Dzisiejszy unboxing, będzie się nieco różnił od zwyczajowych, gdyż dotyczy gier jakie sobie zakupiłem, a nie podesłanych do recenzji od konkretnego wydawcy. Mieszkam w Trójmieście, więc moim głównym źródełkiem zakupów jest Rebel, a tam co miesiąc zawsze mają coś w przecenie w tak zwanej "Planszówkowej okazji". Zazwyczaj lądują tam tytuły anglo- i niemieckojęzyczne oraz gry wycofywane z naszego rynku albo te które nie odniosły spodziewanego sukcesu, choć czasem też zdarzają się perełki. Oczywiście jako typowy Polak jestem daleko w tyle do statystycznego obywatela naszego kraju, którego zarobki są równe średniej krajowej, ale raz na jakiś czas mogę sobie pozwolić na "luksus" wydania pieniędzy na rozrywkę. Jednak w tym miesiącu "zaszalałem" i kupiłem sobie kilka gier z przecen. Są to Aeroplany: Pionierzy lotnictwa, Clash: Jihad vs. McWorld, The Doge Ship oraz Nightfall: Edycja polska. Jak prezentuje się zakup w unboxingu? Cóż... całkiem obiecująco.
Aeroplany: Pionierzy lotnictwa
Twórca takich tytułów jak Brass, Steam, Tempus czy Świat Dysku, postawił samemu sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Do tego stopnia, że ludzie oczekują już na samym starcie że jego produkcje będą mistrzowskie. Nie zawsze się to udawało (przykład Hobbit: Gra karciana), ale w dziewięciu wypadkach na dziesięć, Martin Wallace, bo o nim mowa, sprostał wyzwaniu. Aeroplany: Pionierzy lotnictwa to kolejna produkcja o tematyce transportu, w której tym razem budujemy pierwsze linie lotnicze, w czasach międzywojennej Europy. Gra ukazała się w Polsce dzięki wydawnictwu Pahalanx Games Polska w zeszłym roku i w dniu premiery jej cena sugerowana wynosiła 149 zł. Za to co znajdziemy w pudełku, była ona całkowicie uczciwa. Obecnie można ten tytuł dorwać za 75 zł, co wróży że raczej dodruków już nie będzie (albo sklep Rebel ma wyjątkowo dobre serce na czas określony :P). Jeśli poszperamy na Ceneo.pl, to szybko znajdziemy grę i wyskoczy nam wachlarz cen od 69 zł do 150 zł. Jak widać jest w czym przebierać.
Co zatem dostajemy za nasze pieniądze. Całkiem sporo, choć zapewne kilka drobiazgów zdziwi, jak na przykład żetony które posiadają nadruk z jednej strony, a z drugiej są błękitne i... no właśnie i tyle. Nie wiem czy to zabieg celowy, gdyż nie czytałem instrukcji, ale jeśli nie, a producentowi szkoda było farby na drugą stronę żetonów, to w takim razie zrobił straszną wtopę. Przechodząc do sedna, w pudełku znajdziemy:
* 47 różnych kart aeroplanów
* 135 żetonów lotnisk dzielonych na 3 etapy (żetony są w 5 kolorach)
* 5 żetonów lotnisk baz
* 5 kart pomocy gracza
* 96 żetonów pasażerów
* dużo żetonów monet w trzech nominałach (1, 5 i 10)
* 15 znaczników awarii silnika
* 40 żetonów "Pustych nóg"
* 30 żetonów wsparcia, po 6 z każdego z 5 typów
* 5 znaczników zwycięstwa
* 2 czarne pionki
* 1 kostka pierwszeństwa (biała)
* 3 kostki ryzyka (czarne)
* 1 płócienny woreczek
* plansza do gry
* instrukcja w języku polskim (w moim wypadku były aż dwie :))
Graficznie gra prezentuje się bardzo ładnie i schludnie. Do tego grafiki aeroplanów są wierne oryginałom, co tylko wzmaga klimat lat 20-stych i 30-stych XX wieku. Plansza jest spora i podzielona na dwie części: Europę (u góry) oraz Afrkę i Azję Południową (na dole). Ma to związek bezpośrednio z tematyką gry, gdyż w tamtych czasach linie lotnicze należały do Państw, a nie prywatnych spółek, i woziły głównie dyplomatów, finansjerów oraz ludzi polityki. Gra idealnie oddaję te realia za co już na starcie należy dać jej dodatkowy plus. Wspomniane wcześniej żetony również są wykonane solidnie, a co ważniejsze bardzo łatwo da się je wypychać z wypraski. Kostki turlają się dobrze, drewniane komponenty prezentują się również elegancko, za to woreczek przypomina nieco płócienny worek na sól do kąpieli, taki z niższej półki cenowej.
