16 października 2020

Niedoskonałości

Ten komiks bardzo trudno mi ocenić. Nie dlatego, że jest nierówny w treści, a z powodu jego przesłania i występujących w nim postaci. Bo jakby nie patrzeć "Niedoskonałości" poruszają bardzo ważne aspekty współczesnego społeczeństwa na linii związków, akceptacji i tolerancji. Tyle tylko, że zdają się nie do końca ganić pewne zachowania. Nie widzę też w tym komiksie zachwalanego przez wszystkich arcydzieła czy czarnego humoru. Nie. Dla mnie był on mocny, ale przy tym skutecznie zniechęcił mnie do odwiedzenia kiedykolwiek USA.

Co mi się podobało

1. Pokazanie problemu nietolerancji
Zasada pierwsza - Jeśli masz własne zdanie jesteś nietolerancyjny. A jeśli do tego potrafisz je poprzeć argumentami, to dodatkowo jesteś rasistą. Głównym bohaterem jest Ben, Amerykanin japońskiego pochodzenia, prowadzący kino i mający dziewczynę. Zwykły facet, którego największą wadą jest to, że jest szczery. Owszem, ma kilka innych przywar, jak wybuchy złości czy nadmierna prawdomówność, ale jakby nie patrzeć wynika to głównie z tego, że inni, w tym najbliższe mu osoby, ciągle obrzucają go błotem. Zawsze to on jest winny, zawsze na niego się wszystko spycha, a potem gdy zaczyna robić faktycznie tak, jak mu wmawiano, to gość jest już uber zły. I tutaj mamy genialną zagrywkę ze strony autora komiksu, umiejętnie pokazującego, jak inni potrafią manipulować słabszą osobą, bo ta ma własne zdanie. Bo nie patrzy ślepo w narzucone przez daną społeczność standardy. Umie rzeczowo coś skrytykować, podać argument, wytknąć błąd. I za to dostaje po łbie.

2. Życie w kłamstwie
W zasadzie każdy tutaj coś przed kimś ukrywa. Ben stara się angażować, ale i tak dostaje po łbie. czasem słusznie, choć częściej za wypowiedzenie własnej opinii. W komiksie dominują postacie kobiece, ale do nich przejdę za chwilę, które niejako krążą wokół Bena. W efekcie każda z nich okłamuje bliskie mu osoby, partnerki czy partnerów i gdy zostanie za to skrytykowana przez Bena, to od razu wywala na gościa wiadro pomyj. No bo co on tam wie. One są jakie są i ma to zaakceptować. Kłamstwo jednak zawsze kończy się bolesną konfrontacją z życiem.

3. Rysunek
Od strony wizualnej komiks bardzo przypadł mi do gustu. Dobrze, że jest utrzymany w stylistyce czarno-białej, bo podnosi to jakość całej historii. Zwyczajnie do niej pasuje.

Co mnie wkur...wkurzało

1. Główne postacie żeńskie
Serio. Gdyby bohaterki z tego komiksu były mężczyznami, albo lepiej - białymi mężczyznami, to zapewne publika nie zostawiłaby na nich suchej nitki. Ale że są kobietami, narracja komiksu w zasadzie je wręcz usprawiedliwia. A co mamy? Napaloną lesbijkę pragnącą zaliczać na potęgę młódki niczym hybryda Joeya Tribbiani i Barneya Stinsona. Nie liczy się z uczuciami innych, nie dba o nikogo oraz nie widzi niczego poza swym odbiciem, co nie przeszkadza jej notorycznie krytykować i oskarżać o rasizm czy seksizm głównego bohatera. Następnie mamy dziewczynę Bena, która w zasadzie kłóci się o byle co, oskarża go o byle co, a na koniec robi z gościa rogacza i to z takim porożem, że aż haczy o księżyc. Na dokładkę dwie lafiryndy z których jedna jest zdrowo stuknięta i fotografuje własną urynę, a druga nie wie w zasadzie z kim chce sypiać. Każda z tych osób oskarża Bena i go poucza, podczas gdy robią dokładnie to, za co gościa krytykują. Niestety e komiksie każda z nich ostatecznie dostaje to czego chce, no bo kobiety i tak dalej, a Ben... cóż, facet popełnił kilka błędów, ale oberwał po tysiąckroć gorzej niż na to zasłużył.

Werdykt

"Niedoskonałości" to komiks bardzo dobry, ale jego tytuł pasuje jak pięść do nosa. Powinien raczej brzmieć "Życie w kłamstwie" albo "Zdradziecka iluzja". Bolało mnie najbardziej to, że autor komiksu nie potępił ostatecznie zachowania głównych bohaterek, które zdecydowanie nie są przykładem do naśladowania. Sam oberwałem w przeszłości od takich kobiet, z dwoma nawet się spotykałem, ale na szczęście szybko zerwałem. Nie uchroniło mnie to jednak przed hejtem. Może więc dlatego tak mocno staram się bronić Bena, choć wiem, że nie zasługuje na aż takie wstawiennictwo z mojej strony. Facet też miał swoje za uszami, jednak narracja komiksu zdaje się brzmieć na zasadzie - głupek się z tym krył zamiast się przyznać i to wszystko jego wina. Nie ma znaczenia, że inne bliskie mu osoby rolowały go od dawna. Chciałbym powiedzieć, że takie rzeczy mają miejsce tylko w USA, ale znam z własnego podwórka osoby pokroju tych z komiksu. Ludzi, którzy żyją w kłamstwie i jeśli ktoś ma własne zdanie to od razu jest wrogiem numer jeden.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz