skórę Reynoldsa i jest jego młodszą wersją, jednocześnie czuje ducha produkcji mającej nawiązywać do ikon kina XX wieku.

Zatem mamy coś na kształt mieczy świetlnych, wyśmiewanie paradoksu podróży w czasie, nielogiczność pewnych zagrywek i tak dalej. Dla takiego starego nerda jak ja, jest to czysta słodycz, dzięki czemu cały film oglądałem z wypiekami na twarzy. Szczególnie sceny batalistyczne, bo tych trochę jest i wyglądają naprawdę super. Owszem, w kilku miejscach CGI nieco skrzypi, ale i tak całokształt cieszy oko. Wszystko potęguje świetnie dobrana muzyka oraz solidne udźwiękowienie, choć były sceny, gdzie efekty zagłuszały dialogi.



To co jednak muszę oddać autorom tej produkcji, to że scenariusz wcale nie jest taki głupi. Porusza on kilka istotnych kwestii odnośnie poświęcenie, poszukiwania swego miejsca na świecie czy relacji rodzic-dziecko. Mimo początkowych obaw, cały ten miszmasz działa i to nad wyraz dobrze. Mam tutaj efekt podobny do tego z pierwszej "Mumii" albo "Strażnika czasu" - prosta historia, kilka ckliwych, ale pasujących do całości dram i w efekcie dostajemy produkcję potrafiącą zapaść w pamięć. Serio, miłe zaskoczenie.

Duży w tym udział obsady aktorskiej, bo ta jest z górnej półki, jeśli idzie o współczesne kino rozrywkowe. Zatem mamy aktorów dobrze się znających z planów filmowych MCU, co przekłada się na synergię pomiędzy nimi. Swoją drogą kilka odniesień do tego też się znajdzie i uważny widz je wyłapie. 



Finalnie oceniam "Projekt Adam" jako bardzo udane dzieło czysto rozrywkowe. Nie jest to produkcja dla każdego, nie jest to też rozrywka najwyższych lotów, ale daleko mu do klasycznego mózgozwęglacza. Ma wyważoną dawkę patosu, dobrze dobraną akcję, kilka ckliwych scen, mających sens, i naprawdę fajne zakończenie. Do tego tona easter eggów podlana naprawdę dobrym sosem przygodowym. Aż żałuję, że nie obejrzałem tego filmu na dużym ekranie, choć dziś coraz częściej można za w miarę rozsądne pieniądze stworzyć kino w domu. Chyba też o takim pomyślę, bo naprawdę coraz więcej filmów tego typu szybko ląduje na platformach VOD i mam zamiar to wykorzystać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz