29 czerwca 2019

Punisher Max #5

Gdy czytam książki dokumentalne o wojnach XX i XXI wieku, albo oglądam filmy im poświęcone, to zawsze dochodzę do jednego wniosku. Ogromna część dowódców wyższego szczebla, to nie żołnierze, a zwykli politycy w mundurach, którzy prawdziwego pola bitwy, a nawet samego frontu, nigdy nie widzieli na oczy. Wydają oni zza biurka rozkazy, przesuwają na mapie plastikowe figurki oraz znaczniki, nie licząc się kompletnie z ludzkim życiem. Dla nich wojna to biznes i zwykła gra. Żołnierz to nic nie znaczące nazwisko oraz numer wytłoczone na blaszce nieśmiertelnika. Spokojnie można go poświęcić, zastępując nowym rekrutem, któremu napakuje się do głowy ideałów o ojczyźnie i mitów o walce z komunizmem, terrorem, wyzyskiem, czy czymkolwiek przeciw czemu będzie chciał walczyć. Zatem gdy dokładnie o tym samym czytam w serii Punisher Max, zastanawiam się ile prawdy włożył w nią Garth Ennis. Owszem, to nadal fikcja. Owszem, w tym świecie są superbohaterowie mityczni bogowie i tak dalej. Ale Frank Castel wydaje się być wzorowany na prawdziwych ofiarach wojny. Nie jakiejś konkretnej, a wojny polityków USA z resztą świata. Wojny o wpływy, pieniądze, ropę, złoto i władzę nad ludzkim życiem. Wojnę, w której słowa "demokracja" albo "terroryzm" są politycznymi i medialnymi sloganami, usprawiedliwiającymi rzeź tysięcy ludzi. A Frank Castel, Punisher, powiedział głośno: DOŚĆ!!!

Piąty album jest zwieńczeniem tego co działo się w tej serii od drugiego tomu, czyli sprawy przejęcia od Rosjan broni biologicznej. Tajemniczego wirusa, który dosłownie zjadał żywą tkankę. Znajdował się on w krwi sześcioletniej dziewczynki, posiadającej odporność na zabójczego mikroba i będącej nosicielką. W praktyce żywą bombą biologiczną. Punisher został wciągnięty w całą sprawę przez Nicka Furry'ego, który również okazał się być marionetką w rękach wyższych rangą ludzi. Generałów. Osób pozbawionych kodeksu moralnego, mających na sumieniu dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy ludzkich istnień, w tym obywateli Stanów Zjednoczonych Ameryki. Mimo swej wojskowej kariery, nie byli żołnierzami. Byli biznesmenami, czyli w tym wypadku kimś znacznie gorszym od przekupnych polityków. Castel miał na nich haka. Bardzo niebezpiecznego haka, który mógł jednak zaszkodzić nie tylko generałom, ale całemu wizerunkowi armii USA oraz krajowi.

W tym momencie rodzi się pytanie: Co z tym fantem zrobić? Jeśli się go upubliczni, jak pragnęliby tego anarchiści, to wybuchnie międzynarodowa afera, która finansowo uderzy we wszystkich. Jednak jeśli pozostanie się biernym, wtedy zdrajcy ojczyzny pozostaną bez kary i nadal będą robić to, co robią. Tak, to poważny problem i nie rozwiąże go kilka kul. A może jednak? Może wystarczy ich zabić. Tylko, że śmierć tak wysoko postawionych osób na pewno przyciągnie uwagę mediów i odpowiednich służb. Ludzie zaczną kopać, szukać powiązań i albo natrafia na minę, albo poleci więcej trupów, podczas tuszowania przeszłości zdrajców.

Nie powiem wam, jak ostatecznie Frank Castel rozwiązał ową sprawę, ale po zakończeniu lektury tego albumu czułem ogromną satysfakcję z finału. Szczególnie, że w drugiej połowie tomu jest genialnie opracowana opowieść. Czytelnik dostaje bowiem fragmenty fikcyjnej książki opisującej losy Castela w Wietnamie, a konkretniej z miejsca gdzie narodził się Punisher. Kto czytał serię "Born", ten wie o co chodzi. Kto nie czytał, ten niech koniecznie to nadrobi. Mimo fikcyjności wspomnianej książki, w sposób bardzo realistyczny przedstawia ona wojnę w Wietnamie oczami Amerykanina. Człowieka wykorzystanego przez swych dowódców, którzy o wojnie uczyli się tylko na studiach. Opowiada o chaosie, braku nadziei, nienawiści i rozczarowaniu. Opowiada o tym, jak ludzie uważający wojnę za dobry biznes odebrali żołnierzom ich kraj. Ich wolność, wiarę w ideały. Ich Amerykę. I właśnie taki jest piąty tom Punisher Max. To historia o tym, jak zwykłemu człowiekowi inni odebrali wszystko w imię pieniądza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz