Strony

4 lipca 2022

Star Trek Rok Piąty

Jako osoba urodzona w 1983 roku, nie mogło dojść do sytuacji, abym nie wychował się na dwóch wielkich markach - Star Wars i Star Trek. Osobiście każdą z nich lubię za co innego i nie umiem wybrać, która mi się bardziej podoba. Natomiast zawsze podkreślam, że jestem większym fanem Picarda niż Kirka, choć tego pierwszego cenię za to, że wprowadził mnie w uniwersum Star Treka. Ten komiks to swoiste zakończenie pierwszej misji ekspedycyjnej U.S.S. Enterprise, która miała trwać 5 lat. Nie był to pierwszy okręt pod tą nazwą, ale nie można mu odebrać miana legendy. I to jak najbardziej zasłużonej.

Sięgając po ten komiks cały czas huczało mi w głowie pytanie: Czy muszę odświeżyć sobie serial i kilka filmów, aby połapać się w fabule? Otóż, na szczęście nie, bo całość jest tak skonstruowana, że nawet totalny laik połapie się w przedstawionej tutaj historii. Komiks można potraktować jako skondensowany w jeden album cały sezon, gdzie wokół głównego motywu przewijają się wątki poboczne podzielone na osobne przygody. Rdzeniem jest zatem konflikt z Tolianami - rasą żywych kryształów, która żyje w odosobnieniu. Kirk wraz z swoją załoga ratują młodego przedstawiciela tego gatunku z ruin zmasakrowanej kolonii. Niesie to ze sobą poważne implikacje polityczne oraz zwraca uwagę starego wroga.

Zatem mamy ponownie element wojen temporalnych, znajome z serialu zagrywki odnośnie spotkań z innymi rasami czy poznawanie przeszłych cywilizacji. Do tego garść znajomych postaci, w tym antagonistów, oraz prywatne sprawy co ważniejszych członków załogi Enterprise. W rezultacie czytając komiks miałem wrażenie, jakbym oglądał wcześniej nie emitowane w telewizji odcinki pierwszego serialu. Efekt zamierzony i jak najbardziej się udał.

Jednak przy tym jest też swoista naiwność Kirka i jego wieczne szczęście, które zawsze musi prowadzić do Happy Endu. Za to własnie jakoś nie kocham tej postaci, bo inne seriale potrafiły być na tym polu bardziej bezkompromisowe. Zatem niespecjalnie mnie tutaj coś zaskoczyło, a szczególnie finał. Natomiast miło było poznać Tolian nieco bliżej, przypomnieć sobie nostalgiczne czasy, gdy za dzieciaka oglądało się w sobotę Star Treka oraz znów popływać w bezkresnym kosmosie. Ten komiks to takie zwieńczenie kosmicznej Odysei, której dowódca nie stracił całej załogi i ostatecznie powrócił do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz