Strony

13 stycznia 2015

Noe: Wybrany przez Boga

Pamiętam jaki zachwyt wśród starszej społeczności wzbudziła wieść o nowej ekranizacji losów Noego i jego arki. Gdy tylko film trafił do kin polała się na niego niemal zewsząd, niczym biblijny potop o którym traktuje, fala nieprzychylnej krytyki. Jedni bili twórców za fantazyjne podejście do tematu, inni za nie trzymanie się "prawdy biblijnej", a kolejni bo całość była nudna i przegadana. Gdy wybrałem się do kina na Noego byłem świeżo po lekturze pierwszego tomu komiksu będącego w praktyce pierwotną wersją scenariusza tegoż filmu. Wiedziałem zatem co mnie czeka i po zwiastunach żałowałem (przynajmniej początkowo), że zmieniono podejście do formy wizualnej aniołów. Komiks tak jak i film są trudne bo, w moim odczuciu, pokazują prawdę o nas samych - ludziach. Nie mamy tutaj delikatnej wizji z Biblii, gdzie Noe i jego rodzina to ludzie bez skazy, a cała reszta jest napiętnowana, gdyż odwróciła się od Boga. Nie spotkamy też pokazu jakoby Stary Testament był bujaniem w obłokach i straszeniem ludzi. Żadna z tych stron nie doszuka się w tym filmie poparcia. Dlaczego? Bo Noe: Wybrany przez Boga pokazuje wszystko jak na dłoni. Nasze mroczne i jasne oblicze, to że nie zawsze potrafimy słuchać, nie tylko Stwórcy, ale też i samych siebie oraz to jakimi potworami stajemy się w obliczu nadchodzącej zagłady, gdzie każdy martwi się tylko o siebie.

Fabuła zaczyna się na długo przed biblijnym potopem. Ziemia to obecnie ruina, zniszczona przez ludzi, którzy ją nadmiernie eksploatowali, korzystając bez umiaru ze wszystkich jej dobrodziejstw. Pozostało raptem kilka miast, będących koszmarnym wynaturzeniem dawnej cywilizacji. Teraz rządzi siła i ten kto ma więcej jedzenia. Z dala od tego wszystkiego mieszka, wraz z swą rodziną, Noe, dawny kapłan i wizjoner, który opuścił miasto zgorszony jego zgnilizną. Pewnego razu zaczynają go dręczyć sny o nadchodzącym kataklizmie oraz szansy na ocalenie najsłabszych, aby potem dać początek nowemu życiu. Postanawia zatem oddalić się od osiedli ludzkich i zbudować arkę, gdzie schroni się wraz z swą rodziną oraz najsłabszymi i niewinnymi istotami - zwierzętami. Pomagają mu w tym skalne giganty, będące kiedyś aniołami, które spadły na Ziemię aby bronić ludzi wbrew woli Stwórcy, ale zdradzone przez gatunek ludzki wieki wcześniej, zaszyły się w odległej krainie. Jednak wraz z budową arki ziemia zaczyna drżeć, zwierzyna uciekać, a w pogoni za nią ruszają ludzie. Zaczyna się walka o przetrwanie, której koniec nie musi być taki jak się wszystkim wydaje.

To co zasługuje na szczególną uwagę to dramat jaki rozgrywa się w sercu Noe. Od początku filmu nie wie czy zaufać w pełni swym wizjom, czy może jednak jest jakieś inne wyjście. Z tego powodu idzie najpierw poradzić się swego ojca, pustelnika, mieszkającego na szczycie góry, który tak jak on porzucił "cywilizowany" świat aby żyć pośród kamiennych gigantów, będących ongiś aniołami. Gdy rozpoczyna budowę arki, nie ma już wątpliwości co do słuszności Bożego dzieła, jednak synowie zwracają mu uwagę że nie wszyscy ludzie są źli, więc warto ich uratować. Za przykład ma tutaj służyć osoba Ily (Emma Watson), którą Noe uratował od niechybnej śmierci i adoptował gdy była jeszcze dzieckiem. Jednak obrazy szaleństwa jakie targają ludźmi oraz ich przywódca w postaci Tubal-Kaina, skutecznie zniechęcają go do ratowania "niewinnych". Przez to wszystko nie widzi znaków zsyłanych przez Boga, który liczy że jego dzieło, ludzie, w obliczu zagłady wreszcie się zjednoczą.

Technicznie całość stoi na bardzo wysokim poziomie. Zarówno sceny kataklizmu, bitewne czy budowy samej arki wyglądają bajecznie. Postarano się też jeśli idzie o plenery, choć tych jest stosunkowo mało, gdyż dominuje zielony ekran. Jednak mamy tutaj masę scen w pomieszczeniach i tu scenografia wypada rewelacyjnie. Bardzo też zadbano o kostiumy oraz, w stosunku do komiksu, nieco złagodzono scenariusz. Ten nadal jest trudny w odbiorze przez masowego widza (szczególnie ślepo patrzącego w dogmaty Kościoła Katolickiego), jednak mimo tego łagodniejszy niż jego pierwsza wersja. Dlatego ciesze się, że opublikowano komiks, gdyż możemy zobaczyć pierwsze dzieło twórców tego filmu, odarte z uproszczeń.

Noe: Wybrany przez Boga to produkcja nie dla każdego. Jest dosadny, trudny i umiejętnie łączy w sobie fantastykę z prawdą o człowieku. Jednak aby to ujrzeć, trzeba spojrzeć dalej niż pokazuje nam to pierwszy plan czy Stary Testament. Jestem chrześcijaninem, a mimo to nasłuchałem się od duchownych wszelkiej maści, jakoby ten film był zaprzeczeniem prawd wiary. Jako człowiek wierzący w dekalog, nie zaś w instytucję kościelną, będącą od półtora milenium gigantyczną korporacją handlującą "zbawieniem", twierdzę że kapłani są w błędzie. Ta produkcja idealnie interpretuje Słowo Boże, ukazując bez ogródek, jak człowiek potrafi być ślepy w osobie Noego (ślepa interpretacja wizji) i Tubal-Kaina (chciwość). Pokazuje też, że zawsze jest nadzieja, że są tacy, którzy potrafią wyjść z tego konfliktu i razem działać, a miłosierdzie oznacza, że każdy ma szansę na odkupienie. Oprócz tego, od strony czysto technicznej, Noe: Wybrany przez Boga, to genialne kino akcji oraz dramatu. Jeśli koś jest gotów na mocny cios, pokazany w świecie fantasy oraz nie wierzy czy nie krytykuje w ślepo wszystkiego związanego z Stwórcą (niezależnie od religii) to niech sięgnie po tą produkcję. Reszcie też ją polecam, tylko niech podejdzie do filmu z dystansem i otworzy się na własne sumienie.

Ocena - 9/10