14 stycznia 2022

Asteriks #38: Córka Wercyngetoryksa

Jak zwykle chwalę nowych twórców Asteriksa i Obeliksa, tak tym razem będzie sporo narzekania. Historia jest... no właśnie sam nie wiem jaka. Z pozoru wszystko działa, mamy grę słów, gagi, nawet jakiś tam twist fabularny, ale mimo wszystko na tym albumie wynudziłem się straszliwie. W tym materiale postaram się wskazać elementy, które mnie nużyły lub wręcz drażniły, choć teoretycznie nie powinno tak się dziać. Dlaczego tak się stało? Cóż, to naprawdę trudne pytanie. 

Jak wspomniałem - w teorii wszystko powinno grać. Oto do wioski niezłomnych Gallów przybywa dwóch opiekunów córki Wercyngetoryksa. Słynnego wodza galijskiego, który najpierw spuścił Cezarowi łomot, a potem przegrał z nim bitwę pod Alezją, o czym nikt nie lubi wspominać. Jego latorośl imieniem Adrenalina, która lubi się uwalniać spod "ojcowskiego" oka (tak, ta gra słów jest cudowna), ciągle znajduje się na celowniku Rzymian. Cezar bowiem chce z niej uczynić przykładną obywatelkę swego imperium, pokazując, ze każdego można "ucywilizować". Niestety zadanie to okazuje się dość karkołomne.

Zatem wszystko powinno działać. Mamy gagi słowne, nawiązanie do historii, łomot spuszczany Rzymianom oraz garść nowych postaci, bowiem część mieszkańców wioski doczekała się potomstwa. Jednak całość skrzypi. Dialogi szybko stają się wtórne oraz wręcz powtarzalne, Rzymianie jakoś nie śmieszą, piraci zdają się być na doczepkę, a sama protegowana zwyczajnie nudzi. Adrenalina nie ma tego czegoś, co posiadało wiele wcześniejszych postaci epizodycznych. Na dokładkę finał całej opowieści jest jakiś taki naciągany oraz mizerny. Nie wiem jak inni, ale mnie on nie kupił, aczkolwiek gag z Dopaminą doceniam :)

Czy zatem to najsłabszy album z dotychczas wydanych? To zależy, jak na to spojrzeć. Jeśli mowa o tomach stworzonych przez duet Conrad-Ferri, to tak. Zdecydowanie ten tom najsłabiej im wyszedł. Z drugiej strony, gdy spojrzymy na całą serię, to jednak daleko mu do makabrycznego wręcz "Kiedy niebo spada nam na głowy", który nigdy nie powinien ujrzeć drukarni. Jest raczej bardzo przeciętny i zwyczajnie grzebie dobre pomysły pod stertą zbyt powtarzalnych motywów. Dla mnie na raz i do zapomnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz