Strony

10 kwietnia 2022

Star Wars Doktor Aphra: Szczęście i los

Nie kryję się z tym, że doktor Aphra to jedna z moich ulubionych postaci w obecnym kanonie Star Wars. Jest zadziorna, ciekawa, nie jest totalnym klonem młodego Hana Solo, ma własny charakter i tożsamość. Jednocześnie scenarzyści jej nie oszczędzają. Najpierw praca na uczelni poszła w pył bo była zbyt błyskotliwa, a stare pierdziele nie lubią takich młodych inteligentnych kobiet (co zresztą jest prawdą w realnym życiu). Potem była na usługach Vadera, co finalnie nie skończyło się dla niej dobrze, a teraz pół galaktyki siedzi jej na karku. Jej dawna załoga poszła w rozsypkę, podobnie jak okręt Dark Angel. Jednak dziewczyna się nie poddaje i pakuje w nowe kłopoty.

I to nie byle jakie kłopoty, bowiem zadziera z rodziną Tagge. Familią tak potężną, że nawet Imperator musi się z nimi liczyć. Posiadają własną flotę, planety, ogromne zasoby wszelkiej maści czemu przewodzi Lady Domina, bardzo dbająca o swego rozpieszczonego bratanka Ronena. Gość jest prawdziwym gnojem, nie tylko w interesach, ale głównie w niszczeniu zabytkowych artefaktów i dzieł sztuki. Ma obsesję na byciu ostatnią osobą, która dotknęła czegoś bezcennego, po czym to niszczy. Tym razem chce położyć łapę na dwóch pierścieniach, które według legendy są obłożone klątwą, ale zapewniają nieśmiertelność oraz bogactwo. Oczywiście Aphra z nową ekipą ładują się w sam środek konfliktu.

Opowieść jest naprawdę ciekawie skonstruowana, ale ma jedną wadę - pędzi na złamanie karku. Niby mamy tajemnicze miasto, którego nikt nie widział, ale nasza drużyna znajduje je po dosłownie czterech stronach. To samo tyczy się pierścieni. Tak super ukryte, a w połowie komiksu już trafiają w łapy poszukiwaczy. Sama klątwa też jest szybko wyjaśniona. Za szybko. To materiał na solidny film albo gruby komiks przygodowy, a zamiast tego mamy coś na zasadzie rozbudowanego streszczenia. Szkoda.

Mimo wszystko czytało mi się go naprawdę przyjemnie, a sam finał daje nadzieję na ciekawą kontynuację. Nowi bohaterowie są interesujący, każdy odgrywa sporą rolę i umiejętnie się uzupełniają w trakcie przygody. To samo tyczy antagonistów oraz postaci epizodycznych. Całość wypada zatem o wiele ciekawiej od głównych wątków, gdzie Imperium i Rebelia w kółko i w kółko toczą tą samą, schematyczną wojenkę, gdzie nic się nie zmienia. Tu przynajmniej są inni gracze i ciężko przewidzieć kto przetrwa do końca konfliktu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz