W dobie wszechobecnego ekranu i Internetu, gry planszowe
zdobywają coraz więcej zwolenników. Pozwalają nam się oderwać od monitora, dać
odpocząć oczom i poćwiczyć sztukę konwersacji, która ostatnio potrafi zanikać.
Dlatego nieraz można usłyszeć głosy sprzeciwu o promowaniu gier planszowych w
formie elektronicznej. Bo to znów siedzenie przed ekranem, zatracenie relacji
międzyludzkich, brak klimatu i tak dalej. Jest to w dużej mierze prawda, ale czy
cyfrowe wersje planszówek to faktycznie samo zło?
Zastanówmy się przez chwilę – co daje nam elektroniczna
gra planszowa? Po pierwsze możliwość spotkania się w rozgrywce z ludźmi z
całego świata. Tutaj niech posłuży za przykład strona Board Game Arena, gdzie
znajdziemy sporo klasyków jak i nowości wydawniczych. Mogę tam założyć stół do
gry i zagrać np. w "Epokę kamienia" z ludźmi z Azji, Ameryki czy Afryki. Pozwala mi to poniekąd poznać nowych ludzi, wymienić się
wrażeniami o grze czy sprawdzić na zupełnie nowym polu swe umiejętności. Jeśli
we własnej grupie czuję się jako silny zawodnik i mało kto może mi dorównać, to
potem okaże się, że na polu międzynarodowym jestem co najwyżej średniej klasy
graczem. Zmusi mnie to zatem do szukania nowych sposobów na wygraną,
poprawiania obranych taktyk i tak dalej. Jednym słowem – będę się rozwijał.
Po drugie możemy w ten sposób przetestować grę, która jest
droga lub nie jesteśmy do końca pewni czy ją kupić. Coś co nosi miano „Klasyka”
albo „Legendy” niekoniecznie musi odpowiadać naszym standardom. Może się bowiem
okazać, że gra zachwalana przez rzeszę naszych znajomych dla nas będzie ot
takim przeciętniakiem. Ogrywając ją zatem na sieci dowiemy się jak to wszystko
działa i czy warto zatem abyśmy wyłożyli nasze pieniądze na dany tytuł. Do tego
często dochodzi kwestia ogrania gry w różnych składach osobowych i na
odmiennych poziomach trudności. Co innego mieć za przeciwnika laika a co innego
weterana.
W tym miejscu pojawia się kolejny punkt – dodatki. Och, te
potrafią nie tylko wysuszyć nasz portfel, ale też pożreć ogromną ilość miejsca
na półce. Weźmy na ten przykład słynne "Wsiąść do pociągu". Występuję ono w
wersji elektronicznej na platformie Steam, z bodaj wszystkimi oficjalnie
wydanymi dodatkami. Gracz może zatem zaoszczędzić miejsce oraz czas i wybrać te
w które chce aktualnie zagrać, odpowiednio przygotowując wirtualny stół do gry.
Jest to bardzo wygodne, bo nic nie stoi na przeszkodzie aby stworzyć grę
dedykowaną i zaprosić naszych znajomych, z którymi widzimy się na co dzień w
pracy czy szkole. Innym dobrym przykładem jest "Memoir 44", również dostępny na
platformie Steam. Przygotowanie niektórych scenariuszy potrafi zjeść masę
czasu, zaś późniejsze segregowanie figurek, kart i innych elementów podczas
składania gry to prawdziwa katorga. Teraz tego unikamy, co pozwala nam
zaoszczędzić trochę czasu na inne sprawunki.
Tutaj warto wspomnieć o możliwości rozegrania szybkich
partyjek, gdy doskwiera nam notoryczny brak wolnego czasu. Jeśli ktoś lubi grać
w "Race for the Galaxy", szczególnie w trybie dwuosobowym gdzie jeden mecz trwa
około 7 minut, to wersja online takiej gry będzie wręcz zbawienna. Mamy przerwę
w pracy, odpalamy odpowiednią stronę, logujemy się, zakładamy stół albo szukamy
wolnego miejsca przy innym i gramy. Jedna partyjka podczas której zjemy drugie
śniadanie albo obiad, po czym dziękujemy za mecz, wylogowujemy się i wracamy do
pracy. Jest to zdecydowanie największa zaleta gier tego typu, co szczególnie
widać przy części gier karcianych.
I oto przychodzimy do kolejnego wielkiego plusa, o ile
ktoś ma silną wolę. "Darmowe" gry online potrafią zarówno wyssać nasz portfel do
sucha jak i go ocalić. Mowa oczywiście o kolekcjonerskich grach karcianych
pokroju "Heartstone" czy "Magic the Gathering". Tytuły takie pozwalają nam zdobywać
walutę za którą kupujemy boostery a tam trafiamy losowo wygenerowane karty.
Oszczędzamy miejsce na półce i pieniądze w portfelu, o ile oczywiście nie
skusimy się na dokupienie wirtualnej waluty aby mieć od razu więcej paczuszek.
Nieraz bywa to kuszące, dlatego do takich gier należy podchodzić ostrożnie. Wszędobylskie
promocje, okazjonalne wydarzenia i chęć szybkiego wypromowania się w
statystykach bywają zaraźliwe, a przecież praktycznie wszystko w takich grach
możemy sami zgarnąć, regularnie grając.
Aby nie było tak słodko należy jednak wspomnieć o kilku
wadach elektronicznych gier planszowych. Po pierwsze często traci się klimat
zabawy. Widać to było szczególnie przy "Wiedźminie" czy "Talizmanie", gdzie
komputer z automatu załatwiał za nas wiele spraw. Z tego powodu z czasem gra
zwyczajnie się nuży i klikamy bez większego entuzjazmu w kolejne ikony.
Brakowało mi kostek w dłoni, zapachu farby na kartach czy lekkiego dreszczyku
emocji przy każdym rzucie. Tutaj pojawia się też kwestia rozmów z
współgraczami. Owszem jest czat, nieraz nawet czat głosowy, ale nie widzimy
gestów tych osób, ich min czy ironicznych zachowań. Co prawda, jak wspomniałem
na początku, spotkamy ludzi z całego świata, ale tylko wirtualnie.
Czy zatem warto aby przenosić gry planszowe na komputer.
Moim zdaniem tak, ale nie wszystkie. Większość tytułów przygodowych czy
kooperacyjnych tylko straci na takim procederze, stając się nudnymi klikaczami.
Z drugiej strony gry strategiczne albo karciane mogą sporo zyskać, pozwalając
rozgrywać mecze z najróżniejszymi osobami o zróżnicowanym poziomie
umiejętności. Warto zatem dać takim grom szansę, nie zapominając jednak przy
tym że miejsce planszówek jest na stole w gronie znajomych i rodziny.