26 czerwca 2019

Lucky Luke #13: Sędzia

Czasem na tym świecie zdarzają się persony, których życie jest tak szalone, że ciężko to sparodiować. Bowiem ich czyny są po prostu kwintesencją absurdu. Taki właśnie był sędzia Roy Bean, który żył w latach 1825-1903 na Dzikim Zachodzie w Teksasie. Samozwańczy "stróż" prawa, prowadzący przybytek będący jednocześnie saloonem i trybunałem, wymierzał wyroki kierując się przestarzałym kodeksem prawa cywilnego. Zresztą więcej spędził czasu w sądach jako oskarżony niż faktyczny sędzia. Na szyi nosił nawet pamiątkę w postaci blizny po sznurze na którym go powieszono za jedno z licznych przestępstw. Taka gwiazda Dzikiego zachodu, o której nawet w latach 1955-1956 powstał serial, musiała w końcu trafić na karty przygód Lucky Luke'a. Za scenariusz tego tomu odpowiadał sam Rene Goscinny, który w interesującym stylu przedstawił spotkanie legendarnego sędziego z legendą komiksowych westernów. O ironio, choć to raczej nie powinno nikogo dziwić, w tym albumie jest więcej faktów niż pomysłów autorów.

Tak, Roy Bean był naprawdę dziwny. W praktyce szuler oraz oszust, bardzo często wymierzający kary grzywny lub przymusowych robót publicznych (ewentualnie obu tych rzeczy na raz), żył przez wiele lat w miasteczku Langtry. To właśnie tam rozgrywa się akcja tego komiksu, gdzie Luke wpada w kłopoty przez nadgorliwego stróża prawa, który ma zwyczaj nakładać grzywny z byle powodu. Ot choćby za to, że na jego osobę padł cień w niedozwolonym czasie, albo ktoś zapłacił za piwo grubszym banknotem i sędzia "nie miał" wydać reszty. W tym momencie to nie jest żart scenarzysty, a dość powszechnie stosowana praktyka przez wspomnianego sędziego.

Kolejnym elementem, a w zasadzie postacią umiejętnie wykorzystaną przez Goscinnego podczas prac nad tym tomem jest niedźwiedź Joe. Tutaj mamy jego mocno przerysowana, bardzo ludzką w zachowaniu, postać, która jednak oddaje hołd oryginałowi. Niedźwiedź sędziego był bowiem bardziej straszny niż groźny, choć swoją rolę spełniał idealnie. W wersji komiksowej to w praktyce gąbka na alkohol, która jednak lubi poganiać od czasu do czasu za "skazańcem". W całej historii Joe odgrywa zresztą sporą rolę i nieraz daje się we znaki przeciwnikowi Roya, który postanawia prowadzić własny saloon-trybunał.

"Sędzia" to dość unikalny odcinek przygód Lucky Luke'a. Jak wspomniałem wcześniej, więcej w nim prawdy niż fikcji, choć oczywiście nie brak tutaj zwyczajowego przerysowania realiów Dzikiego Zachodu. W tym oczywiście roli grabarza, który ma w tym odcinku sporo do powiedzenia. Ciężko się temu dziwić, patrząc na zawód tytułowej postaci, której czyny sprawiają, że na jego terenie sępy są wyjątkowo tłustymi ptakami. Roy Bean jest jedną legend Dzikiego Zachodu i warto znać jego osobę. Na końcu komiksu zamieszczono zresztą zwięzłą biografię tego unikalnego sędziego, a jego dawny przybytek gdzie prowadził rozprawy i sprzedawał trunki po dziś dzień można odwiedzać. Zatem jeśli kiedyś udacie się do Langtry w Teksasie, nie zapomnijcie zahaczyć o ten muzealny przybytek, bowiem to kawał historii ludzi, którzy zdobyli Dziki Zachód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz