Nigdy nie byłem fanem Sonica bowiem kiepsko radziłem sobie w grach platformowych. Moja domeną były głównie przygodówki, RPG i ogólnie rzecz ujmując gry fabularne. Potem ze zręcznościówek bardziej interesowały mnie shootery niż tytuły pokroju Mario lub Sonic. Jednak gdy zobaczyłem planszową wersję wyścigów niebieskiego jeża i jego ekipy, to postanowiłem zaryzykować. I powiem szczerze - opłaciło się, bowiem Sonic i Superdrużyny to naprawdę dobra gra dla dzieci.
Zacznijmy od tego, że sama gra do tanich nie należy. W sumie nie ma co się dziwić, bo zapewne licencja znacznie podwyższyła koszt. Cena sugerowana to 130 zł, zatem realnie grę idzie wyhaczyć w sklepach internetowych za jakieś 90-99 zł. W zamian dostajemy 8 figurek, które są okej, ale nie powalają jakoś szczególnie, planszę, dwie talie kart (48 kart ruchu i 20 kart bonusu + 4 karty drużyn) i zwięzłą instrukcję. Całość spakowana w średnie pudełko z dobrze pomyślaną wypraską. Nie oszukujmy się jednak - sporo w nim powietrza. Zatem wypada to troszkę drogo względem liczby komponentów.
Jednak sama regrywalność tytułu, jego przystępność oraz zwykłą radochę jaką oferuje naprawdę potrafi wynagrodzić tą cenę. Zasady są banalne. Każdy z graczy wybiera swoją drużynę, w czym ułatwia karta drużny mająca tło identyczne jak podstawki przypisanych do niej figurek. Celem zabawy jest dotarcie całej drużyny na linię mety, co osiągamy za pomocą kart z talii ruchu. Na początku każdy z graczy otrzymuje 6 kart, a gdy ręka się wyczerpie dobiera kolejne 6 i tak dalej. Sztuczka polega na tym, ze w talii mamy karty ruchu dla wszystkich drużyn i musimy umiejętnie gospodarować tym co wpadło nam na łapę.
W tym celu warto spojrzeć na tor przeszkód. Obok zwykłych pól (trawiastych), mamy bonusowe, z pierścieniami, pętle oraz kolce. Każde może okazać się użyteczne. Pojedyncza karta ruchu ma wartość od 1 do 6, ale działa na dowolną postać z przypisanej do niej drużyny. Sztuczka polega na tym, że gracz musi tak wykorzystać swoje karty, aby przyspieszyć własną drużynę, a spowolnić pozostałe, np. pakując je na kolce.
Z pomocą przychodzą pola na planszy oraz karty bonusów, które można zdobyć. Te drugie pozwalają głównie unikać pułapek oraz przyspieszać postać. Natomiast plansza to nieco inna parafia. Wrzucenie na pętle sprawia, ze musimy ją przekroczyć inaczej spadamy do tyłu. Kolce degradują każdą kartę ruchu do 1 punktu, a na przykład pierścienie mnożą jej wartość x2. Niby oczywiste oczywistości w takiej grze dla dzieci, ale łączą się one genialnie. Mimo losowości kombinowania jest tutaj całkiem sporo. Nawet jeśli dostaniemy "kiepską rękę" to i tak da się z niej całkiem sporo wyłuskać o ile bacznie obserwujemy ruchy przeciwników.
Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się po tym tytule aż tyle. Rozgrywka jest naprawdę dynamiczna, potrafi dostarczyć masę emocji, całość jest przejrzysta i ma klimat. Nawet losowość aż tak bardzo nie przeszkadza, bowiem opcji mamy tyle, że zawsze da się coś wykombinować. Z początku myślałem, że będzie to taki odcinacz kuponów - wiecie, zagraj kartę i rusz pionek. Jednak gra oferuje znacznie więcej. Owszem, z boku tak to może wyglądać, ze tylko zagrywamy karty i przesuwamy pionki po planszy, ale tutaj każdy ruch ma spore znaczenie. Dlatego polecam zagrać jeśli tylko macie małe dzieciaki i szukacie prostych gier wyścigowych.
NA PLUS
+ przejrzysta szata graficzna
+ zasady w minutę
+ sporo emocji
+ dynamiczna rozgrywka
+ sporo kombinowania
+ wyważona losowość
NA MINUS
- cena potrafi zniechęcić
- w pudełku sporo powietrza
- figurki są tylko dobre
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz