2 września 2019

Wartości rodzinne (wydanie zbiorcze)

Zaznaczę na samym starcie - nie prosiłem Kultury Gniewu o ten komiks, nie jestem fanem prac Michała Śledzińskiego (z wyjątkiem pierwszego tomu zbiorczego Osiedla Swoboda), nie przepadam za tego rodzaju humorem, choć czasem lubię obejrzeć w podobnym stylu filmy. Dlatego byłem dość mocno zaskoczony gdy wydanie zbiorcze "Wartości rodzinnych" wpadło w moje ręce. Powiedziałem sobie jednak, że może po tytlu latach inaczej do tego podejdę, gdyż seria była pierwotnie wydawana od 2008 roku, a wiadomo że człowiek się rozwija (teoretycznie), gust mu się zmienia i tak dalej. Zatem usiadłem mając pod ręką, jak przystało na rasowego Polaka, gazowany napój pod ręką i coś do zagryzania. 

Jeśli ktoś jest fanem Śledzińskiego, to w zasadzie może sobie odpuścić moje narzekanie, bo z pewnością ma już ten komiks, a być może nawet i pojedyncze wydania, które są w nim zawarte. Od siebie muszę dodać na wstępie, że doceniam, szczerze bez żadnego krętactwa, masę odwołań do naszej polskiej codzienności zawartych w tych komiksach oraz to, jak autor umie je poddać osobliwej karykaturze. Tutaj jest bowiem, przynajmniej w moim wypadku, pies pogrzebany. Mi ten styl ani forma zwyczajnie nie podchodzą. Nie robi mi postać Jezusa, która zapewne przez spore grono osób nie czytających komiksów i zapatrzonych w kościelną ambonę niczym ćma w ogień, byłaby odebrana jako obrazoburstwo. Zdaję sobie też sprawę, że Śledziński w swoich pracach odnosi się w zasadzie tylko do naszego podwórka, zatem nie oczekuję od niego podobnej zagrywki np. z Mahometem w roli głównej. Niemniej ostatnio tak się bluzga na chrześcijan, wybielając grzechy wszystkich innych religii, że zwyczajnie mnie męczy taki obraz. 

Nie podszedł mi również sam rysunek i przedstawienie postaci, w tym pierwszoplanowej rodzinki. Miałem wrażenie, że wszystko jest tam aż za bardzo na wyrost. Wręcz, na swój komediowy sposób, przesłodzone. Brakowało mi takiego swoistego wyważenia jak w Osiedlu Swoboda, gdzie był ostry humor, chlanie, uliczne pawie i tak dalej, ale jakoś... miało to bardziej sens. Tutaj w pewnym momencie po prostu zaczęło mnie to nużyć, bo wyglądało to dla mnie, jakby autor w kółko klepał ten sam odcinek, tylko pokazywał go w różnych lokacjach. 

Podsumowując. Jeśli kochacie prace Śledzińskiego, to dawno wyśmialiście ten materiał i poszliście czytać jego komiksy. Jeśli tak jak ja macie do nich mieszane podejście, to raczej "Wartości rodzinne" nie zmienią waszego zdania, ale możecie spróbować. Zaś co się tyczy osób, które nigdy nie zetknęły się z komiksami tego autora, to polecam pierwszy album Osiedla Swoboda, który w mojej opinii wyszedł mu najciekawiej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz