19 grudnia 2018

Na co dybie w wielorybie, czubek nosa Eskimosa

Urodziłem się w pierwszej połowie lat 80-tych ubiegłego stulecia, zatem z komiksami Tadeusza Baranowskiego spędziłem szmat czasu. Gry słowne zawarte w jego komiksach, są po prostu genialne. Od komara, który też ssak  bo ssie, a jednak to owad, po elektryzujące spotkania w rzecze, gdzie pewna osoba złapała kontakt z wodą. Mnożyć tego można bez liku, dzieląc się do potęgi, gdy śledzimy poczynania smoka Diplodoka, Bąbelka oraz Kudłaczka, czy innych zwariowanych bohaterów przygód tego utalentowanego artysty. Kultura Gniewu oraz Ongrys od jakiegoś czasu, a czasem od czasu do czasu, wydają wznowienia komiksów Baranowskiego, które na stałe wdarły się do pamięci, dziś już dorosłego (niestety), pokolenia Polaków. Jednym z najnowszych jest "Na co dybie w wielorybie, czubek nosa Eskimosa" zawierający w sobie dwa pełnoprawne albumy. W pierwszym dwaj podróżnicy Bąbelek i Kudłaczek, słynni odkrywcy, którym dane było poznać "Skąd się bierze woda sodowa", wyruszyli odkrywać dzikie, bo nie udomowione, zwierzęta "W pustyni i w paszczy". Drugą historią jest "Co w kaloryferze piszczy", słowem w sam raz na zimę, a z pomocą przyjdzie nam Orient-men. Super bohater co to miękką ląduje na twardym gruncie, ale wodowanie też mu nie obce. No dobra, po tej litanii sucharów i tanich dowcipów, czas na poważną recenzję do jakże poważnego komiksu.

Odcinając się już całkiem od gier słownych Tadeusza Baranowskiego, muszę przyznać, ze lektura tego albumu była ciekawym powrotem do mojego dzieciństwa. Zabrzmi to banalnie, ale znów przypomniały mi się czasy gdy spędzałem wakacje oraz święta na wsi u dziadków, gdzie na strychu mieliśmy z kuzynami stos komiksów. Piekielnie przekartkowanych i mocno zużytych, ale stale do nich wracaliśmy. Może to okres świąteczny w grudniu tak na mnie wpływa, ale uważam te czasy za jedne z weselszych w moim życiu. Zatem tak, powrót do nich za pomocą tego komiksu sprawił mi dużo radości.

Czy jednak sama historia przetrwałą próbę czasu? W moich oczach tak. Idealnym dowodem jest na to moja małżonka, która w dzieciństwie nie miała styczności z pracami Tadeusza Baranowskiego. Gdy wręczyłem jej "Na co dybie w wielorybie, czubek nosa Eskimosa" to siedząc w drugim pokoju, stale słyszałem jak moja Marta zanosi się śmiechem. Zatem tak, komiks przetrwał próbę czasu, o ile oczywiście ktoś preferuje tego typu humor, pełen satyry i gierek słownych. Jestem ciekaw jaka będzie jej reakcja gdy zaprezentuję "Skąd się bierze woda sodowa", "Bezdomne wampiry o zmroku", albo "Podróż smokiem Diplodokiem. Swoją drogą, ten ostatni będzie mieć w przyszłym roku swoją adaptację filmową.

Polecam zatem sięgnąć po nowe wydanie "Na co dybie w wielorybie, czubek nosa Eskimosa". Po pierwsze warto ten tytuł, jak i inne prace Tadeusza Baranowskiego, przedstawić młodemu pokoleniu. Po drugie, najnowsze wydanie zawiera plakat przedstawiający rysunek z okładki w pełnej krasie, oraz historyjkę obrazkową "W lesie" do pokolorowania. Jest nawet domino, do wycięcia z wewnętrznych skrzydełek okładki kolorowanki, co na pewno spodoba się dzieciakom. Zresztą "W lesie" nawiązuje do wielu prac Baranowskiego, więc ten kto je zna ma przy okazji zabawę w wyłapywanie szczegółów. Ot taki bonus :)