30 stycznia 2020

Głowa do góry, Sunny!

Jakoś w połowie stycznia napisało do mnie wydawnictwo Jaguar, zapytując czy nie zechciałbym wyrazić swej opinii na temat ich komiksu "Zabić drozda", będącego adaptacją książki Harpera Lee. Oczywiście oczy mi zalśniły, gdyż ten tytuł uchodzi, zresztą nie bez powodu, za jedną z ikon zarówno literatury jak i filmu lat 60-tych XX wieku. Kto nie czytał książki i/lub nie oglądał filmu z Gregorym Peck'iem ten niech nadrobi zaległości. Naprawdę warto. Jednak dziś nie będę omawiać "Zabić drozda", a skupię się na innym, równie szalenie ważnym komiksie, wydanym przez to wydawnictwo. Otóż podczas konwersacji z panią Agnieszką, która do mnie napisała zapytanie, zostałem skuszony zerknięciem na kilka młodzieżowych pozycji komiksowych z repertuaru Jaguara. Stwierdziłem, że zdam się na moją rozmówczynię i miała wybrać kilka tytułów. Był to dobry ruch z mojej strony, bo to co trafiło w moje ręce naprawdę jest ciekawe i zapadło mi w pamięci. Zatem zacznijmy od pierwszej z tych młodzieżowych pozycji, a mowa o komiksie komediowo-obyczajowym "Głowa do góry, Sunny!".

Na pierwszy rzut oka to prosty komiks obyczajowy dla dziewczynek. Dziesięciolatka wyjeżdża na "beztroskie" wakacje do dziadka na Florydę, spędza czas w basenie, czyta komiksy o superbohaterach w rajtuzach i tak dalej. Niech was to jednak nie zwiedzie, bo nie należy oceniać komiksu po okładce. Mamy tutaj do czynienia z słodko-gorzką codziennością, o której wiele osób woli nie mówić. Jak prawi stare porzekadło "Dzieci i ryby głosu nie mają" i jest to niezwykle krzywdzące. Otóż mają, a dzieci nawet donośny, tylko się zwyczajnie boją. Boją powiedzieć co czują, boją się sekretów, przez które cierpią. Boją się, że stracą to co kochają. Swoich bliskich i beztroskie życie.

O tym właśnie traktuje ten komiks. O strachu przed sekretami ciążącymi nam na sercu. Jego fabuła dzieję się równolegle w dwóch liniach czasowych - sierpniu i wrześniu 1976 roku oraz od lipca 1975 roku do momentu wyjazdu małej Sunny. W ten sposób scenariusz zatacza koło, a czytelnik powoli odkrywa powód, dla którego dziewczynka wyjechała do dziadka mieszkającego w dzielnicy dla seniorów. Poznajemy relacje Sunny z jej rodzicami, rodzeństwem, w szczególności zaś ze starszym bratem Dale'em, oraz dziadkiem, który również ma swoje sekrety. Głównie związane z paleniem papierosów. Sunny nie umie się z początku zaadaptować w nowym otoczeniu, gdzie średnia wieku wynosi 65 lat, co w rezultacie staje się punktem zapalnym do nawracających kaskadowo wspomnień. 

Jednak na miejscu poznaje też chłopca w swoim wieku, syna lokalnego ogrodnika, który jest zamiłowanym czytelnikiem komiksów. Na tym polu autorzy "Głowy do góry, Sunny!" wrzucili całą masę easter eggów, co bardzo umiliło mi lekturę. Serio, jest tego sporo, nie tylko w scenariuszu, ale i rysunkach. Kadr gdzie mamy kota łudząco podobnego do Calvina rozbawił mnie do łez. Fani komiksowych pasków na pewno wiedzą o kim mówię. Tak czy inaczej znajomość Sunny z nowym kolegą zaczyna ją otwierać, a wszystko za sprawą komiksów. Jak widać potrafią one dać wiele dobrego.

"Głowa do góry, Sunny!" to komiks potrzebny, świetnie narysowany i mimo masy humorystycznych akcentów, dość poważny. Istotne jest też posłowie od autorów, którzy tłumaczą dlaczego zdecydowali się go stworzyć. Nie mamy tutaj do czynienia z dziełem wybitnym, jednak bardzo ważnym dla każdego niezależnie od wieku. Mówi ono bowiem o tym, aby nie trzymać się kurczowo sekretów, aby mówić sobie prawdę, bo w innym wypadku sekrety mogą okazać się bardzo destrukcyjne. Czasami lepiej cierpieć przez chwilę, niż całe życie mając świadomość, że nie pomogło się komuś gdy jeszcze nie było za późno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz