17 lipca 2019

Listopad

Przez moje ręce przewinęło się sporo komiksów obyczajowych, przy czym część z nich została w mojej kolekcji na stałe. Nie spotkało to jednak komiksu "Listopad" pióra i ołówka Sebastiana Cabot. Czemu? Bo tak po prawdzie niczym  mnie ten komiks do siebie nie przekonał, mimo całkiem solidnych obietnic. Te brzmiały następująco:

Gus jest początkującym pisarzem, który pracuje w sklepie ze starymi płytami. Ma problemy ze stworzeniem poważnego związku. Poznaje Clarę, która próbuje odzyskać kontrolę nad własnym życiem i wyprowadzić się z kanapy w mieszkaniu najlepszej przyjaciółki, uzależnionej od portali społecznościowych Lucii, która stale zmienia partnerów. 

Tak, ten opis mnie przekonał. Potem jeszcze dodano, ze to dzieło o współczesnym braku komunikacji wewnątrzspołecznej, rozstaniach, samotności i do całości dorzucono nieco retro stylu. Brzmi naprawdę fajnie, szkoda tylko, że w moim odczuciu wyszło niebotycznie sztampowo.

Mając na półkach takie tytuły, jak "Codzienna walka", "Odległa dzielnica" albo "Będziesz smażyć się w piekle", ten tytuł wypada po prostu wyjątkowo przeciętnie pod kątem treści. Fabularnie "porwany", skaczący od sceny do sceny, mówiący w kółko to samo, gdzie bohaterowie siedzą w swoim marazmie i kompletnie nie ewoluują. Sam przeszedłem dwa załamania psychiczne, z czego jedno omal nie skończyło się próbą samobójczą. Zmagam się z depresją od lat młodzieńczych, więc może mam inne spojrzenie na te sprawy, ale to co pokazał Cabot, kompletnie do mnie nie trafia. Bowiem jego dzieło odczytałem następująco - Jakoś to będzie. Nie. Nie jakoś i nie będzie. Ludzie siedzą w toksycznych związkach i zamiast otwarcie pogadać, kryją się po kątach licząc, że jakoś to będzie.

Natomiast puenta tego komiksu jest taka, że chrzanić prawdę, lepiej się kryć, a jak zrobi sie problem to sobie pójdę i każdy ułoży sobie wszystko od nowa. Co się stanie z tym drugim/drugą? Chrzanić to. Chrzanić konsekwencje, chrzanić prawdę, chrzanić otwartość. Tak, na tym polu ten komiks ukazuje w sposób bardzo brutalny ułomność naszego społeczeństwa. Wycofani, zamknięci w sobie i tylko będący tam gdzie "jest to modne". A w razie kłopotów, zawsze jest masa wymówek, aby zwalić na nie winę, zamiast ruszyć tyłek i wziąć sprawy w swoje ręce. Tak, coś o tym wiem. Tak, też zaczynałem popadać w taki marazm, ale się z tego podniosłem. Bohaterowie tego komiksu nawet nie próbowali tego uczynić i to mnie wkurza. Lepiej żyć wspomnieniami i liczyć na farta oraz zapomnienie po przez pracę.

Tak naprawdę jedyną postacią,która ma tutaj ikrę i potrafi mówić prawdę, jest stary właściciel sklepu z płytami. Nie jest aniołem, wpadają mu do głowy nieraz naprawdę porąbane pomysły, ale mówi prawdę. Z drugiej strony nikt nie stara się brać z niego przykładu. Każdy wie lepiej od staruszka, jak poradzić sobie z życiem i w efekcie kończy w emocjonalnym rynsztoku. Dlatego, w mojej ocenie "Listopad" to bardzo przeciętny komiks. Nie mówi nic odkrywczego i robi to w sposób, który kompletnie mi nie podszedł. Owszem, zwraca uwagę na poważne problemy trapiące nasze społeczeństwo, ale robi to w taki sposób, że niezbyt daje do myślenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz