20 lutego 2019

Zemsta droida

Gdy zobaczyłem okładkę tego tomu, to od razu się w niej zakochałem. Masa trupów szturmowców, R2D2 dumnie jadący między nimi i zapowiedź, że w albumie ma pojawić się Oddział 99, zwany SCAR. Czym jest jednostka SCAR? To klasyczna, wręcz stereotypowa, drużyna wyrwana z Dungeons&Dragons i zaadaptowana do realiów Star Wars. Mamy zatem dowódcę, snajpera, osiłka, hakera, mechanika, gościa od ładunków wybuchowych i piromana. Coś cudownego i świetnie przedstawionego, do tego ci szturmowcy lubią przemoc. Niestety, musieli, przegrać z skretyniałym duetem Solo-Leia, gdyż nie może być inaczej w nowym kanonie. Rebelianci zawsze muszą ugrać swoje, nie ważne jak debilne stosują taktyki. Cóż, taki urok tej serii. Tym razem jednak idiotyzmów nie było (tak wiele), ale... samej jednostki SCAR również. O czym zatem jest ten komiks? Cóż... o wszystkim i niczym.

Mamy tutaj cztery opowieści, łączące się niejako w jedną całość. No może poza ostatnią, czyli "Piasek daje i zabiera". Pozostałe można w praktyce włączyć do głównego tytułu tego zeszytu, bowiem są z sobą powiązane w sposobie prowadzenia narracji. Każdorazowo są to niejako wspomnienia jednej z postaci pierwszoplanowych. Raz jest to księżniczka Organa, innym razem Han Solo lub jego była/niedoszła żona Sana Starros, a w jednej z opowieści R2D2, czy też opis jego specyfikacji. Każda z postaci przeżywa inną przygodę, nie połączoną fabularnie z pozostałymi. Leia i Luke rozbili się na wodnej planecie, gdzie nieopatrznie ściągnęli siły Imperium. Solo szmugluje bardzo gadatliwy ładunek Rebelii. Sana roluje piratów i Imperium zarabiając na tym krocie. R2D2 ratuje C3PO. Słowem - standard.

Niemniej ciekawie się to czyta. Każda z opowieści jest dość dynamiczna, narracja głównej postaci sensownie napisana, choć czasem zalatująca zanadto patosem. Wiecie, złe Imperium, szlachetna Rebelia, bla, bla, bla. Serio, patrząc na zachowania obu stron to coraz częściej kibicuję Imperium, które z uporem maniaka przedstawiane jest jako niemal nazistowska zbieranina rzeźników. Do tego mająca dość mało lotnych oficerów, bo to co Rebelia odstawia, prawie zawsze graniczy z samobójstwem. Dlatego cieszyłem się na wieść o występie Oddziału 99 i... jest go tyle, co kot napłakał.

Poświęcono im jeden rozdział, gdzie to dowódca SCAR jest narratorem. Czuć w jego wypowiedziach niemal fanatyczne oddanie Imperium, jego ludzie to też niezła grupa rzeźników, zaś początkowa rozmowa z Darthem Vaderem jest genialna. Potem jednak scenariusz niemal ich olewa. Mamy miodną scenę na lodowym świecie, ale później prawie nic nie zostaje rozwinięte. Aż się prosi o to, aby poświęcić tym postaciom więcej czasu, dać znaczniejszą rolę, utrzeć poważnie nosa Rebelii, tak jak robiła to nieraz Doktor Aphra i jej zespół. Niestety nic z tego. Scenariusz ogranicza się do zwykłej młócki, poprzetykanej przemyśleniami dowódcy oddziału, które mają w założeniu mieć fanatyczny charakter.

Komiks nie do końca spełnił moje oczekiwania. Czytało mi się go dobrze, znacznie lepiej niż te z Poe Dameronem, ale liczyłem na coś więcej. Nadal czekam na taki powrót serii, jak to było w przypadku Dartha Vadera i Doktor Aphry. Mroczny świat, pełen zdrady, sekretów i tajemnic, gdzie nikt nie ma czystych rąk. Nawet Rebelia, nieraz przynosząca tylko cierpienie innym światom. Zamiast tego miałem do czynienia z ogranymi schematami, choć ładnie narysowanymi, a Han Solo i Kapitan Sana dorzucili do tych opowieści swoje trzy grosze. W duchu liczę jednak, ze w przyszłości jednostka SCAR powróci i naprawdę pokarze na co ją stać. W imię Imperium!