Instrukcja również nie wróży nam niczego arcytrudnego do opanowania względem mechaniki. Zawiera raptem osiem stron, na których znajdziemy sporo przykładów, rysunków i nie mało tekstu, jednak uporządkowanego w podpunktach. Zapowiada się to na lekką lekturę, szczególnie jeśli ktoś już przywykł do gier Wallace. Niestety w pudełku nie znajdziemy woreczków strunowych, poza dwoma malutkimi na kostki i drewniane znaczniki. Patrząc na ogrom żetonów to strasznie boli, gdyż pudełko jest pozbawione wypraski i przechowywanie całości luzem, byłoby samobójstwem. Tak więc lepiej zawczasu zaopatrzyć się w sporą ich ilość, aby uniknąć bałaganu, gdyż wtedy przygotowanie gry nie zajmie dużo czasu.
Co cieszy:
* klimat dwudziestolecia międzywojennego
* grafiki aeroplanów
* duuuużo, różnorodnych żetonów
* wysoka jakość wykonania
* sporo przecen i promocji gry, choć i tak cena sugerowana jest bardzo uczciwa
* zwięzła instrukcja, która wygląda na łatwą do opanowania
Co budzi wątpliwość:
* żetony mają nadruk tylko z jednej strony, oby to było wykorzystane w mechanice
* brak woreczków strunowych, a są absolutnie konieczne
* brak wypraski, a komponentów od groma
* nie da się grać w dwie osoby (szkoda, ale to w zasadzie nie wada)
Domniemany poziom ryzyka podczas "kupowania w ciemno":
Nowicjusz - lepiej zacznij od czegoś łatwiejszego
Niedzielny gracz - promocja fajna jest, ale przygotuj się na trudną grę
Zaawansowany gracz - warto się zastanowić, autor ma świetną opinię
Weteran - jest promocja :P
Fan gier ekonomicznych - lubisz gry Wallace? To na co czekasz.
Clash: Jihad vs. McWorld
Kolejną grą z stajni wydawnictwa Pahalanx Games Polska jest również zeszłoroczna premiera, prezentowana na targach Essen 2012. Clash: Jihad vs. McWorld to dwuosobowa gra planszowa, w której gracze będą sterować muzułmańskimi radykałami i przeżartą konsumpcją Ameryką. Czy jak to określa opis na pudełku "konflikt laickiego Zachodu z tradycyjnym Wschodem" - nie ma to jak poprawność polityczna. Temat bardzo na czasie ostatnimi laty, w którym ukazało się już sporo, mniej lub bardziej udanych, gier. Tytuł, w cenie sugerowanej, kosztuje 69 zł, jednak obecnie po promocji można go dorwać bez problemu za 35 zł.
Już na okładce pudełka widać bezpośrednią relację z obecnej sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie, jaką ukazują nam obecnie media. Po lewej arab po prawej czarnoskóry polityk (jakieś skojarzenia? :P), zaś za ich plecami rozszalały tłum w muzułmańskich szatach i dziwnie Europejsko-Amerykańskimi symbolami, jak Victory (dwa palce wzniesione ku górze ułożone w literę V). Skojarzenia nasuwają się same i nie mam wątpliwości kto jest dobry a kto zły. Gdy otworzymy pudełko, wcale nie takich małych rozmiarów, znajdziemy w nim:
* 4 instrukcje, każda w innym języku (do pobrania TUTAJ)
* małą planszę
* kafel startowy (fioletowe tło)
* 7 kafli McWorld (niebieskie tło)
* 7 kafli Jihad (zielone tło)
* 17 kafli neutralny (szare tło)
Wytrzymałość komponentów nie budzi cienia zastrzeżeń. Żetony są grube, sztywne i łatwo wypychają się z wypraski. Plansza również jest solidna i czytelna. Mimo braku wypraski oraz woreczków strunowych, nie robi to większej różnicy, bo wszystkiego jest raczej mało i szybko można się zorientować co na jaki stos trzeba odłożyć. Instrukcja również prezentuje się czytelnie, posiada sporo rysunków z przykładami, a same opisy są dobrze pogrupowane, więc lektura zapowiada się na krótką i bezstresową.
Grafiki zawarte w grze oczywiście są takie jak na okładce. Przesiąknięte poprawnością polityczną i od razu sugerują nam kto jest ten "zły" a kogo mamy chwalić i traktować jako obrońcę pokoju. Może gdybym nie interesował się z czystej ciekawości konfliktami na Bliskim Wschodzie to zagranie tego typu by mnie nie wkurzało, ale widok dobrotliwej twarzy czarnoskórego polityka na mównicy oraz bogatego szejka naftowego o chytrym spojrzeniu, jakoś do mnie nie przemawia. Z drugiej strony można na to spojrzeć jako na satyrę i kpinę z medialnej poprawności politycznej, a wtedy całość nabiera zupełnie innego wymiaru oraz sensu. Najwidoczniej gracz sam musi zdecydować co jest prawdą - propaganda czy satyra.
Co cieszy:
* znów promocja :)
* wydaje się być bardzo krótka
* jakość komponentów
* zwięzła instrukcja
* grafiki przesiąknięte stereotypami, co można uznać za satyrę...
Co budzi wątpliwość:
* ...ale również i propagandę (kwestia sporna)
* estetyka rysunków nie każdemu może przypaść do gustu (twarze postaci są czasem dziwne)
* brak wypraski w pudelku
Domniemany poziom ryzyka podczas "kupowania w ciemno":
Nowicjusz - kto nie ryzykuje ten nie je, a tematyka na czasie
Niedzielny gracz - można spróbować, zapowiada się fajnie
Zaawansowany gracz - jak ktoś lubi gry dwuosobowe może zaryzykować
Weteran - wygląda na bardzo prosty filler
Fan polityki - okładka zobowiązuje, w razie czego odsprzedamNightfall: Edycja polska
Następną grą w kolejce jest polska edycja świetnej gry karcianej Nightfall, do której ukazała się już masa dodatków. U nas musimy niestety zadowolić się jedynie podstawową wersją gry oraz plikiem kart z mini-dodatku, załączonych do opakowania z talia główną. Niestety gra nie odniosła sukcesu w Polsce, a szkoda, gdyż mechanicznie prezentuje się okazale. Jej cena sugerowana wynosiła 129 zł za co dostawaliśmy spore pudełko z kilkuset kartami, jednak obecnie spotkać ją można niemal zawsze za 50 zł.
W pudełku, które jest naprawdę bardzo solidne i miłe w dotyku (może i głupota, ale warto wspomnieć), znajdziemy:
* instrukcję
* dwie gąbeczki do ściśnięcia kart po bokach pudełka
* 31 zakładek do kart
* 3 dodatkowe zakładki na karty promocyjne
* 228 kart rozkazów (60 sługusów startowych, 84 dodatkowych sługusów, 84 akcje)
60 kart obrażeń
* 24 karty do draftu
* 23 karty promocyjne (w tym 3 do drafru)
Całość jest zapakowana solidnie w folię tak aby nic nie mogło się zniszczyć. Jednak kiedy już rozpakujemy karty od razu rzuca się w oczy ich wada - są bardzo giętkie oraz błyskawicznie mogą wytrzeć się na krawędziach. Zważywszy że wszystko jest utrzymane w barwach ciemnych, a tło kart jest czarne, wytarte na biało krawędzie wyglądają wręcz fatalnie. Zatem od razu trzeba wyposażyć się w sporą ilość koszulek ochronnych i to najlepiej sztywnych, gdyż w miękkich karty i tak mogą się wytrzeć na krawędziach. Jest to straszliwy minus polskiej edycji Nightfall, który nie powinien mieć miejsca.
Jeśli idzie o instrukcję, to zasady w niej przedstawione są z edycji 1.01, czyli po pierwszych poprawkach. całość pożera aż 39 stron, ale instrukcja jest formatu pudełka, więc pojedyncza strona nie zawiera super dużo tekstu. Oczywiście zawarto w niej całą terminologię z gry, wytłuszczono ważniejsze słowa w przykładach i tak dalej. Tłumaczenie kart też stoi na wysokim poziomie i, jeśli mnie pamięć nie myli z wersji angielskiej, jest ono dosłowne.
Co cieszy:
* mega promocja gry
* jedna z ciekawszych karcianek w rodzimej wersji językowej
* klimat dark fantasy na rysunkach
* dobrze napisana instrukcja
* gąbki ochronne w pudełku
Co budzi wątpliwość:
* karty są strasznie słabej jakości
* konieczność zainwestowania w sztywniejsze (a zatem droższe) koszulki ochronne
* część kart już po rozpakowaniu ma białe wytarcia na krawędziach
Domniemany poziom ryzyka podczas "kupowania w ciemno":
Nowicjusz - zacznij od czegoś łatwiejszego
Niedzielny gracz - nie będzie łatwo, ale raczej warto spróbować
Zaawansowany gracz - za te pieniądze jakoś przeboleję te karty
Weteran - warto, ale te karty...
Fan karcianek - opłacało się już wcześniej, ale jakość kart nadal boli
The Doge Ship
Ostatnią grą z dzisiejszego koszyka jest Statek dla doży, wydana przez wydawnictwo Giochix.it, które odpowiadało za angielskie edycje CO2, Forgotten Planet czy Upon a Salty Ocean. The Doge Ship to prosta gra ekonomiczna dla 2-5 graczy, której szacowany czas ma wynosić 90 minut. Sama gra jest kompletnie niezależna językowo, zaś instrukcja dostarcza wszystkich informacji, więc jeśli mamy kogoś kto zna angielski na poziomie standardowym, to nie będzie cienia problemu aby nawet osoby nie operujące tym językiem zasiadły do zabawy. Koszt gry w Polsce oscylował w okolicy 150 zł, jednak udało mi się grę nabyć za 30 zł, co było efektem wyprzedaży końcówki zapasu. Co zatem dostałem za te niewielkie pieniądze?
* instrukcję napisaną w czterech językach
* dwa główne żetony statku (rufa i dziób)
* 36 mniejszych, dwustronnych żetonów pokładu i nadbudówki
* 16 żetonów/kart tytułów doży
* 26 dwustronnych żetonów wrót kanału
* 14 dwustronnych żetonów gondoli
* 29 żetonów pozwolenia (na budowę gondoli)
* 6 drewnianych kostek K6 (każda w innym kolorze)
* 40 drewnianych znaczników (po 8 w każdym z pięciu kolorów)
* planszę
Jest tego naprawdę sporo, a patrząc na jakość wydania, gra jest warta pieniędzy jakie wydawca zażądał sobie od graczy w cenie sugerowanej. Instrukcję napisano bardzo prostym językiem angielskim (oprócz niego mamy też niemiecki, włoski, francuski i holenderski - chyba, sugeruję się flagą z pudełka) i zajmuje raptem 5 stron A4. Zawiera ponownie sporo przykładów, opisów ikon jakie znajdziemy w grze, solidne zobrazowanie przygotowania gry, choć nieco brakuje ilościowego spisu komponentów.
Jakość żetonów jak i znaczników, tudzież kostek, jest więcej niż zadowalająca. Warto zaznaczyć, że wiele żetonów jest dwustronna, ale już na pierwszy rzut oka widać że chodzi w nich o akcje typu do budowy/zbudowane. Grafiki są wykonane przejrzyście, więc raczej bałaganu na planszy nie zaznamy, co czasem się zdarza w grach ekonomicznych. Dużo frajdy dają też drewniane kostki, które prezentują się o niebo lepiej od klasycznych plastikowych. Gra zapowiada się naprawdę prosto i ciekawie, choć szkoda że nie doczekała się polskiej premiery, przez co mało kto o niej słyszał.
Co cieszy:
* świetne kostki
* niezależna językowo rozgrywka
* zapowiada się klasyczny, ale ciekawa ekonomia
* rozłożenie początkowe żetonów statku (galery) względem liczby graczy sugeruje dopracowany balans
* 90 minut, czyli przyzwoity czas jak na grę ekonomiczną
* cena, nawet bez promocji jest uczciwa
Co budzi wątpliwość:
* nie promowana w Polsce, więc mało kto o niej słyszał
* problemy z dostępnością w Polsce
* brak woreczków strunowych oraz wypraski w pudełku
Domniemany poziom ryzyka podczas "kupowania w ciemno":
Nowicjusz - znasz angielski to spróbuj, ale lepiej aby ktoś ci pomógł
Niedzielny gracz - wygląda fajnie, może zaryzykuję
Zaawansowany gracz - warto, warto
Weteran - hmm... pachnie eurogrą, ale może warto
Fan Italii - było Rialto, można więc i w to zaryzykować
W Clash'u grafiki plus mechanika świetnie oddają klimat konfliktu McŚwiata z Dżihadem, przynajmniej w konwencji przedstawionej w książce Babbera. Pewnie nie wszyscy się ze mną zgodzą, ale autorzy wykonali kawał dobrej pracy z dobierając do pozornie totalnie suchej mechaniki tą otoczkę fabularną.
OdpowiedzUsuńTrzymam za słowo. Gry jeszcze nie miałem czasu ograć, ale zamierzam to nadrobić w najbliższy weekend.
Usuń