Poczytałem sobie z ciekawości skróconą biografię Billy'ego Kida i stwierdzam, że więcej o tym człowieku powstało legend jeszcze za jego życia niż po śmierci. Skądinąd głupiej. Gość był sławny z powodu kilku większych afer, w które się wpakował i do tego nie stronił od zabijania. Kilka razy nawiał również z paki do tego w iście spektakularny sposób. W komiksie został natomiast przedstawiony z goła inaczej. Jako rozkapryszony nastolatek, który świetnie posługuje się rewolwerem i terroryzuje jedno z miasteczek. To właśnie w nim Lucky Luke nauczy niesfornego smarkacza manier.
W praktyce okładka tego tomu mówi czytelnikowi wszystko. Lucky Luke przybywa do miasteczka gdzie zadomowił się niejaki Billy Kid. Chłopak sieje terror, nikt nie jest wstanie mu się przeciwstawić i jedynie lokalny właściciel gazety, do tego człowiek majętny, stara się go wypędzić z miasteczka. Nasz samotny kowboj po krótkim spotkaniu z pyskatym desperado, postanawia pomóc lokalnej społeczności, jednak zadanie to jest wyjątkowo trudne. Nikt nie śmie nawet zeznawać przeciw Kidowi, a co dopiero stanąć z nim twarzą w twarz.
Komiks świetnie pokazuje, jak jeden człowiek potrafi zastraszyć innych, wykorzystując do tego proste zagrywki. Tu postrzela, tam pogrozi, stworzy kilka mitów i już wszyscy się boją. A strach to bardzo silne narzędzie, co widać choćby dziś gołym okiem. Gdy społeczność się boi jest bardzo podatna na wszelkie sugestie. Nikt nie śmie wtedy wystąpić przeciw ciemiężycielowi, bo lęka się utraty tego co najcenniejszy. Pracy, dobytku, rodziny czy nawet życia. Na takich ludziach właśnie żerują przestępcy pokroju Billy'ego Kida. Rozwydrzeni, głośni, samolubni i pozbawieni kodeksu moralnego, choć w praktyce to tylko smarkacze, którym należy się porządne lanie pasem po gołej dupie. I gdy w końcu trafi się ktoś spoza społeczności, kto będzie potrafił walczyć z rozkapryszonym smarkaczem, to aby go pokonać, musi uciec się do najgorszych podłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz