29 października 2020

Czwórka z Baker Street #6

To już szósty album "Czwórki z Baker Street" i akcja w nim nabiera mocnego tempa. Niestety los nie jest łaskawy dla naszych bohaterów, a autorzy tej serii nie bawią się w idealizowanie realiów Londynu na przełomie XIX i XX wieku. Było to miasto pełne zbrodni, tragedii i ludzkich nieszczęść, zaś Anglicy, szczególnie klasa wyższa, mieli w pogardzie zwykłych ludzi oraz Irlandczyków. Dla nich to były szczury nie warte tego aby samemu stanowić o sobie. Te waśnie wykorzystał profesor Moriarty, a po jego śmierci organizacja, którą stworzył nadal prężnie działała.

Co mi się podobało

1. Realia Londynu z przełomu XIX i XX wieku
Tak, to jest jeden z najważniejszych dla mnie atutów tej serii. Z jednej strony mamy barwny rysunek, z drugiej zaś autorzy nie kryją przed czytelnikiem koszmaru rozgrywającego się na ulicach miasta czy w pewnych jego przybytkach. Jest śmierć, brud i zniszczenie. Czuć wyraźnie dysonans społeczny trawiący miasto oraz prześladowania kilku grup narodowych przez Anglików.

2. Rysunek
To jeden z ciekawiej narysowanych komiksów młodzieżowych ostatnich lat. Naprawdę wizualnie idealnie trafia w moje gusta.

3. Zaszczucie Holmesa
Facet niby rozgrywa swoją partię szachów, ale tak naprawdę siedzi zaszczuty w norze. Do tego jego gra zaczyna przynosić śmiertelne żniwo, szczególnie pośród osób nie związanych bezpośrednio w jego rozgrywkę. Ciężko go za to lubić.

4. Tempo akcji
Jest wysokie, ale nie męczy. Do tego finał rozbudza wyobraźnie i niecierpliwie wyczekuje kolejnego tomu.

PODSUMOWANIE

Jest cholernie dobrze. Chcę więcej i nie mogę doczekać się finalnej konfrontacji Czwórki z Baker Street z prawą ręką profesora Moriarty'ego. Innymi słowy: Jest super :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz