17 października 2020

Tajne Imperium

Bardzo czekałem na ten komiks, słyszałem o nim wiele dobrego i cieszyłem się na samą myśl o złym Kapitanie Ameryce. Scena kiedy Steve Rogers w Avengers: Endgame wypowiada słowa Hail Hydra jest dla mnie epicka. Tutaj miało być jeszcze lepiej bo oto po wielu knowaniach naszego herosa dopiął on swego. Przegnał z Ziemi superbohaterów mogących mu realnie zagrozić, otoczył planetę nieprzeniknionym polem energetycznym i zniewolił świat. No może nie cały świat, ale najważniejszą, dla Marvela, jego część czyli USA. Wszystko szło ku dobremu, komiks szybko mnie wciągnął i niestety znów okazało się, że Marvel to jednak bajeczka dla dzieci.

Co mi się podobało

1. Kapitan Ameryka jako przywódca Hydry
Sam pomysł jest genialny. Oto opoka kraju, charyzmatyczny przywódca i genialny taktyk oraz strateg okazuje się być ukrytym agentem Hydry. Najpierw rząd oddaje mu prawnie władzę nad wszystkimi siłami zbrojnymi, a następnie Rogers w wysublimowany sposób narzuca faszystowskie prawo. Jego pobudki autentycznie brzmią przekonująco i widać, że nie ma on na celu po prostu zniewolenia świata. On naprawdę chce ocalić ludzkość, choć przy tym nie liczy się z ofiarami.

2. Zdobycie władzy
Pierwsze dwa zeszyty są w moim odczuciu najlepsze. Widać tam chłodną kalkulację Kapitana Ameryki, jego wyrachowanie w dążeniu do celu oraz w późniejszym etapie narzucenia swej woli innym. To jest antagonista godny swego miana. Szkoda tylko, ze trwa to tak krótko.

3. Rysunek i kolory
Wizualnie komiks stoi na wysokim poziomie i naprawdę umilał mi czytanie. W zasadzie tylko dzięki temu byłem wstanie przebrnąć do końca. Na tym etapie jednak koniec słodzenia.

Co mnie wkurzało

1. Debilizm Hydry
Liczyłem, że jednak antagoniści zachowają się bardziej radykalnie i sensownie, szczególnie po tym w jaki sposób Kapitan Ameryka przejął dla nich dowodzenie nad USA. Niestety wykazali typową dla Marvela głupotę. Prosty przykład: W jednym z miast działa aktywnie superbohaterki ruch oporu. Hydra o tym wie, Steve Rogers o tym wie, planują skutecznie ukrócić ich działania zastraszając przy tym społeczeństwo. Co robią? Otóż wysyłają potężną flotę, która niszczy część miasta i następnie pozwalają aby bohaterowie odkopali z pogorzeliska niedobitków. Serio? Gdzie tu logika. Zamiast odparować całe miasto albo dobić ruch oporu ratujący ludzi, to Hydra stwierdza, że problem rozwiązany bo złamała morale społeczne. Niestety takich kretynizmów jest masa i przez to dostajemy...

2. Oklepany do bólu finał
Dla mnie okazał się wybitnie nudny, słaby i nieciekawy. Tyle w tym temacie.

3. Irytujący narrator
Komiks zawiera aż 10 zeszytów plus dodatki, a spokojnie cały scenariusz mógł rozegrać się w połowie tego. A tak mamy w kółko powtarzanie danych scen, ogranych motywów i biadolącego narratora, powtarzającego jacy to bohaterowie byli naiwni. Skumałem to za pierwszym razem i naprawdę powtarzanie twej kwestii niemal do samego końca opowieści było frustrujące.

Werdykt

Komiks oceniam po prostu jako niezły. Moje oczekiwania były dużo wyższe. Liczyłem na coś na poziomie Białego Rycerza albo Kryzysu bohaterów, a dostałem... standardową papkę Marvela, tylko wydłużoną do rozmiarów cegły. To nie była jakaś makabryczna lektura, ale dłużyła mi się od pewnego momentu niemiłosiernie, a całość zwieńczył bardzo nijaki finał. Rozumiem jednak czemu zagorzali fani tego uniwersum pieją pieśni pochwalne nad tym komiksem. Dostali wszystko czego mogli chcieć, czyli patos, bezmózga rozwałkę, skretyniałych antagonistów i charyzmatycznego Kapitana Amerykę walczącego po stronie zła. Ja oczekiwałem jednak nieco więcej po zapowiedziach, szczególnie w zakresie "inteligencji" antagonistów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz