7 września 2021

Światła Północy #1: W dolinie trolli

Komiks ten miał pierwotnie premierę jako seria internetowa, która z biegiem czasu zyskiwała coraz mocniej na popularności. W końcu wydawnictwo Egmont odezwało się do autorki i pomogło jej wydać "Światła Północy" w formie drukowanej. Widać wyraźnie, jaką ewolucje przeszły rysunki, bowiem te z pierwszych stron są mniej dokładne niż późniejsze. W zasadzie każdy rozdział to powolny wzrost umiejętności Madin Falch, co tylko dodaje uroku całej opowieści. Bo mimo pewnych elementów, całość prezentuje naprawdę solidny poziom.

Komiks zgarnął w Norwegii dwie prestiżowe nagrody, o czym możemy przeczytać na okładce pierwszego albumu, i jest ogólnie mocno doceniany w Skandynawii. Nie dziwi mnie ten stan rzeczy, bowiem autorka bardzo umiejętnie przestawia tamtejszą kulturę, obyczaje oraz mitologię. Tutaj warto wspomnieć, że patrząc na okładkę moim pierwszym skojarzeniem była postać Anny z "Krainy lodu", co tylko udowadnia, jak studio Disneya potrafi czerpać wzorce z różnych kultur świata. Jednak główna bohaterka "Świateł Północy" w moim odczuciu jest o wiele bardziej interesującą osobą.

Soja to dziewczynka z małego miasteczka w Norwegii, która wkracza właśnie w dorosłość. Z tej okazji jest obchodzone święto, połączone z uroczystością religijną i wielkim wydarzeniem rodzinnym. Na uroczystość w ostatniej chwili przybywa jej wujek, który jest malarzem oraz wędrowcem. Wrócił z dalekiej podróży i podarował Sonji znalezioną w lesie zapinkę wikingów zachowaną w bardzo dobrym stanie. Okazuje się, że znalezisko nie należało do niego, a dziewczynka przypadkiem wyruszy w podróż do zaczarowanej krainy, gdzie jednak nie wszystko jest takie piękne jak w baśniach.

Okazuje się, że trolle potrafią być naprawdę groźne, zwierzęta potrafią mówić ludzkim głosem, ale nie każde jest przyjazne, a ludzie są pełni zawiści. Jednak nadal świat przepełnia magii i potrafi ona przybrać różne oblicza. Raz piękne innym razem zabójcze. "Światła Północy" to naprawdę mądra oraz ciekawie napisana historia, która z pewnością nie będzie szybko zakończona. Widać, że autorka włożyła w swoją pracę ogrom wysiłku oraz serca i z każdym kolejnym rozdziałem ta historia jest bardziej dopracowana. Osobiście bardzo kibicuje małej Sonji i niedługo spotkam się z nią ponownie w albumie drugim, noszącym podtytuł "Uczennica wyroczni".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz