18 grudnia 2020

Joker: Zabójczy uśmiech

Joker to bez wątpienia postać ikoniczna, która stała się w dzisiejszym świecie wręcz kultowa. Ten przerażający socjopata o zwichrowanym umyśle w mojej opinii nieraz działa bardzo trzeźwo. Jest okrutny, morderczy i wiecznie uśmiechnięty, a Mark Hamill sprawił, że do jego demoniczności doszedł unikalny głos. Wielu aktorów stworzyło niezapomniane kreacje tego antagonisty, będącego kwintesencją ludzkiego szaleństwa. Sam Joker zadebiutował w 1940 roku i od tamtego czasu bardzo ewoluował. Można by rzec, że zmieniał się wraz z społeczeństwem amerykańskim i tym jak wpływał na nie konsumpcjonizm, wojny i polityka. Z tego powodu nieraz za pomocą tej właśnie postaci autorzy komiksów poruszają naprawdę trudne tematy. Co jednak ważniejsze, potrafią to robić naprawdę dobrze.

Po "Zabójczy uśmiech" sięgnąłem bez cienia wahania. Gdy otwierałem ten komiks w pamięci miałem ciągle "Białego rycerza" oraz "Zabójczy żart", przy czym w tym drugim wypadku odradzam oglądanie animacji. Serio - jest po prostu słaba i na tym zakończmy ten temat. Przyznaję, że komiks mnie nie zawiódł. Mimo jechaniu na ogranych schematach, pewnej powtarzalności i raczej sztampowej fabuły, czytałem go z zapartym tchem. Tak, w mojej opinii "Zabójczy uśmiech" to komiks bardzo udany, w pewnym sensie ponadczasowy, ale nie zmienia to faktu, że jest dziełem wtórnym. Przynajmniej dla kogoś kto choć trochę siedzi w uniwersum DC.



Nie uważam się za znawce tego uniwersum, ale też nie można mnie zaliczyć do grona kompletnych laików. Żadna z postaci występująca w tym dziele nie była dla mnie nowa, jednak to i tak nie zmieniło mojego podejścia. Całość czyta się świetnie, natomiast narracja prowadzona naprzemiennie przez Jokera i leczącego go psychologa, cudownie wprowadza czytelnika w świat obłąkańczego surrealizmu. I właśnie ten element uważam w tym dziele za najlepszy.

To jak zobrazowano szaleństwo, jak je prosto zdefiniowano i jak pożera ono swoje ofiary. W tym momencie nasz wiecznie uśmiechnięty antagonista zdaje się być nie tylko kwintesencją definicji szaleństwa, ale jego najdoskonalszym ucieleśnieniem. Żadne, absolutnie żadne z jego działań nie jest pozbawione sensu czy nieprzemyślane. To on pociąga za sznurki, on kieruje fabułą i on jest w centrum uwagi. A Batman? Cóż, Mroczny Rycerz ponownie musi wybrać mniejsze zło. Podążać za szaleńcem czy ratować ofiary jego czynów.



"Joker: Zabójczy uśmiech" na długo pozostanie w mej pamięci. Osobiście odbieram go jako dramat psychologiczny osadzony w uniwersum DC. Z jednej strony historia ma prosty scenariusza, ale z drugiej wyraziście przedstawione postacie, nawet te występujące epizodycznie, a do tego jest narysowana po prostu genialnie. Czuć na każdym kroku niepokój i szaleństwo, zaś liczne easter eggi tylko dodają całości kolorytu. Zatem tak - dla mnie to komiks niemal doskonały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz