Strony

31 lipca 2022

Lucky Luke #67: Marcel Dalton

Bycie czarną owcą w rodzinie wynika z wielu czynników. U Daltonów głównym elementem była uczciwość i właśnie z niej słynął niechlubny Marcel Dalton. Z tego powodu musiał opuścić rodzinną Amerykę trafiając ostatecznie do Szwajcarii, gdzie stał się uczciwym oraz szanowanym, również przez klientów, bankierem. Po latach wuj braci Daltonów wraca w rodzinne strony, aby przeprowadzić eksperyment. Zamierza wprowadzić na drogę uczciwości swoich siostrzeńców, jednocześnie zatrudniając ich w banku, który otwiera na amerykańskiej ziemi. Efekt jest dość przewidywalny, ale przy tym bardzo zabawny.

W mojej opinii jest jeden z ciekawszych albumów serii, po tym jak odszedł przedwcześnie Rene Goscinny i Morris szukał nowych scenarzystów. Poziom gagów oraz nabijania się z uczciwych oraz mniej godnych zaufania bankierów czy rabusiów jest tutaj genialny. Autorzy bardzo umiejętnie piętnują stereotypy oraz pewne zachowania Amerykanów oraz Europejczyków. Tutaj głównie chodzi o obyczaje, czekoladę, pojedynki czy ogólnie przyjęte stereotypy związane z bankowością. Jednocześnie jest cała seria gagów związana z bandytami oraz tym, jak czasem można niespodziewanie rozwinąć mały biznes w Ameryce, dorabiając się na przedmiotach użytku codziennego. Szczególnie gdy zwiększy się na nie zapotrzebowanie.

Co zaś się tyczy Daltonów, to oprócz standardowych gagów, jest kilka ciekawych związanych z więzieniem i psem Rintinkanem (u nas Bzik). Osobiście zabrakło mi naszego głupiego kundelka w dalszej części przygody, bo jego epizodyczne wystąpienia były obłędne. Obstawiam, że gdyby ruszył z Daltonami to liczba gagów byłaby wręcz diamentowa, szczególnie przy udziale innych bandytów oraz bankierów. Fabuła natomiast jest spójna, ma sens, choć łatwo przewidzieć poszczególne zwroty akcji czy sceny. Nie umniejsza to jednak całej zabawy, bowiem czasem idzie popłakać się ze śmiechu. Mi ten album poziome humoru bardzo przypominał tomy zatytułowane "Nitrogliceryna" albo "Cyrk Western", gdzie wiłem się ze śmiechu. Zatem szczerze polecam sięgnąć po przygody Marcela Daltona, nawet jeśli nie śledzicie uważnie przygód Lucky Luke'a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz