Ostatnio w świecie komiksowym sporo wydaje się tytułów związanych z mitologia grecką. Choć widzę też pozycje odnoszące się do innych kultur starożytnych i ich wierzeń. Jednak w Polsce, i chyba większości krajów opartych na kulturze łacińskiej, mity greckie są najbardziej popularne. Dlatego chętnie sięgam po różne ich wariacje w tym czysto komediowe. W czwartym tomie serii Mali Bogowie mamy głównie do czynienia z wydarzeniami znanymi z Iliady oraz Odysei, zatem jest z czego szydzić, a osobom zaznajomionym z tematem sam podtytuł mówi już sporo.
Jednak nie każdy musi być miłośnikiem mitologii greckiej, zatem już spieszę wytłumaczyć. Otóż zarówno w bitwie o Troję (Iliada) oraz tułaczce króla Itaki (Odyseja), Posejdon, Afrodyta i Atena odegrali bardzo istotne role. Bóstwa często wtrącały się w sprawy śmiertelników, stając po jednej ze stron konfliktu. Nikt w tych sporach, nawet sam Zeus, nie był bezstronny. Choć władca Olimpu starał się takim rysować. Jednak w tej wersji komiksowej Zeus oraz Posejdon nieraz dostają bólu głowy z powodu nieznośnych dzieciaków starających się o posadę na Olimpie.
Oczywiście wszystko zaczyna się od sporu Agamemnona z Parysem, po tym jak ten drugi odbił dziewczynę brata tego pierwszego. Tym sposobem przyszły władca Grecji, o dość wybuchowym temperamencie, zaczął domagać się zadość uczynienia i rozpętał wieloletnią wojnę. Tutaj jednak konflikt jest na dużo mniejszą skalę i to raczej Agamemnon dostaje po kuprze, a Odyseusz często ląduje na dnie zatoki. Z drugiej strony Parys i Helena są tutaj przedstawieni jako dość negatywne postacie, które często drwią z innych oraz wykorzystują łatwowierność pewnych osób. Fajnie to się kumuluje w całym tym rozrachunku.
Z elementów, które lekko zaczynały mnie nużyć, jest ciągłe walenie po głowie Heraklesa, nie mogącego wykonać żadnej ze swych prac. Owszem śmieszy to, ale część scen była dosłownie kalką z poprzedniego albumu, gdzie heros zajmował sporo miejsca. Liczę, że w dalszych przygodach w końcu zacznie wykonywać, w dowolny sposób, choć część prac. Inaczej to może się zwyczajnie zapętlić, tworząc powtarzalny do znudzenia gag. Niestety w komiksach tego typu, gdzie poszczególne opowieści są często drukowane jako krótkie przerywniki w prasie lub Internecie, jest to dość częste zjawisko. Normalnie to umyka, ale gdy mamy skondensowane do serii albumów wypływa na wierzch. Mimo wszystko komiks nadal mocno mnie bawi. Owszem, dla mnie to jednorazówka, ale i tak fajnie się ją czyta. Dlatego będę do niej wracał w przyszłości, sięgając po nowe albumy, do czego was również zachęcam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz