25 października 2020

Punisher Max #9

W końcu nastał ten dzień i w moje ręce wpadł ostatni tom serii Punisher Max. Przyznaję, że jego lektura była niezwykle przyjemna, a finał idealnie pasował do konwencji postaci Franka Castle'a. Nie obyło się jednak bez elementów, które mnie drażniły, ale o tym na końcu tego tekstu. Natomiast już na wstępie powiem wprost - to cholernie dobry komiks. Ma świetny scenariusz, o wiele lepszy niż w poprzednim albumie z Bullseye'em, który średnio przypadł mi do gustu. Tutaj postarano się o wiele bardziej, ale chyba też dlatego, że Aaron wiedział jak to musi się skończyć.

Co mi się podobało :)

1. Scenariusz i monologi Franka
To najmocniejszy element finalnego albumu. Wszystko zaczyna się od momentu gdy Frank trafia do więzienia, a jego ciało jest w nienajlepsze kondycji. Od pierwszego aktu opowieści główny bohater wraca co jakiś czas myślami do przeszłości rozpamiętując kluczowe dla niego momenty. Chwile, które ostatecznie popchnęły go do miejsca, w którym się znalazł. Zwykle takie zagrywki potrafiły mnie wynudzić w komiksach superhero, ale nie tym razem. Całość jest skonstruowana wyśmienicie, a monologi Franka nie ciągną się w nieskończoność. Są rzeczowe, krótkie i trafiają w sedno. Dzięki temu lektura komiksu była dla mnie błyskawiczna i ani razu się nie nudziłem.

2. Kingpin
Drugim wielkim plusem jest obraz głównego antagonisty oraz jego poczynań. To jak nieudolnie walczy o utrzymanie pozycji oraz jest manipulowany przez innych. Szczególnie dobrze natomiast pokazano jego strach przed Punisherem, który zdaje się wymykać śmierci.

3. Finał
Nie można było go napisać lepiej. Jest absolutnie genialny.

4. Sceny akcji.
To nadal ten sam krwawy Punisher, którego znałem w poprzednich tomach. Zatem jest brutalnie, ostro i miejscami bardzo, ale to bardzo krwawo.

5. Występ Elektry
Jest świetny i jej postać przemyka prawie przez cały czas finalnego albumu. Podobało mi się też, jaką dostała rolę oraz jej konfrontacja z Punisherem.

6. Bonusowy rozdział X-Mas
Święta Bożego Narodzenia to niekoniecznie czas radości. Nawet narodziny nowego życia mogą być w tym dniu bardzo krwawe. Szczególnie jeśli w cała sprawę wmiesza się Punisher w stroju Świętego Mikołaja.

Co mnie denerwowało

1. Rysunek (oprócz X-Mas Special)
Niestety rysunek w tym albumie, tak samo jak w poprzednim, to najsłabszy element całej historii. Po prostu ni cholery nie pasuje mi do tego co było wcześniej. Jest zbyt sterylny, sztywny, natomiast brutalne seny nie robią przez to odpowiedniego wrażenia. Przynajmniej w moich oczach.

WERDYKT

Ostatni album Punisher Max jest świetny i mimo mało klimatycznego rysunku potrafił mnie wciągnąć bez reszty. Naprawdę ciesze się, ze miałem przyjemność czytać tą serię na bieżąco, bo mimo średniego startu potem było coraz ciekawiej, a ostatni tom fenomenalnie zwieńczył życie Punishera. Chciałbym więcej takich komiksów.

1 komentarz: