9 listopada 2018

Garfield: Tłusty koci trójpak #1

Nim pojawiły się filmiki z kotem Simona, w komiksie rządził (niemal) niepodzielnie wielki, tłusty, leniwy, egoistyczny i wredny rudy kocur imieniem Garfield. Po raz pierwszy pojawił się w czerwcu 1978 roku, na łamach 41 gazet. Obecnie doczekał się kilku wydań komiksowych, serialu, filmów kinowych, a paski z jego przygodami publikuje się w ponad 2000 gazet na całym świecie. Garfield jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych kocurów, a jego twórca Jim Davis, musi być dumny ze stworzenia najbardziej narcystycznego, tłustego i leniwego kota, jakiego nosiła ta planeta. Wydawnictwo Egmont zdecydowało się na ciekawy krok, opublikowania czterech opasłych albumów, gdzie każdy zawiera trzy tomy przygód Garfielda. Od początków jego historii, aż po czasy obecne. Zapraszam was zatem do poznania mojej opinii o pierwszym z nich.

Pierwszy tłusty trójpak, obejmuje paski od czerwca 1978 roku, do końca marca 1980 roku. Łatwo można to sprawdzić samemu, gdyż każdy pasek zawiera datę - rok podany koło paska lub pomiędzy kadrami, oraz na jednej z klatek miesiąc i dzień. Niby nic istotnego, ale pokazuje jak mocno na przestrzeni lat zmieniały się poszczególne postacie, zarówno od strony graficznej, jak i wizerunkowej. Pozwala to też sprawdzić kiedy dokładnie pojawił się nowy bohater albo bohaterka, stający się z czasem trwałym elementem uniwersum kreowanego przez Jima Davisa. W tym trójpaku są to głównie cztery postacie. Kotek Nermal, czyli najsłodszy kot świata, mający swój debiut 3 września 1979 roku. Pies Odie, który pojawił się w 8 sierpnia 1978 roku, wraz z swym właścicielem Lymanem, przyjacielem Jona Arbuckle, który jest "Panem" naszego rudego tłuścioszka. Ostatnią zaś ważną postacią jest Liz, weterynarz, w której Jon się podkochuje i nieudolnie stara się ją poderwać. Pani doktor pojawia się 26 czerwca 1979 roku, czyli niemal rok po narodzinach serii.

Do tego grona można w pewien sposób zaliczyć pluszowego misia imieniem Pooky, którego adoptuje Garfield. Nasz kocur odnajduje go w jednej z  szuflad regału 23 października 1978 roku i od tergo czasu stają się nierozłączni. Dosłownie nierozłączni. Pooky jest jedyną postacią, którą Garfield darzy szczerym szacunkiem oraz bezgraniczną miłością. Jest też pretekstem do wyrządzania Jonowi kolejnych psikusów, pominąwszy standardowe, jak podkradanie posiłków, niszczenie fotela, kanapy albo zasłon. Jest jeszcze epizodycznie pojawiająca się kelnerka Irma, będąca właścicielką kawiarni, w której co jakiś czas stołują się Jon i Garfield.

Jeśli miałbym wymienić wadę tego trójpaka, to jest tylko jedna - masa pasków czytanych pod rząd sprawia, że szybko natrafiamy na w kółko powtarzające się skecze. To co śmieszyło, gdy trafiło się co jakiś czas w gazecie, tutaj może zacząć nużyć. Nie mówię, że cały komiks sprawił, że stałem się senny, ale pewne jego fragmenty miałem ochotę pominąć. Wiecie, fajnie wygląda jak Garfield wcina obiad swego pana, ale gdy czyta się o tym przez kilka stron widząc to samo, tylko w nieco innym miejscu, to już nie jest takie śmieszne. Z drugiej strony komiks idealnie nadaje się do czytania "na wyrywki", bowiem poszczególne historie nie są z sobą powiązane. Co najwyżej bardzo pobieżnie, a to i tak tylko niektóre. Wtedy lektura jest o wiele, wiele ciekawsza. Z chęcią jednak sięgnę po kolejne trójpaki, głównie aby móc po raz pierwszy przeczytać wszystkie paski przygód rudego kocura.

Komu komiks może się spodobać?
Fanom serii i komiksów opartych na paskach.

Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Tak, ale z wyprzedaży lub z drugiej ręki. Nie jest to dla mnie rzecz, którą koniecznie muszę przeczytać od razu po premierze.

Czy komiks zakwalifikował się do rocznego podsumowania 2018?
Nie, bo to w zasadzie kolejna edycja, już nieraz wydawanego komiksu.