Dziwnie jest obcować z początkami serii o Lucky Luke'u, szczególnie gdy człowiek uświadomi sobie jak bardzo jest to leciwe. Czwarty album, noszący tytuł "Pod niebem Zachodu" został wydany we Francji w 1952 roku, jednak zawarte w nim komiksy pochodzą z lat 1949-1950. Były one publikowane w magazynie "Spirou", a dopiero później wydane w pełnoprawnych tomach przez wydawnictwo Dupuis. Jak to zatem wypadło w moich oczach po ponad 70 latach? Różnie...
Album zawiera trzy opowieści. "Powrót Joego Cyngla", "Pora spędu bydła" i "Wielki pojedynek". Każda z nich jest raczej dość prostą, wręcz stereotypową, jak na dzisiejsze standardy, opowieścią. Sięgając jednak po nie należy mieć w głowie kiedy powstały, dlatego nie powinno dziwić, że są tam zamieszczone pewne zagrywki graficzne, wtedy powszechnie uznawane za groteskowe, a dziś mogące być podstawą o oskarżenie o rasizm czy obrażanie kogoś lub pewnej grupy za pomocą krzywdzących stereotypów. Dzisiejszy świat nieco za daleko poszedł w temacie poprawności i niestety jest to nieraz męczące. Szczególnie w odniesieniu do dzieł z połowy XX wieku.
Jak jednak broni się ten komiks od strony merytorycznej oraz graficznej? Cóż, dla mnie średnio. Czuć wyraźnie, że się zestarzał. Tak solidnie zestarzał. Z drugiej strony czego oczekiwać od prostych komiksów humorystycznych osadzonych w klimatach westernu. Rysunek raczej nie przypadnie młodszym odbiorcom do gustu, szczególnie jeśli mieli dotąd styczność tylko z nowszymi odsłonami serii lub kultową animacją. Fabularnie też komiks trochę odstaje i daleko mu do tego co Morris stworzył wspólnie z Goscinnym. To taki stary wehikuł czasu, odgrzebany po latach w czeluściach zagraconej piwnicy. Są osoby, u których odezwie się sentyment, ale wydaje mi się, że większość popatrzy, skomentuje i szybko o nim zapomni. Dla mnie był właśnie tym drugim. Miłym reliktem przeszłości, o której warto pamiętać, ale warto iść do przodu.
I z tą myślą was zostawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz