16 sierpnia 2020

Czwórka z Baker Street #5: Dziedzictwo Moriarty'ego

Jest to jedna z moich ulubionych serii nawiązujących do twórczości Artura Conan Doyla i postaci literackich, jakie wykreował. "Czwórka z Baker Street" zaczęła się wyśmienicie i z każdym kolejnym tomem kupuje moje serce coraz bardziej. Obecnie ekipa zmaga się z organizacją przestępczą o nazwie Firma, którą założył nie kto inny jak Profesor Moriarty. W poprzednim albumie przerzedzili znacząco jej szeregi, Holmes pozbył się twórcy całego ugrupowania, ale walka nadal trwa. Do tego przeciwnik nie boi się sięgać po najbrudniejsze zagrywki.

Tym razem cała akcja toczy się wokół porwania jedynego syna bardzo bogatej oraz wpływowej osobistości Londynu. Nasza młoda grupa awanturników dowiaduje się, że Holmes nie zginął w Szwajcarii w pojedynku z profesorem. Radość nie trwa długo, gdyż tropem detektywa podąża pułkownik Sebastian Moran. Uczeń Moriarty'ego i wybitny strzelec oraz łowczy. Jest on jednym z dowódców Firmy, organizacji przestępczej, która ma za cel zarabianie na wojnie oraz chaosie. Sprawa się komplikuje gdy Czwórka z Baker Street zaczyna działać nieco za mocno ingerując w sprawę porwania.

Klimat jest genialny. Brutalność biednych dzielnic zderza się tutaj z przepychem elit, gdzie deprawacja trawi ich lukrowane domy niczym gangrena ciało. Tak było od samego początku tej serii i ten album nie odstaje stylistyką od tego co znamy. A jest to dobre. Bardzo dobre. O wiele ciekawsze niż nie jeden estetyczny film lub serial o słynnym detektywie z Baker Street 221b. Serio, wolę właśnie takie, nieco bardziej realistyczne podejście do sprawy.

Zresztą bohaterowie z tytułowej paczki uliczników również komentują całe zajście. Z jednej strony tajemnica, walka z organizacją przestępczą, praca dla Holmesa. Z drugiej jednak są ulicznikami, dziećmi East Endu, którzy za wykonaną pracę nie mogą liczyć nawet na podziękowanie ze strony elit Londynu. Nie ważne co zrobią, kogo uratują, z kim walczą - zawsze będą wyrzutkami. Odpadami z ulicy i nie mając wyboru na lepszą przyszłość muszą się z tym pogodzić. Cieszą się każdym miłym gestem od życia. Monetą, dachem nad głową i ciepłym posiłkiem. Są bardziej realni niż wielki detektyw i mają więcej odwagi niż nie jeden żołnierz. A jestem pewien, że to ostatnie szczególnie przyda im się w przyszłych przygodach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz