Czwarty tom przygód dzielnego, rudego trubadura i jego towarzyszy, miał
być ostatnim zeszytem, mimo że posiadał otwarte zakończenie. Na
szczęście dla czytelników okazała się przedostatni, dzięki czemu
mogliśmy dłużej cieszyć oko śledząc bohaterskie oraz zwariowane losy
Huga, niedźwiedzia Biskoto oraz zawsze wpadającego w tarapaty
przeznaczenia imieniem Narcyz. Tym razem to właśnie on jest pierwszoplanową
postacią, stając się katalizatorem całej tej zwariowanej, po trochu
śmiesznej, po troszku poważnej przygody.
Nasza trójka przyjaciół zawędrowała w czasie swej podróży do pewnego
spokojnego opactwa w odwiedziny do starego przyjaciela Huga, ojca
Foineta. W tym samym opactwie mieszka pewna dziewczynka imieniem
Luciola, którą po śmierci rodziców przygarnął wuj, lokalny kowal, wraz z
swoją żoną. Narcyz błyskawicznie zaprzyjaźnia się z nieśmiałą
dziewczynką, posiadającą pewien unikalny dar, któremu nie zdradziła jak
dotąd nikomu – potrafi rozmawiać z mewami oraz siłą wzroku kruszyć
kamienie. Narcyz przysięga nie wyjawiać jej sekretu nikomu, a na
pożegnanie ofiarowuje jej tajemniczy kamyk w kształcie serca, który
znalazł przypadkiem w nocy, goniąc złodzieja kradnącego mu, wcześniej
również skradziony przez Narcyza, posiłek. Ku zdziwieniu obojga kamień
zaczyna lśnić w rękach małej dziewczynki i Luciola postanawia odszukać
kogoś kto pomoże jej wyjaśnić co to oznacza. W tym samym czasie Narcyz
wraz z Hugiem i Biskotem ponownie spotykają wróżkę Śliweczkę i jak się
okazuje kłopoty. Jednak prawdziwe problemy zaczynają się w momencie gdy
małe przeznaczenie łamie dane słowo, wyjawiając swym towarzyszom sekret
Lucioli oraz wydarzenia związane z tajemniczym kamieniem. Okazuje się że dziewczynka jest jedyną potomkinią króla wszystkich magów Zolfa, a
w jej rękach spoczywa klucz do wspaniałej budowli zwanej Zamkiem Mew.
Hugo przeczuwając że prześladowcy Śliweczki będą szukać Lucioli rusza
małej czarodziejce z pomocą, narażając się tym samym na gniew jednej z
najokrutniejszych wiedźm tego świata.
Czwarty zeszyt przygód Huga, tak jak i poprzednie serwuje czytelnikowi sporą dawkę humoru, przygody jak i najtwardszych praw życiowych. Nasz trubadur jest tym razem już dorosłym młodzieńcem, doświadczonym poprzednimi przygodami, podchodzący do realiów tego świata bardzo poważnie, choć umie daje spoglądać na niego przez pryzmat uśmiechu i wesołej melodii. Widać jednak po podejmowanych przez niego decyzjach, że dominuje u niego logika i zdrowy rozsądek, które skutecznie tłumią w nim młodzieńczą brawurę oraz nierozważne bohaterstwo. Wszystkie jego ruchy są przemyślane oraz unikają jak tylko się da wystąpienia przemocy. Narcyz również nieco wydoroślał, choć w głębi duszy pozostaje dalej tym samym niesfornym przeznaczeniem, jakie czytelnik miał radość poznać na początku przygód Huga. Tradycyjnie wnosi on ogromny ładunek humoru do całej opowieści, a przy okazji staje się przykładem że pod żadnym pozorem nie wolno łamać danego słowa oraz nigdy nie należy obiecywać czegoś czego nie jest się wstanie dotrzymać. Jest on również katalizatorem dla Lucioli, dzięki której pokazano, że czasem będąc bardzo młodym i niedoświadczonym trzeba podjąć trudne decyzje bo od naszej osoby zależy los innych. Nie można też pominąć skromnej, aczkolwiek bardzo widocznej, roli Biskota w tomie. Ponownie jego głównym atutem jest siła mięśni, ale i dostarczenie czytelnikowi nie małej dawki zabawy, zwłaszcza w konfrontacji z Narcyzem oraz... kotami.
Zamek Mew jest jednym z moich ulubionych komiksów oraz przygód rudego trubadura i jego towarzyszy. Głównie dlatego, że w tej przygodzie autor pokazał w sposób piękny i dobitny jak wygląda prawdziwe poświęcenie, które jest czynnikiem nierozerwalnym dla osób kształtujących swe własne przeznaczenie. Do tego wszystko okraszono jak zwykle przecudnym humorem i baśniowym światem fantasy. Czegóż chcieć więcej?
OCENA 10!/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz