Strony

11 lutego 2022

Skarga Utraconych Ziem - Czarownice #2: Inferno

Drugi tom trzeciego cyklu Skargi Utraconych Ziem początkowo napawał mnie optymizmem. Świetnie zapowiadająca się okładka, bardzo klimatyczna i w pamięć historia demona zwanego Czarnogłowym. Istoty, której obawiali się wszyscy, nawet czarodziejki. W końcu miałem go poznać. No i poznałem, ale nasz zainteresowany ma dosłownie jedną scenę w całym albumie, choć mówi się o nim wielokrotnie.

Fabularnie ten tom nie do końca mnie kupił. Nawet trochę rozczarował, bo ciągle miałem gdzieś z tyłu głowy sceny z poprzednich cykli, wyglądające bliźniaczo podobnie. No bo co dostajemy? Otóż znów królową, która zawiązuje pakt z mrocznymi siłami, aby osadzić na tronie swego syna, a jednocześnie stara się pozbyć obecnego monarchy i jego starszego syna z nieprawego łoża. Do tego konflikt czarodziejek, gdzie wraca Sanctus, i tak dalej. Brzmi znajomo dla każdego kto śledzi tą serię od początku.

To jest jej największa bolączka, bo gdybym czytał cykl Czarownice po prostu w oderwaniu od całości, to miałbym fajne, średniowieczne fantasy w realiach celtyckich. A tak za bardzo czuję, ze to po prostu to samo tylko podane w nieco innej kolejności. Dobre to, ale mi się już przejadło. Do tego główny antagonista na razie pojawił się tylko dwa razy - na okładce i ostatniej scenie tego albumu. Do tego jakoś nie budzi u mnie takiego poczucia zagrożenia, jak inne postacie przewijające się przez ten cykl od początku. Do Morigan nawet nie ma startu. Nie wiem, może za szybko wyciągam wnioski i Czarnogłowy faktycznie zasłuży na miano demona, o którym się tyle wspomina, ale na razie wypada dość słabo.

Komiks posiada jednak tą zaletę, ze czyta się go szybko, fabuła jest sensowna, a akcja poprowadzona sprawnie. Do tego całość zwieńczono cudownym rysunkiem, za który należą się owacje na stojąco. Zatem dla fanów tego typu komiksów fantasy to pozycja obowiązkowa. Dla mnie miła, jednorazowa przygoda. Z pewnością dokończę lekturę tego cyklu, bo lubię serię Skargi Utraconych Ziem, ale wątpię abym w przyszłości kiedykolwiek do niej wrócił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz