26 września 2014

Face Noir

Kto mnie zna wie że uwielbiam kryminały, a szczególnie te z gatunku noir. Jednym z moich ulubionych jest Kot Syjonu, polskiego pisarza Jerzego Wlazło, będący kwintesencją tego gatunku. Po przejściu dema Face Noir, byłem pewien z żoną, ze w nasze ręce wpadnie właśnie taki oto kryminał, z skomplikowana fabułą osadzoną w mrokach Wielkiego Kryzysy lat trzydziestych XX wieku. Niestety gra tylko połowicznie spełniła nasze oczekiwania, choć do połowy trzymała nas w napięciu i nie patrząc na zegarek zatapialiśmy się w jej tajemnicy. Tylko że ta w pewnym momencie zaczęła robić się dziwna, tak jakby autorom zabrakło pomysłów na niektóre rozwiązania. Jaki zatem jest Face Noir? Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba najpierw obejrzeć pod lupą kilka fragmentów tej dziwnej układanki i poskładać to wszystko w całość.

Morderstwo w deszczową noc

Wszystko zaczyna się mglistego poranka na nieznanym nam lotnisku, gdzie główny bohater Jack Del Nero, były glina, który obecnie jest prywatnym detektywem nie szanującym za grosz swej wątroby, zostaje postrzelony, próbując zatrzymać samolot. Przenosimy się o 24 godziny w przeszłość i teraz krok po kroku będziemy poznawać historię, która zabierze nas na lotnisko skąpane we mgle. Nasz detektyw dostaje prostą sprawę zrobienia kompromitujących zdjęć pasierbicy pewnego bogatego przedsiębiorcy, który ma dość utrzymywania pazernej nastolatki. Pożyczywszy aparat od właścicielki Czerwonego Tulipana, która jest dobrą przyjaciółką Del Nero, ruszamy wieczorem do Harlemu pstryknąć zdjęcia. Sprawa błaha szybko załatwiona i łatwa kasa wisi w powietrzu. Jednak gdy tylko wracamy do naszego biura, otrzymujemy tajemniczy telefon od dawnego kumpla z policji, przez którego nasz detektyw niesłusznie spędził rok w więzieniu. Jedziemy na spotkanie, które sprawi że Del Nero wpadnie w sieć dziwnych spraw, z początku kompletnie z sobą nie powiązanych. Jednak im dalej zaczynamy brnąć w ciemne ulice Nowego Jorku, tym więcej cieni pokazuje swe brudne oblicze, a zwykłe zabójstwo przekształca się w pojedynki na samym szczycie.


Już od samego początku towarzyszy nam ponury klimat rasowego kryminału, z lat międzywojennych XX wieku. Czuć realizm kryzysu ekonomicznego, dotykającego każdej dziedziny życia w USA, rozwarstwienie społeczne na bogaczy współpracujących z mafią i pławiących się w dostatku oraz resztę społeczeństwa, która klepie biedę i topi smutki w taniej gorzale. Nasz główny bohater też nie jest jakimś super herosem rodem z filmów, tylko zwyczajnym facetem, który stara się uczciwie zarobić na czynsz za obskurny pokój oraz dobija swą wątrobę tanią whisky, pijąc na kredyt w barze. Niestety ten realizm w drugiej połowie gry zostaje mocno zachwiany, aby w finalnie po prostu lec w gruzach. Co gorsza zakończenie jest całkiem otwarte i tak pogmatwane, że nie wiadomo jak na nie zareagować. Przez lwią część gry fabuła trzyma się logiki i nagle dostajemy kilka zdarzeń paranormalnych, powoli przechodzących w pasmo niewyjaśnionych zagadek rodem z kiepskiego odcinka Archiwum X. Gdy już jesteśmy pewni że w końcu poznamy prawdę pojawia się tajemniczy gość, który sprawia że mamy jeszcze więcej pytań i wyskakują napisy końcowe. Druga część gry, zapowiedziana logiem zaraz po na początku napisów, nie wiadomo czy się w ogóle pojawi, gdyż jak na razie brak  tym informacji, zaś Face Noir miał premierę w połowie 2012 roku. Powoduje to potworny niedosyt i wielkie rozczarowanie, bo coś co zapowiadało się na sensowny kryminał noir, stało się plątaniną niedokończonych spraw z pominięciem początkowego zlecenia na czele.

Po nitce do kłębka

Mimo że same zagadki oraz łamigłówki są ciekawe, to ich poziom złożoności jest banalny, do tego stopnia, że nie sprawiają żadnego problemu. Co więcej główny bohater daje graczom takie podpowiedzi, że w praktyce wygląda to tak jakby prowadził ich za rączkę i pokazywał palcem co ma i w jakiej kolejności zrobić. Z drugiej strony czasem mieliśmy łamigłówki o których nie wspomniano i trzeba było się domyśleć jak popchnąć całą akcję do przodu. Niby fajnie to brzmi, ale jednak powodowało zator i sztuczne wydłużanie gry. Czasami dochodziło też do sytuacji, gdzie gracz doskonale wiedział co ma zrobić, ale nie mógł tego uczynić dopóki nasz bohater nie obejrzał jakiegoś przedmiotu w efekcie czego nie wpadł na pomysł rozwiązania sprawy, który graczowi chodził po głowie od dobrych piętnastu minut.

W samej grze mamy co prawda sporo zagadek, jednak większość wymaga połączenia przedmiotów, które leżą w tak widocznych miejscach że nie sposób ich pominąć. Do tego podgląd aktywnych obiektów otoczenia tylko pomagał w ich ustaleniu. Brakowało większej liczby łamigłówek, zaś te występujące w grze są w dużej mierze oparte na zręczności niż dedukcji. Mamy zabawę wytrychami rodem z Fallouta 3 (tylko spinka nie pęka), otwieranie szafek i pudeł, przekładanie dźwigni czy otwieranie zaworów. Zadania te nie wymagają od gracza cienia dedukcji, a jedynie zręcznego operowania myszką i szybkiego klikania w jej prawy przycisk. Oczywiście są też łamigłówki czysto dedukcyjne, jak układanie szyfru zamka czy składanie strzępek kartki w całość, jednak tego jest bardzo mało i nie stanowi niemal żadnego wyzwania dla naszych szarych komórek. To wszystko sprawia, że po czasie gra staje się trochę nudna, bo wszystko rozwiązujemy piorunem i bez pudła, zaś jedyne momenty zawieszenia się, są gdy nagle pojawia się dziura i trzeba samemu wydumać co scenarzysta miał na myśli.


Dużo płytkich kieszeni

Zazwyczaj w grach point&click czy RPG nasi bohaterowie trzymają w kieszeniach wszystko od pierścionków przez zbroje płytowe na drabinach kończąc. Czasami mamy jakiś plecak, ale i on potrafi przechowywać całe szafy strojów i skrzynie z wszelkiej maści ustrojstwem. W Face Noir nie natrafimy na tego rodzaju głupoty, gdyż nasz detektyw posiada co prawda płaszcz pełen kieszeni, ale zbiera tylko niezbędne minimum. Znajdziemy w kieszeniach rewolwer, dokumenty, chusteczkę, pakiet wytrychów czy kasę, jednak na pewno nie będzie tam łopat, drabin, karabinów maszynowych z tonami amunicji czy połowy zawartości skarbca Banku Rezerw Federalnych. Co prawda używamy nieraz rzeczy wielkogabarytowych, jednak nasz bohater podnosi je tylko w momencie gdy są akurat potrzebne i od razu używa. Jeśli natomiast będziemy chcieli go zmusić aby wrzucił do kieszeni coś zbędnego to on po prostu wyśmieje gracza, rzucając przy tym odpowiednio wyważonym tekstem.

W grze mamy dwa rodzaje ekwipunku. Klasyczny 2D w formie paska, tym razem u góry ekranu, oraz nowoczesny 3D, gdzie możemy obejrzeć sobie dokładnie przedmioty jakie zgromadziliśmy do tego czasu. Ten drugi wydaje się z początku bardzo fajny, jednak szybko okazuje się bardzo niepraktyczny. Co chwilę trzeba klikać aby otworzyć okno ekwipunku co wydłuża bardzo grę, a czasami chcemy coś szybko zrobić, bo czas gra na naszą niekorzyść. Dlatego zdecydowanie lepiej korzystać z klasycznego ekwipunku, ponieważ jeśli Del Nero podniesie jakikolwiek przedmiot to i tak chowając go przełączy się czasowo na ekwipunek 3D aby podumać nad nowym znaleziskiem.


Dedukcja podstawą rozwikłania zagadki

Dialogów w Face Noir jest całe morze i są okraszone naprawdę dobrze poprowadzonym, czarnym humorem. Co ciekawe nie będziemy tutaj tylko przepytywać w nieskończoność naszego rozmówcy aby odblokować kluczowe zdanie i popchnąć fabułę do przodu, tylko musimy najpierw sami połączyć fakty. W krytycznym momencie otwiera nam się okno z informacjami jakie zebraliśmy i naszym zadaniem jest dobranie dwóch teorii, a tym samym stworzenie konkretnej poszlaki. Przy czym nie mamy tutaj możliwości zadania błędnego pytania, gdyż jeśli źle połączymy informacje to nasz bohater to zaneguje i nie zada pytania. Niestety takich sytuacji mamy podczas gry raptem kilkanaście i nie są one szczególnie trudne nawet w morzu informacji. Zazwyczaj nawet sam Del Nero sam podpowiada rozwiązanie, co jeszcze upraszcza sprawę.

W przypadku rozmów trzeba doczepić się do kolejnej nierówności - podkładu głosowego. Część z nich jest wykonana po mistrzowsku, na przykład naszego detektywa czy Grety, właścicielki Czerwonego Tulipana. Inne natomiast dobrano zupełnie bez sensu i na przykład głos starego kapitana portu brzmi bardziej jak dwudziestolatek stękający w kiblu. Psuje to całą zabawę z prowadzenia rozmów, a one są w końcu podstawą w tego typu grach.

Klimatyczne lokacje i płaskie postacie

Szata graficzna to nie jakiś majstersztyk, ale lokacje wyglądają naprawdę dobrze i są solidnie opracowane. W pełni oddają charakter miejsca jakie przedstawiają - szare i brudne ulice East Side, przepych nielegalnych klubów czy zniszczony przez ekonomiczny i zapuszczony port. Świetnie przedstawiono też modele wyposażenia w ekwipunku, choć troszkę brakuje opcji obracania przedmiotów w ręce aby móc je w pełni obejrzeć. Z drugiej strony nie przeszkadza to jakoś szczególnie. Co ważniejsze muzyka w grze idealnie komponuje się z otoczeniem w jakim przebywamy oraz sytuacją w której znajduje się nasz bohater. Niestety i tutaj twórcy poszli w pewnych punktach na łatwiznę, knocąc końcowy efekt. Modele postaci na samych lokacjach są ładnie opracowane, choć ich wadą jest to że nie mają opcji szybkiego poruszania się (biegu) i czasami czekamy aż nasz bystrzak doczłapie do celu. Jednak to co budzi kompletne zniesmaczenie to sylwetki ludzi w oknach dialogowych. Są paskudne, brzydkie i płaskie jeśli idzie o detale oraz ubranie. Kilka jeszcze jakoś wygląda, ale większość to kolony bez wyrazu, przy których Kristen Stewart to istna burza aktorstwa, mająca tysiąc oblicz (eee.... no może dziesięć, ale to i tak progres). Widać że twórcy poszli tutaj po najmniejszej linii oporu i odwalili po prostu pracę.


Miks udanych pomysłów i crapu

Face Noir to przeraźliwie mieszana gra. Z jednej strony mamy świetny pomysł, udaną pierwszą połowę gry, tajemniczość, rewelacyjną muzykę (jest zamieszczona na płycie z grą) i sensownie opracowanym ekwipunkiem, ale z drugiej... no właśnie. "Ale". Dubbing kuleje, zagadki są bardzo proste, brakuje dziennika zadań, który wprowadzałby fajny klimat, animacja postaci w dialogach jest tragiczna, a finał bardziej wkurza niż sprawia że chcemy poznać kolejną część gry, która może kiedyś się pojawi. Jeśli ktoś lubi lekkie gry fabularne z domieszką surrealizmu to warto sięgnąć po Face Noir, ale nie nastawiać się na Bóg wie jakie dzieło. To przeciętna gra, mająca olbrzymi potencjał, który w wielu miejscach pogrzebała niedoróbkami. Jest tutaj wiele dobrze zaprojektowanych pomysłów, ale tyle samo crapu, skutecznie niszczącego przyjemność z poznawania losów detektywa Jacka Del Nero. Czy sięgnę po drugą część jeśli ta się ukarze? Zapewne tak. Czy wrócę do pierwszej odsłony Face Noir? Idąc za radą mojej żony, raczej nie.

Plusy:
+ rewelacyjny soundtrack
+ bardzo ładne i dopracowane lokacje
+ dobra polonizacja
+ dobrze wyważony ekwipunek
+ fabuła potrafi wciągnąć
+ pierwsza połowa gry jest super
+ sporo zagadek
+ czarny humor
+ filmowe przerywniki narracyjne, utrzymane w konwencji komiksowej
+ ekwipunek 3D i 2D

Minusy:
- banalnie prosta
- za mało łamigłówek logicznych
- beznadziejna animacja postaci w oknach dialogowych
- otwarty finał z masą niedomówień
- część dubbingu postaci jest totalnie chybiona
- ekwipunek 3D jest mało praktyczny
- wątki paranormalne w grze są bez sensu
- brak dziennika zadań

Ocena Marty - 5/10
Ocena Artura - 6/10

Finalna ocena - 5,5/10

Dziękuję wydawnictwu IQ Publishing za przekazanie gry do recenzji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz