Strony

25 października 2016

Armada #9: Pułapka

Dziewiąty tom Armady jest przełomowy dla serii. Tutaj po raz pierwszy Navis staje się przyczyną klęski tytułowej floty, doprowadzając przez swą głupotę i naiwność do rzezi na kosmiczną skalę. Autorzy świetnie pokazali jak ludzka arogancja, do tego podszyta szlachetnymi ideałami, potrafi okazać się mordercza w odpowiednio zwodniczych rękach manipulatora. Tom ten zmieni raz an zawsze cały obraz o Navis, jej służbie dla Armady i rozpocznie nowy rozdział w historii o ludzkiej agentce Rady Armady.

Historia zaczyna się od kłótni Navis z Juaiz'em, będącym od uwięzienia Rib'Wunda, jej przełożonym. Dziewczyna mimo wyraźnego rozkazu zaprzestania akcji, nie pozwala dokończyć przyjacielowi zdania i rozłącza się, wracając do powierzonej jej misji. Ma bowiem zdemaskować i przechwycić terrorystkę Kerhe-Dizzo, której od wielu lat szuka cała Armada. Navis, działająca w przebraniu i z pomocą małego kosmity pozwalającego uchodzić jej za istotę podatną na psionikę, dostaje się do grupy jako pilot. Nie wiedząc dokąd się udają, doprowadza swych "towarzyszy" do wyznaczonego celu, a tam szybko okazuje się, jak ciemne brudy ma na sumieniu Armada. Gdy rozsądek przegrywa z emocjami, wynik takiego starcia może być tylko jeden.

Komiks genialnie pokazuje jak destruktywna potrafi być arogancja. W przypadku osoby postawionej na wysokim stanowisku, działającej w głębokiej konspiracji, do tego podatnej na poddawanie się emocjom jest to szczególnie niebezpieczne. Głównie dlatego, ze taką osobą można łatwo manipulować, pokazując jej tylko obrazki, będące fragmentem większej całości. Nie będzie wtedy ona zadawała pytań ani tym bardziej zastanawiała się nad złożonością problemu, tylko pod wpływem szlachetnego impulsu chwyci sprawy w swoje ręce. Wtedy można jej wmówić wszystko, szczególnie prawdę, jeśli odpowiednie przytnie się "niechciane" fragmenty. To zawsze doprowadzi do klęski takiej osoby. Pytanie jednak brzmi - Ile istnień zabierze ona ze sobą przez swą lekkomyślność oraz porywczość.

Na drugim biegunie mamy Kerhe-Dizzo, w roli manipulatora. Fenomenalnie pogrywa ona z Navis, będąc ostoją wyrachowania, cierpliwości oraz spokoju. Wszystko co robi to przedstawienie, mające wypaść jak najbardziej wiarygodnie aby cel dał się wodzić za nos, będąc przekonanym że to on rozdaje karty. W tym celu rewelacyjnie sprawdza się, wspomniana już wcześniej, prawda. Opowiadając wszystko z odpowiedniej perspektywy tylko rozniecimy ogień emocji u naszego celu, co sprawi ze całkowicie straci nad sobą kontrolę. Wtedy w odpowiednim momencie wystarczy wkroczyć i wcisnąć czerwony guzik, a apokalipsa stanie się faktem.

To co jednak powoduje opad szczęki to ostatnia strona komiksu. Daje ona szansę na poprowadzenie bardzo ciekawej kontynuacji oraz zmiany pozycji Navis w Armadzie o 180 stopni. Tutaj autorzy naprawdę mieli świetny pomysł i zrealizowali go po mistrzowsku. W praktyce album ten zamknął wiele dotychczasowych wątków w opowieści, rozbudował istniejące i otworzył drzwi dla nowych. Jeśli ktoś miał wątpliwości po poprzednim albumie czy warto kontynuować lekturę tej serii, to teraz z pewnością czeka z wypiekami na twarzy na kontynuację.

Ocena - 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz